piątek, 29 listopada 2013

Cz. 6 – … dlaczego do ojca, a nie do niego?



Po dość długim spacerze z Maksem wróciła w końcu do domu, gdzie w kuchni natknęła się na Sylwię. Nie słyszała już obecności Daniela, wiec szybko uświadomiła sobie, że jest to dobry moment na rozmowę.

- Hej.

- Hej. Gdzie byłaś? – spytała bez ogródek dosłownie chwilę później obie zareagowały na to śmiechem – Sorry.

- W nocy u taty, a teraz z Maksem.

- Masz dzisiaj dyżur?

- Mhm. Czuję, że będzie ciężki.

- Dacie rade. Maks będzie. Ordynator podobno też.

- No właśnie trochę to dziwne, nie uważasz?

- Szczerze, to już przestałam się zastanawiać. Ostatnio często zostaje na noc w szpitalu. Ale może ma dużo pracy.

- Może. Przyjże mu się dzisiaj… Sylwia?

- Hm?

- Co z Danielem?

- A, co ma być?

- … – zastanowiła się przez chwilę co odpowiedzieć, ale doszła do wniosku, że nie będzie owijała w bawełnę, w końcu przyjaźnią się, wiec ma prawo zapytać wprost – Dobra nie będę wymyślała. Słyszałam dzisiaj waszą rozmowę.

- Rano?

- Rano.

-Daj spokój. Nie przejmuj się. Daniel to czasami palant.

- Ale kochasz tego palanta, a ja wam tu przeszkadzam.

- Kto Ci tak powiedział?

- Słyszałam. I wcale się Danielowi nie dziwię.

- Ale to jest moje mieszkanie i mogę z nim robić, co chcę.

- Sylwia, wygląda na to, że Daniel myśli o was bardzo poważnie. Ja zresztą od razu powinnam o tym pomyśleć. Maks tu przychodzi, a Daniel?

- A Daniel nie ma potrzeby przychodzić.

- Przychodzi jak ma pewność, że mnie nie ma. Jemu to przeszkadza.

- Jakoś Maksowi moje towarzystwo nie przeszkadza.

- Bo ma inny charakter. Zresztą nie ważne. Wiem, co mi powiesz, ale rozmawiałam z Maksem i doszliśmy do wniosku, że przeniosę się do taty.

- Ale dlaczego?

- Tak będzie lepiej.

- I Maks się na to zgodził?

- Nie miał innego wyjścia.

- Chwila…, ale dlaczego do ojca, a nie do niego?

- Tak wolę.

- Coś jest nie tak? Myślałam, że dobrze wam się układa.

- Bo tak jest, ale po tym wszystkim nie chce się już z niczym spieszyć. To działo się za szybko.

- Za szybko? Wodziłaś go za nos przez ładnych kilka miesięcy.

- Ale to co było potem… operacja, przeprowadzka, zaraz potem zaręczyny, a dwa dni później jego wyjazd. W dodatku ta Somalia.

- Co Somalia? Wrócił cały i zdrowy.

- Wrócił, ale to już nie jest ten sam Maks.

- Gorszy?

- Nie. Nie, ale… sama nie wiem. Zresztą u niego teraz mieszka Krystyna, a ja nie zbyt dobrze czuję się w jej towarzystwie. Jest przesympatyczną osobą, ale…

- Ale jest też żoną gwałciciela. Może już niedługo.

- Właśnie nic na to nie wskazuje. Dzisiaj rano powiedziała Maksowi, że chce do niego wrócić. Chce mu pomóc.

- Naiwna.

- Naiwna? Może trochę. Z drugiej strony, spędziła z nim przeszło trzydzieści lat, wiec to chyba nie jest takie proste.

- Ale przez ile lat ją krzywdził.

- Tłumaczy to sobie jego chorobą.

- Nie rozumiem takich kobiet.

- Co na to Maks?

- Wściekł się. Ale prawdopodobnie będzie musiał to zaakceptować. Boję się tylko, że jeśli ona wróci do męża, to Maks się od nich odsunie. A jakby nie patrzeć trochę się do tego przyczynię.

