poniedziałek, 7 lipca 2014

Cz. 22 - Dlaczego miałaby ukrywać przed Tobą ciążę?




Zostawił Alicję pod opieką Leona, a sam wrócił do swojego mieszkania. Jadąc samochodem myślał o powodzie tego osłabienia Alicji, ale szybko stwierdził, że takie myślenie bez badań nie ma sensu, bo przecież przyczyn może być wiele. Martwiło go to jednak, tym bardziej, że Alicja nie zgadza się na zrobienie badań. Uparta dokładnie tak samo jak Leon. Miał nadzieje, że rzeczywiście po prostu jest osłabiona, ale jego obawy i troska o nią wcale się przez to nie zmniejszyły.
Kiedy zajechał do domu już od progu usłyszał głos swojego ojca. Umawiał się z matką, że nie będzie go już wpuszczała do jego mieszkania. Obiecała mu to, ale najwyraźniej nie za bardzo się do tej obietnicy dostosowała. A on teraz nie bardzo wiedział, jak się zachować. Najchętniej wyprosiłby ojca z mieszkania, ale z drugiej strony nie chciał robić mu awantury i przy tym przykrości matce.
Wszedł w głąb mieszkania zastając rodziców w kuchni. Siedzieli przy stole i najzwyczajniej w świcie rozmawiali pijąc kawę i zajadając się ciastem.
- Widzę, że humor dopisuje. – inaczej nie mógł skomentować tej sytuacji, jaką zastał, czym od razu zwrócił na siebie uwagę rodziców
- To ja już będę szedł.
- No tak chyba będzie lepiej. – zareagował na słowa ojca nawet przez chwilę na niego nie patrząc
- Maks, synku…
- Nie mamo. Umawialiśmy się na coś.
- To ja przyszedłem bez zapowiedzi.
- I więcej tego nie rób.
- Krysiu odezwę się do Ciebie jutro. A Ty się uspokój i przemyśl dobrze, co robisz.
- Szkoda, że nie powiedziałeś mi tego zaraz po tym, gdy władowałeś się Alicji do łóżka. Gdybyś mi tak wtedy doradził to może wtedy jeszcze bym Cię posłuchał. I nie musiałbym teraz martwić się o swoją narzeczoną.
- … do widzenia. – pożegnał się nie słysząc odpowiedzi ani od żony, ani tym bardziej od syna. Wyszedł z mieszkania Maksa ze świadomością, a nawet z pewnością, że Maks w końcu przejrzy na oczy i przeprosi go za swoje zachowanie. W końcu to jego syn. Ta sama krew. Zawsze Maks był po jego stronie i wiedział, że tym razem stanie się tak samo. Prędzej czy później młody przejrzy na oczy i przekona się, że Alicja nie jest warta jego uczucia.
- Co się stało z Alicją? – spytała w końcu widząc, że coś go gryzie
- Co się z Tobą mamo stało?! Dlaczego jesteś od niego taka uzależniona?!
- Nie krzycz.
- Mamo, co Ty wyprawiasz. Prosiłem Cię o coś, tak? Obiecałaś mi, że nie będziesz się z nim tu spotykała. Przeszło mi przez myśl żeby zabrać dzisiaj Alicję do siebie i co? Jak ona by się poczuła? Nie myślisz o tym.
- Maks nie zapraszałam Gustawa. Sam przyszedł. Miałam go nie wpuścić?
- Tak. Właśnie tak. On nie ma prawa wstępu do tego mieszkania.
- Alicja nie przychodzi.
- Nie przychodzi, bo się boi. Ja zapewniam ją, że go tu nie spotka, a dzisiaj, co by było? Nie myślisz o tym? Zresztą tu nie chodzi tylko o Alicję. Nie chcę go widzieć, nie zamierzam się z nim kontaktować i nie będę tłumaczył sobie jego zachowania tak jak Ty. Choroba. On wcale nie jest chory. Gdyby był chory to by się leczył. A nie robi tego i nie zamierza tego zrobić. I robi to z premedytacją. Zero wyrzutów sumienia i względem Ciebie, i względem mnie i przede wszystkim względem Alicji. On niczego nie żałuje, rozumiesz?
- Żałuje.
- Taaa… chyba tylko tego, że mu się nie udało.
- Maks. To Twój ojciec.
- No właśnie. Dlatego mam sobie wmawiać, że wszedł do łóżka Alicji pod wpływem, czego? Słabości? Tak to sobie tłumaczysz? Jak Ty sobie w ogóle wyobrażasz dalsze życie z nim? Jeden dom, jedna sypialnia, jedno łóżko. Będziesz tak umiała? Zresztą, po co ja pytam. Przez tyle czasu Ci to nie przeszkadzało to, dlaczego teraz miałoby przeszkadzać. W końcu różnica polega tylko na tym, że tym razem próbował zgwałcić narzeczoną Twojego syna.
- Myślisz, że to nie ma dla mnie znaczenia? Myślisz, że mnie to nie boli?
- Nie widzę, żeby Ci to przeszkadzało skoro wracasz z nim do domu.
- Zmienił się.
- Zmienił się? Na gorsze chyba. Bo nie uwierzę, że chciał dobrze nachodząc jeszcze Alicję w szpitalu.
- W sobotę nas już tu nie będzie. Będziesz miał spokój.
- … - poczuł lekkie wyrzuty sumienia. Nie chciał, aby matka czuła, że jej obecność jest dla niego uciążliwa. Nie chodziło przecież o nią tylko o Gustawa – Mamo tu nie chodzi o Ciebie. Przecież wiesz, że chciałbym żebyś tu została. Ale bez niego. Nie chcę żeby Cię więcej krzywdził. Dlaczego się tak upierasz.
- Bo to mój mąż? Ojciec mojego dziecka?
- Nie jestem już dzieckiem. Nie musisz być z nim ze względu na mnie. Radzę sobie bez niego i Ty też sobie poradzisz. Nie musisz być od niego uzależniona.
- Jeśli zostanę to Alicja nigdy nie zazna spokoju. Zawsze będę jej o nim przypominała.
- Tak samo, jak ja. Alicja chciałaby żebyśmy utrzymywali ze sobą kontakt. Jeśli z nim wyjedziesz to będzie to utrudnione.
- Ty jesteś tu najważniejszy. Ty i Alicja. Chcecie być razem, kochacie się i wiem, że jesteś z nią szczęśliwy. Lepiej ułożycie sobie życie bez naszej obecności.
- Nie przekonam Cię?
- … Maks, synku tak naprawdę będzie dla Was lepiej.
- A co ze ślubem? Nie mówię, że już teraz, ale chciałbym żebyś na nim była, jeśli Alicja zechce zostać moją żoną. Co z dziećmi?
- Alicja jest w ciąży? Dlatego się o nią tak martwisz?
- Martwię się bo ją kocham. Nie najlepiej się ostatnio czuje, ale to nie o to chodzi. Nie chcesz widywać się z wnukami, jeśli się pojawią?
- Oczywiście, że bym chciała, ale żeby te wnyki się pojawiły to potrzebny wam jest spokój.
- Alicja mówi to samo.
- Chcesz mieć teraz dziecko?
- … - zastanowił się przez chwilę w dalszym ciągu mając wątpliwości, co do tego, czy czasami rzeczywiście ten obecny stan Alicji nie ma związku z tym, że być może jest w ciąży
- Maks?
- Jeszcze nie teraz. Mówi, że nie jest w ciąży, ale…
- Wie lepiej od Ciebie.
- Wiem, wiem, ale przecież taka pewna też być nie może. A ona nawet nie chce zrobić badań.
- Widocznie nie widzi potrzeby.
- Zachowuje się tak jakby nie chciała mi o czymś powiedzieć.
- Dlaczego miałaby ukrywać przed Tobą ciążę?
- Albo jej brak.
- O czym Ty mówisz?
- Sam nie wiem. Pójdę się położyć. Rano muszę być w szpitalu. – miał wątpliwości i nie ukrywał ich przed samym sobą. Podejście Alicji było naturalne. Nikt przecież nie lubi szpitali i tych wszystkich badań. Nawet lekarze, dlatego całkiem normalne było to, że broniła się jak mogła przed tym, aby dokładnie się przebadać. Nie rozumiał tylko, dlaczego nie chce nawet zrobić testu ciążowego. Aż tak przecież pewna być nie może. Z taki myśleniem położył się do łóżka i o dziwo szybko zasnął.
Alicja niestety nie miała tak łatwo ze snem. Rozmowa z Maksem trochę namieszała jej w głowie. Co prawda, co do tego, że nie jest w ciąży była pewna, ale z drugiej strony, co by było gdyby była jednak w ciąży i za kilka miesięcy miałoby pojawić się ich dziecko? Maks powiedział, że nie miałby nic, przeciwko, ale kiedyś przecież powiedział jej, że przy ich zawodzie obecność dziecka nie jest raczej wskazana. Wyglądało na to, że zmienił zdanie.
- Cześć siostra. Śpisz?- weszła do pokoju Alicji bez uprzedniego pukania zwracając na siebie jej uwagę
- Nie. Przysypiam tylko.
- Właśnie widzę, że taka śnięta jesteś.
- Bo chce mi się spać, a nie mogę zasnąć.
- Ojciec mi mówił, co się stało w szpitalu.
- Nic się nie stało. Panikują.
- Być może, ale Ala, dlaczego się tak bronisz przed tymi badaniami?
- Bo nie ma potrzeby robić afery.
- A co to za afera? Jejku no pójdziesz do szpitala przebadasz się i tyle. Rutyna, tak? Zresztą powinnaś się pilnować po operacji. To nie będzie nic dziwnego. A ojciec z Maksem przynajmniej się uspokoją. Przestaną Cię pilnować.
- Powinnaś się cieszyć, że odwracam uwagę ojca od Ciebie.
- Cieszę się, ale wolałabym żebyś zrobiła to z innego powodu. Zobaczysz, że wylądujesz obok jakiejś pacjentki. – postraszyła kładąc się obok siostry z głową na poduszce
- Hehe, dziękuję Ci bardzo. Dobrze mi życzysz.
- Oj Ala no nie daj się prosić.
- Ojciec Cię przysłał.
- Ojciec się martwi. – odpowiedziała z uśmiechem wdychając zapach wokół siebie
- Hehe, co Ty robisz? – spojrzała na poczynania młodszej siostry z niemałym zdziwieniem i zarazem rozbawieniem
- Co? Czuję Maksa.
- Hehe spadaj. – zaśmiała się niemal zwalając Beatę z łóżka.
Śmiejąc się wyszła z pokoju z nadzieją, że Alicja przemyśli sobie kwestię zrobienia badań i w końcu ulegnie. Sama też się zastanawiała nad gorszym samopoczuciem siostry i całkowicie popierała upór Maksa i ojca.
Cieszyła się, że wszyscy się o nią tak troszczą, ale z czasem stawało się to uciążliwe i denerwujące. Teraz jednak nie myślała o tym, co ją denerwuje tylko o tym, czego aktualnie by chciała. Nie mogła zasnąć, a w takim momencie zawsze brakowało jej przy sobie Maksa. Na pewno jakoś zaradziłby jej bezsenności. Sięgnęła ręką po komórkę bez wahania wystukując na klawiaturze kilka słów.

„Śpisz?”

Wysłała wiadomość zadając mu tak głupie pytanie praktycznie w środku nocy. Ale miała nadzieję, że jednak nie śpi.

„Już nie.”

Uśmiechnęła się do siebie na samą myśl o jego minie i o tym, co sobie pomyślał, kiedy ze snu wybudził go dźwięk przychodzącej wiadomości.

„Obudziłam Cię?”

„Nie skąd. Czekałem aż się do mnie odezwiesz.”

„Przyjedziesz po mnie rano? Pojadę z Tobą do szpitala.”

„Przyjadę. A teraz śpij. I daj spać innym.”

Zaśmiała się odczytując ostatniego sms’a. Cały Maks. Nie owija w bawełnę. Wiedziała jednak, że nie napisał tego ze względu na siebie, a na nią chcąc w ten sposób nakłonić ją do odpoczynku. Dała mu spokój nie chcąc, aby zamartwiał się jeszcze bardziej. I tak wystarczająco już przysporzyła mu zmartwień.

niedziela, 29 czerwca 2014

Cz. 21 - Sama wiesz, że coś jest nie tak.



Nie łatwo było jej przeleżeć jeszcze tych kilka minut w oczekiwaniu na to, aż kroplówka się skończy, ale jakoś doczekała końca. W sumie nie miała innego wyjścia, bo Leon nie odstąpił jej na krok przez ten czas. Niby przeglądał jakieś dokumenty i był zajęty swoimi sprawami, ale i tak dobrze wiedziała, że nie robiłby tego akurat teraz gdyby ona tu nie leżała. Nic jednak nie mówiła, bo to i tak nic by nie dało, a tylko bardziej by się zdenerwowała i to na nich obu. Zarówno na Maksa, jak i na ojca. A tak naprawdę to przecież całym sprawcą tej sytuacji jest Sylwia. Przecież to ona narobiła hałasu i ściągnęła przed szpital Maksa. To na nią powinna być zła. A ona tymczasem całą swoją złość przelała właśnie na Kellera. Dlatego też nie wsiadła nawet do jego samochodu, tylko od razu i bez zbędnych słów skierowała się do auta ojca. Panowie wymienili się jedynie znaczącymi spojrzeniami, po czym wsiedli każdy do swojego samochodu komentując to jedynie lekkim uśmiechem kilka minut później zatrzymując się przed domem Jasińskiego.
Podążali za nią niczym cienie. Nie odzywając się weszli do domu zaraz za nią i tak samo za nią podążając od razu w stronę kuchni.
- Ala…
- Ty się do mnie w ogóle nie odzywaj. – przerwała mu od razu, gdy tylko usłyszała jego głos, na co od razu zamilkł nie chcąc jej denerwować ani się z nią kłócić.
- Nie złość się na niego, bo dobrze zrobił.
- Bardzo dobrze. Po prostu lepiej zrobić nie mógł.
- Jesteś na niego zła o to, że się o Ciebie troszczy. Czego wy baby chcecie?
- Tato.
- Jutro zrobisz wszystkie badania. I osobiście tego dopilnuję.
- … - uśmiechnęła się tylko pod nosem nie mając już argumentów na ten ich upór – Dlaczego się tak upieracie?
- A to jest niepotrzebne pytanie.
- Jest potrzebne, bo ja nie widzę powodu do niepokoju.
- Ty nie musisz. Wystarczy, że dziesięć innych osób dookoła Ciebie widzi. Maks przypilnuj jej, a ja wyskoczę do sklepu. Zjemy razem kolację.
- Nie mam ochoty na kolację z wami.
- Ciebie nikt o zdanie nie pyta. – uciął temat po chwili zamykając za sobą drzwi od domu.
Siedzieli we dwójkę przy stole w kuchni w ogóle się nie odzywając. Pochłonęły ją jakieś myśli. Tak samo zresztą jak i jego. Ocknęli się niemal w tym samym momencie, kiedy czajnik dał im znać, że woda się zagotowała.
- Ja zrobię. – zatrzymał ją chwytając za rękę, kiedy chciała wstać i zrobić herbatę
- A mogę iść wziąć prysznic, czy dla bezpieczeństwa zechcesz pójść ze mną?
- Ala proszę Cię. Bądźmy poważni. Sama wiesz, że coś jest nie tak.
- Tak żebyś wiedział, że jest. Kilka miesięcy temu Twój ojciec próbował mnie zgwałcić, a Ty nic wtedy z tym nie zrobiłeś. Nic, co by mi pomogło. I co gorsze to ciągle wraca, bo Twój ociec najwyraźniej nie zamierza dać nam spokoju. W dodatku w dalszym Ciągu nie wiem, co działo się z Tobą przez te wszystkie miesiące w Somalii, bo nie chcesz się tym ze mną podzielić.
- Nie chcę, żebyś przeżywała to razem ze mną.
- To nie dziw się, że mój organizm jakoś na to wszystko reaguje.
- Ala ja to rozumiem, ale może jest też jakiś inny powód.
- A to za mało, tak?
- Nie o to chodzi. Po prostu… nie przeszło Ci przez myśl, że może…
- Przeszło, ale w tym momencie jest to niemożliwe – przerwała mu domyślając się, do czego zmierza, a o co trochę boi się zapytać
- Dlaczego nie?
- Maks, przy tym stresie, który teraz mamy. Od kilku miesięcy nie ma spokoju. Prawdopodobieństwo, że udałoby mi się zajść w ciąże jest praktycznie zerowe. Lekarzowi chyba nie muszę tego tłumaczyć?
- I jesteś tego pewna? Nie chcesz nawet sprawdzić?
- Nie muszę. Ale jak się coś w tej kwestii zmieni to Ci powiem. – chciała go upewnić w tym, że jest pewna swoich słów i, że w najbliższym czasie żaden mały Keller się na świecie nie pojawi. Chociaż były momenty, kiedy sama o tym myślała to jednak trzymała się wersji, że na razie nic takiego się nie wydarzy. Jego zdanie jednak było dla niej nie bez znaczenia. – Chciałbyś?- spytała nagle po dłuższym namyśle ciekawa jego zdania na ten temat
- … - spojrzał na nią nie bardzo wiedząc, w jaki sposób powiedzieć jej to, co tak naprawdę myśli. Chciał żeby go dobrze zrozumiała, dlatego najważniejsze jest żeby dobrze zaczął – Chciałbym. Chcę, ale nie w taki sposób.
- To znaczy, w jaki?
- Chcę żebyśmy ułożyli sobie życie normalnie. Bez pośpiechu. Dziecka oczywiście nie da się zaplanować, ale jeśli chodzi o ten konkretny moment, który mamy teraz, to dziecko chyba nie byłoby najlepszym rozwiązaniem. Nie rozwiąże za nas naszych problemów.
- Cieszę się, że to mówisz.
- Ale żeby było jasne. Chcę mieć z Tobą dziecko i mimo wszystko cieszyłbym się, gdyby okazało się, że jesteś w ciąży.
- Nie jestem. – zapewniła po raz kolejny pozbywając się całej złości na niego. Szybko jej przeszło, ale przy takiej rozmowie musiała to zrobić. Inaczej taka szczera rozmowa nie byłaby możliwa.
- Ok. Przyjąłem do wiadomości.
- … - uśmiechnęła się dobrze wiedząc, że to nie zmieni jego zachowania względem niej i że ciągle będzie miał ją na uwadze i będzie pilnował, aby przypadkiem coś jej się nie stało. A i Leon na pewno zmusi ją do tego żeby bardziej się oszczędzała. W końcu, jako ordynator ma odpowiednie narzędzie w ręku. Bez jego zgody nie stanie przy stole operacyjnym. Na tę jednak chwilę mogła jedynie uzbroić się w cierpliwość i mieć nadzieję, że prędzej, czy później ta ich nadopiekuńczość się skończy.


piątek, 20 czerwca 2014

Cz. 20 - Czasami najprostsze rozwiązania najtrudniej przychodzą do głowy.





Można powiedzieć, że z przyjemnością zajęła się pacjentką Piotra, bo w końcu mogła oderwać się od bardzo skomplikowanych operacji. Chociaż musiała przyznać, że ten przypadek do łatwych ni należy. W końcu będzie miała do czynienia nie tylko z wyrostkiem, ale przede wszystkim z zagrożoną ciążą bliźniaczą. Tego jeszcze w swojej karierze zawodowej nie miała. Co prawda jest to raczej rzecz normalna, ale jej osobiście nie zdarzyło się jeszcze przeprowadzać takiego zabiegu. Zleciła zrobienie pacjentce dodatkowych badań, po czym po konsultacji z Leonem i Piotrem zdecydowała się wziąć pacjentkę na sale operacyjną. I tym razem na szczęście obyło się bez zbędnych komplikacji. Bała się trochę tego, co może się wydarzyć w trakcie, ale obecność Piotra nieco ją uspokajała i dodawała pewności, że w razie potrzeby on jest gotowy do przejęcia pacjentki.
Wystała przy stole kolejne minuty, a nawet godziny, co wyraźnie dało jej się we znaki. Złapała chwilę oddechu na korytarzu, ale na niewiele się to zdało, dlatego bez zastanowienia od razu skierowała się w stronę wyjścia ze szpitala. Pominęła nawet szatnie chcąc jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz i zaczerpnąć trochę powietrza. Przysiadła sobie na murku oddalonym o kilka metrów od wejścia chcąc mieć chwilę spokoju.
- Hej, tu jesteś. Szukam Cię i szukam. – przyłączyła się do niej niespodziewanie Sylwia na pierwszy rzut oka nie zauważając osłabienia przyjaciółki. Dopiero jej zamknięte oczy i brak jakiejkolwiek odpowiedzi wzbudziły jej podejrzenia, że coś jej z nią nie tak – Chwila przerwy? Jakiś problem?
- Przed chwilą skończyłam operować. – odpowiedziała słabym głosem łapiąc kilka głębszych oddechów
- Ty nie przesadzasz czasami?
- Z czym?
- Z tempem. Może przyniosę Ci coś do picia, co?
- Nie trzeba. Zaraz mi przejdzie.
- Już to kilka razy od Ciebie słyszałam.
- Powtarzasz się.
- Przystopuj trochę.
- Ale ja się nigdzie nie spieszę.
- Może jakieś wolne, co?
- Za chwile.
- Mówię poważnie.
- Poważnie, jak Maks.
- Tylko, że Ty nic sobie z tego gadania nie robisz.
 - Po prostu… daj mi chwilę. – dokończyła ze spokojem opierając się plecami i głową o ścianę. Przez chwilę Sylwia nic nie mówiła, ale kiedy Alicji w ogóle się nie poprawia sięgnęła do kieszeni po komórkę
- Co robisz?
- Dzwonię do Maksa.
- Zwariowałaś? – zareagowała z lekkim oburzeniem chwytając Sylwie za dłoń, w której trzymała telefon. Ta jednak nic sobie z tego nie zrobiła – Sylwia proszę Cię…
- To ja Cię proszę. Zresztą w ogóle nie ma, o czym mówić. – uciszyła Alicję nie reagując na jej prośbę zaraz potem wydając Maksowi krótkie, stanowcze polecenie, aby wyszedł przed szpital.
Posłuchał i przyszedł po kilku minutach zupełnie nieświadomy tego, z jakiego powodu Sylwia wyciąga go na zewnątrz tym bardziej, że pogoda ich już nie rozpieszcza
- No hej, co jest? Wyciągacie mnie na ten mróz. Chcecie żebym zmarzł? – zażartował zbliżając się do nich z uśmiechem. Im jednak był bliżej, tym bardziej sam udzielał sobie odpowiedzi – Co się stało? – spytał już całkiem poważnie kucając naprzeciwko Alicji
- Mam nadzieję, że Ty mi powiesz.
- Dlaczego nie weszłyście do środka? – spytał zarzucając na ramiona Szymańskiej swoją kurtkę
- Bo bałam się ją ruszyć
- Ala, ej spójrz na mnie. – polecił podnosząc opuszczoną przez nią głowę tak, aby mogła na niego spojrzeć
- Zostaw. Przejdzie. – odezwała się ledwo słyszalnym głosem chwytając Maksa za rękę, którą podtrzymywał jej głowę
- Mówisz tak od miesiąca. Sylwia przynieś wodę.
- …. – poszła od razu zostawiając ich na chwilę samych. Usiadł obok Alicji obejmując ja ramieniem zupełnie tak jakby obawiał się, że za chwilę osunie mu się na ziemię czekając przy tym na Sylwię
- Może zadzwonię po Jivana? – spytała po powrocie podając Maksowi plastikowy kubek z wodą
- Jak długo już tu siedzi?
- Nie wiem. Ze mną może z jakieś dziesięć minut.
- Za długo.
- Duszno mi. – wyszeptała przykładając niemalże bezwładnie głowę do ramienia Maksa. Po tych słowach Szymańskiej nie czekał dłużej na to, aż te dolegliwości same przejdą, tylko zadzwonił na SOR prosząc o łóżko, z którym po chwili przybyło do nich dwóch sanitariuszy
- Jedziemy od razu na EKG.
- Maks… - chwyciła go za rękę chcąc powstrzymać, ale tym razem nie było to takie łatwe
- Nie dyskutuj ze mną. Jak Cię tak zostawię to stracisz w końcu przytomność.  Panowie jedziemy.
Wiedziała, że nie ma sensu więcej się sprzeciwiać. Zresztą po pierwsze nie miała no siły, a po drugie i tak tym razem by jej nie posłuchał. Zawiózł ją od razu na oddział prosząc Sylwię o aparaturę i ściągnięcie kardiologa nie chcąc robić w szpitalu niepotrzebnego zamieszania. Tym bardziej, że wiedział, że zależy na tym Alicji. 
- Często zdarzają się Pani te duszności? – spytał kończąc badanie
- … - pokiwała przecząco głową chcąc się podnieść
- Ale proszę leżeć. – przytrzymał ją za ramie zmuszając ją w ten sposób do pozostania w pozycji leżącej
- Zlitujcie się. – przewróciła oczami po chwili ponownie je zamykając odczuwając kolejną falę duszności i zawrotów głowy
- Powiedziałem Ci, że teraz już nie odpuszczę.
- Ma Pani bardzo niskie ciśnienie, a serce pracuje bardzo nierówno. Stąd te duszności, ale nie widzę tutaj żadnych większych problemów. Z mojej strony jednak zostawiłbym Panią na całodobowy pomiar.
- Nie trzeba. To zwykłe zmęczenie.
- Oby, ale w Twoim wieku taki nagły spadek formy nie jest normalny.
- Pan ma rację. Jak to się mówi, lepiej dmuchać na zimne.
- Możesz? – spytała wyciągając w kierunku Maksa rękę po trzymaną przez niego swoją bluzkę, którą podał jej bez komentarza. W końcu nie trudno było mu się domyślić, że jest złą, ale na szczęście dla niego nie miała nawet siły żeby bardziej mu to pokazać
- Wolałbym żebyś tu została.
- … - spojrzała tylko na niego znacząco, na co kardiolog uśmiechnął się obserwując tę dwójkę
- Najgorzej jest leczyć lekarza. – spuentował zachowanie Alicji podając Maksowi wynik badania – Niech ją Pan ma na oku.
- Dzięki.
- … za niepotrzebną fatygę. – dodała pomału podnosząc się z łóżka zaraz potem wychodząc z gabinetu. Minęła Maksa w drzwiach chwilę potem słysząc zamykające przez niego drzwi. Daleko jednak nie zdołała ujść, bo już zaledwie po paru krokach zwolniła tempo zatrzymując się w końcu przy krzesłach i siadając na jednym z nich
- No i po co się tak upierasz? – spytał retorycznie od razu pojawiając się przy niej – Podłączę Ci na razie kroplówkę. Przez tę godzinę pomyślę, co dalej. Chodź.
Pomógł jej dojść do pokoju lekarskiego po chwili podłączając jej kroplówkę, z czego wcale, ale to wcale nie była zadowolona.
- Wiesz, że w każdej chwili ktoś może tu wejść? – bardziej stwierdziła niż zapytała w bezradności całkowicie poddając się jego decyzjom
- Mało mnie to obchodzi.
- Ale mnie obchodzi. Jeśli ojciec się dowie, to Ci tego nie wybaczę.
- Dowie się, bo sam mu powiem. Leżysz tu przez godzinę i nawet nie próbuj niczego kombinować. Zresztą będę miał Cię na oku. Najlepiej by było jakbyś się trochę przespała.
- Najlepiej z Tobą.
- … - uśmiechnął się dobrze wiedząc, że powiedziała to specjalnie, bo jest na niego zła, czego zresztą nie ukrywała – Ciesz się, że nie położyłem Cię na oddziale i nie kazałem zrobić wszystkich badań. Ale to na razie.
- Nie na razie, bo zaraz idę do domu.
- To się jeszcze zobaczy. Leż i śpij. Ja idę do Leona.
- Maks…
- Też Cię kocham! – odpowiedział głośniej wychodząc z pokoju kompletnie nie zwracając uwagi na jej protesty.
Z jednej strony była na niego zła za to, że się tak upiera i nie chce jej odpuścić, ale z drugiej podobało jej się to, że tak się przejmuje i o nią troszczy. Teraz wie, jak to jest być pacjentką doktora Kellera.
Zmierzał właśnie do gabinetu ordynatora chcąc poinformować go o tym, co dzieje się z jego córką, tak na wszelki wypadek gdyby wszedł do pokoju lekarskiego i zastał ją podłączoną do kroplówki. Na pewno zdziwiłby się tym widokiem, dlatego Maks wolał go uprzedzić. Jednak wezwanie na SOR było w tym momencie ważniejsze.
Zwykłe pobicie i dwóch pacjentów z rozcięciami łuku brwiowego i ręki. Na szczęście tylko to. W dodatku z pomocą Jivana uporali się z tym w kilka minut.
- Dobrze, że przyszedłeś wcześniej. – przyznał zamykając się z nim w jego gabinecie
- A, co nie dałbyś sobie rady z tymi po obijańcami?
- Z zamkniętymi oczami. Chodzi o Alicję.
- O Alicję. Proszę. Mogłem sie domyślić. Jeśli Maks Keller ma problem to musi on być związany z Panią doktor.
- Możesz być przez chwilę poważny?
- Aż tak? – spytał odwracając wzrok w stronę otwieranych przez kogoś drzwi
- Hej Jivan, o Maks. Lepiej trafić nie mogłem. Alicja mówiła Ci, jaki dałem jej przypadek?
- Przypadek? Nie, nie mówiła.
- Wyrostek przy bliźniaczej, zagrożonej ciąży.
- Jak bliźniacza to zazwyczaj zagrożona.
- Mówiła, że pierwszy raz trafił jej się taki wyrostek. Ale poszło bez komplikacji. – wyjaśnił siadając na leżance
- Co was obu do mnie sprowadza? Mam nadzieję, że dwa, różne problemy.
- Powiedziałeś, że dzisiaj operowałeś z Alicją?
- Może nieco ponad godzinę temu skończyliśmy.
- I wszystko było w porządku w trakcie?
- W porządku. Bez niespodzianek. Mama i dzieci czują się dobrze.
- Sylwia znalazła Alicję przed szpitalem. Jak przyszedłem do nich to była ledwo przytomna.
- To nie po raz pierwszy.
- Wiem. Dlatego teraz jej nie odpuszczę.
- Zawroty głowy i osłabienie może mieć różne podłoże.
- Chcesz żebym do niej zajrzał? – spytał przerywając im tę wymianę zdań Jivan
- Ale dyskretnie. I tak jest na mnie wystarczająco zła.
- Hehe domyślamy się.
- A, co jej zrobiłeś? Wsadziłeś w taksówkę i wysłałeś do domu, czy naskarżyłeś Jasińskiemu?
- Najpierw zaprowadziłem na EKG, a teraz leży w lekarskim i czeka aż kroplówka się skończy.
- EKG?
- Pojawiły się duszności. Nie wiem, czy to czasami nie ma czegoś wspólnego z tymi komplikacjami przy operacji. Nie wiem, czy robiła badania regularnie po oddaniu Leonowi tej wątroby.
- Znając Alicję to nie byłbym tego pewien.
- No właśnie też nie jestem.
- A przyszło Ci do głowy żeby zaprowadzić ją najpierw do niego? – spytał Adam wskazując wzrokiem na Wanata
- … nie.
- Hehe, ale mnie przyszło. Uznała, że nie ma takiej potrzeby. Nie wnikałem, co miała przez to na myśli.
- Zamknij się. Chyba by wiedziała, gdyby była w ciąży.
- Ty w sumie też powinieneś wiedzieć, czy jest takie prawdopodobieństwo.
- Dziwne, żeby nie było. Tak samo może być w ciąży, jak i może nie być.
- Nie wiem Maks. To Twoja kobieta.
- My Ci tylko próbujemy pomóc. Czasami najprostsze rozwiązania najtrudniej przychodzą do głowy. Może niepotrzebnie szukasz przyczyny tego osłabienia tam, gdzie go nie ma.
- Na EKG by wyszło.
- A, co Ci powiedział kardiolog?
- Że serce pracuje bardzo nierówno. W sumie nic więcej.
 - Nie równo?
- … szlak by was trafił. – stwierdził po chwilowym namyśle chcąc wyjść z gabinetu Jivana i iść prosto do Alicji chcąc upewnić się, czy czasami rzeczywiście szuka przyczyny nie tam gdzie powinien.
- Maks! Stój. – zatrzymał go Piotr nieco rozbawiony zachowaniem kolegi – Co chcesz zrobić. Pójdziesz do niej i zapytasz się, czy jest w ciąży? Powie Ci, to samo, co mnie. Bo może rzeczywiście nie jest. Może namów ją na wcześniejszy urlop, albo zwolnienie, jeśli Elżbieta nie da jej urlopu. Odpocznie to może wszystko samo się unormuje. Może to rzeczywiście tylko osłabienie. Za dużo się ostatnio u was działo. Ona musi to odchorować.
- I mam tak czekać? Alicja nie zgodzi się na urlop.  A już tym bardziej na zwolnienie.
- To zleć zrobienie jej dodatkowych badań.
- Albo lepiej po prostu ją o to poproś.
- Łatwo wam powiedzieć. Wiecie, jak trudno leczy się lekarza?
- Hehe wiemy. Zwłaszcza takiego jak Alicja.
- Ona najlepiej wie, co jej jest.
- No właśnie.
- Ma dzisiaj dyżur?
- Właśnie skończyliśmy.
-  Jutro ma całą noc.
- No to się dobrze składa, bo ja też. Pogadam z nią. Bez żadnych insynuacji.
- Ok. A Ty, co masz?
- Nic złego. Myślałem raczej o jakimś wypadzie gdzieś.
- My? W trójkę?
- A czemu nie? Bez żon, dziewczyn, dzieci.
- Jeśli o mnie chodzi to chętnie. Dogadajcie terminy ja się dostosuje. Tylko nie w sobotę, bo odstawiam matkę na lotnisko. Na razie.
Zostawił Piotra i Jivana samych kierując się od razu do szatni. Na dzień dzisiejszy skończył pracę i nie zamierzał zostawać dłużej. Musiał jeszcze tylko zdać relację z całego dnia Leonowi, a potem zająć się Alicją. Traf chciał, że Jasiński przechodząc właśnie obok pokoju lekarskiego zerknął w jego stronę zauważając leżącą na kanapie córkę.  Wszedł do razu do środka zamykając za sobą drzwi najciszej, jak tylko się to dało. Wyglądało na to, że spała, dlatego nie chciał jej obudzić, ale już sam fakt, że miała podłączoną kroplówkę udzielał mu wystarczającej informacji na pytanie, które mu się nasuwało na usta. Podszedł do niej siadając na brzegu kanapy delikatnie dotykając dłonią jej czoła.
- Mmmm.
- Ciii. Śpij.
- Nie, tylko nie Ty. – odezwała się bez trudu rozpoznając głos ojca – To był pomysł Twojego pupilka. – wyjaśniła szybko chcąc się podnieść.
- Leż. Kroplówka jeszcze się nie skończyła.
- Nie szkodzi.
- Ala. Ze mną chcesz się kłócić?
- Mówiłam mu, że to jest niepotrzebne. Zrobił tylko zamieszanie.
- Skoro Maks tak zadecydował to znaczy, że miał podstawy.
- Pewnie, że miałem.
- Oo świetnie, ze jesteś. Pogadajcie sobie, ale beze mnie. 
- Poczekaj do końca. Tych kilka minut Cię nie zbawi.
- Tato proszę Cię, powiedz mu coś. Chcę jechać do domu.
- Poczekaj tych kilka minut. Kroplówka się skończy to pojedziemy razem.
- Przyniosłem Ci rzeczy.
- … - zmierzyła Kellera spojrzeniem wiedząc, że jest na przegranej pozycji, bo ojciec będzie po jego stronie. I w sumie wcale ją to nie dziwiło, ale ten upór Maksa momentami był dla niej nie do zniesienia. Uległa jednak i tym razem.