- Ty? Przestań w końcu brać zawsze wszystko na siebie. Ty w niego wódki nie wlewałaś. I to nie Ty jemu weszłaś pod kołdrę, tylko on Tobie.

- Wiesz, że jak czasami wracam do myślami do tamtego dnia, to myślę sobie, że wszystko inaczej by się potoczyło, gdybym nie została wtedy na noc u ojca. Wystarczyłaby jedna inna decyzja. Gdybym wyszła razem z Maksem i pojechała z nim do szpitala albo, chociaż do domu to nic takiego by się nie stało.

- Maks nie znienawidziłby ojca, nie rozstalibyśmy się, nie pojechałby do Somalii. Może nawet bylibyśmy już po ślubie.

- A jego ojciec w dalszym ciągu wchodziłby do łóżka innym kobietom. A Maks pewnie do tej pory by o tym nie wiedział. Nie zadręczaj się tym. Był minęło. Masz Maksa i tego się trzymaj. Gdybym miała taki charakter jak Ty to już dawno odwiedzałabyś mnie w psychiatryku.

- Jest aż tak źle?

- Nie wiem, czy aż tak, ale nie wiem jak Ty czasami sama ze sobą dajesz sobie radę.

- Czasami właśnie nie daje. Idę coś poczytać. Będziesz w domu?

- Tak. Nigdzie się nie wybieram. No chyba, że do łóżka.

- Hehe. Ok. – zaśmiała się zostawiając Sylwię samą w kuchni. Zamknęła się w pokoju zajmując się czytaniem jakiegoś magazynu publikującego artykuły medyczne. Być może nie była to łatwa lektura, ale dla niej to akurat nie był problem.

Czas do nocnego dyżuru minął ją w miarę szybko. Praktycznie nic przez cały dzień nie robiła, dlatego dzień mógł się jej dłużyć, ale nie tym razem. Najpierw zajęta byłą czytaniem, potem wspólnie z Sylwią przygotowały coś do zjedzenia rozmawiając przy tym o wyprowadzce Alicji i tak czas jej zleciał. Dotarła do szpitala kilka minut przed czasem od razu kierując się do szatni. Wiedziała, że jeśli natknie się na ojca to ten na pewno zwróci uwagę na godzinę, a że miała tylko kilka minut to nie mogła ich marnować na pogaduszki z kolegami z pracy.

- Hej. – pocałował ją znienacka w policzek zachodząc ją od tyłu przy szafce

- O jezuuu Maks.

- Przepraszam nie chciałem Cię wystraszyć.

- A Ty już?

- Ściągnęli mnie wcześniej. Czeka nas chyba ciężki dyżur. Była jakaś afera na mieście. Mamy kilka potłuczonych głów, połamane żebra i pewnie wiele innych. – poinformował w skrócie siadając na chwilę na krześle czekając aż się przebierze

- Czułam, że to będzie ciężka noc.

- Może nie będzie tak źle. Leon już jest. Swoją drogą zastanawiam się, co on ostatnio tak często tu przesiaduje w nocy.

- Zamierzam to właśnie dzisiaj sprawdzić.

- Rozmawiałaś z Sylwią?

- Tak. Jeśli tata się zgodzi to jutro chciałabym przewieźć rzeczy. Pomożesz mi?

- Pewnie. Ale teraz już chodź, bo od dwóch minut powinnaś być na stanowisku pracy. Ordynator będzie się czepiał. – z uśmiechem wyciągnął do niej dłoń, która od razu bez wahania chwyciła. Żartował sobie z Leona. Ostatnio rzeczywiście zrobił się jeszcze bardziej uważny i stanowczy niż zwykle. Zwłaszcza w stosunku do Alicji i Beaty. Wytykał im każde spóźnienie, zwracał uwagę na różne rzeczy na sali operacyjnej, do czego oczywiście miał prawo, a nawet powinien to robić, gdy była taka potrzeba, ale w ostatnim czasie jakby się to trochę nasiliło. A do Leona średnio mu to pasowało. Sam był ciekaw, co jest tego powodem, ale jemu nie wypadało pytać, ani go obserwować. Alicja to co innego.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz