poniedziałek, 10 marca 2014

Cz. 17 – Rozumiem, że czujesz się tu bezpieczniej niż u mnie…



Kolacja i wieczór u Leona dobiegł końca i w końcu za pozwoleniem Leona mogli zniknąć za drzwiami pokoju Alicji uzyskując w ten sposób odrobinę prywatności. Wiedziała, że ze względu na to, że nie często maja z Maksem możliwość spędzenia razem większej ilości czasu to teraz oboje będą chcieli zaczerpnąć z tej okazji jak najwięcej dla siebie. Nie zważając na obecność Jasińskiego w domu udało im się odseparować od wszystkie, co niezbędne przynajmniej na jakiś czas, a skupić się tylko i wyłącznie na sobie nawzajem.
- Już dawno nie miałem tak nieustabilizowanego życia intymnego, jak teraz. – zażartował przytulając ją do siebie ciesząc się z tej chwili, kiedy są sami i to w dodatku tak blisko nie tylko siebie, ale i ze sobą jak tylko jest to chyba możliwe.
- Z tego, co pamiętam to od czasu wyjazdu Beaty byłeś sam, wiec teraz chyba nie masz, co narzekać. Bywało gorzej.
- Ale mogłoby być lepiej. Możesz nocować u mnie. Właśnie, dlaczego nawet, jeśli oboje mamy wolne nocki to nie zawsze spędzamy je razem, co? Nudzisz się mną, przyznaj.
- Hehe jesteś niepoważny.
- Tylko pytam.
- Chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy. Nie uda Ci się to.
- Nie rozczula Cię biedny Maks Keller?
- A jesteś biedny?
- Biorąc pod uwagę to ile czasu spędzamy razem, a ile moglibyśmy spędzać, to mam prawo uważać, że to trochę mało. Nie musimy spędzać tego czasu u mnie. Jak widać pod dachem Twojego ojca też może być całkiem przyjemnie. – stwierdził z uśmiechem
- Całkiem? Hehe, jesteś okropny.
- Jestem okropny, bo chcę Cię mieć w końcu przy sobie.
- Przecież masz.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- To się tu wprowadź. Ojciec na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- Ale ja mam mieszkanie.
- Ale nie mieszkasz sam.
- Na to samo wychodzi.
- Odkąd przeniosłam się do Torunia, to ciągle jestem na walizkach. Chcę w końcu na dłużej zatrzymać się w jednym miejscu.
- I wolisz u Leona, niż u mnie?
- Na dobre nam to wyjdzie. Zresztą już to przerabialiśmy. Nie odpowiada Ci tak jak jest teraz?
- Nie to chodzi. Doceniam bardzo to, że mi zaufałaś i, to w każdej dziedzinie i że dzięki temu z niektórymi rzeczami nie musieliśmy zwlekać, ale właśnie też dla tych niektórych rzeczy fajnie byłoby mieć siebie nawzajem dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Wiedziałam, że chodzi Ci tylko o sex. – z rozbawieniem klepnęła go w ramię patrząc na jego również roześmianą twarz
- Hehe, no to dość istotne.
- Maks.
- No, ale sama pomyśl. Nie musielibyśmy się umawiać.
- Ale ja nie zamierzam się z Tobą umawiać.
- Ale przecież przeszkadza Ci to, że Leon kręci się gdzieś tam za ścianą.
- No niestety nie stać mnie na własne mieszkanie.
- U mnie nie musielibyśmy się krępować.
- Maks…
- Wiem. Nie musisz mi tego mówić kolejny raz, ale matka wkrótce się wyprowadzi.
- Maks dajmy sobie czas. Zrozum, że ja chcę trochę spokoju w naszym życiu. Tutaj to mamy.
- Rozumiem, że czujesz się tu bezpieczniej niż u mnie…
- Właśnie. W jakimś sensie tak jest. Maks kiedyś przyjdzie taki moment, że zamieszkamy znowu razem. Może rzeczywiście ten wyjazd dobrze nam zrobi.
- Co do tego nie mam wątpliwości. I mam nadzieję, że kiedy wrócimy moich rodziców już tu nie będzie.
- … – nie odpowiedziała nic, jedynie westchnęła przytulając głowę do jego ramienia
- Co?
- Nic, po prostu to trochę przykre, że mówisz w taki sposób o swoich rodzicach.
- Nie byłoby powodu to bym nie mówił.
- Jeszcze niedawno było zupełnie inaczej.
- Bo mnie okłamywali.
- Dla Twojego dobra.
- Dlaczego ich usprawiedliwiasz?
- Bo są Twoimi rodzicami i wiem, że prędzej, czy później zacznie Ci ich brakować. Tym bardziej, że jesteś z nimi zżyty.
- Ale teraz mam Ciebie.
- Maks to co innego. Inna relacja. Ja kiedyś też udawałam, że świetnie sobie radzę z mamą bez ojca. Ale kiedy zabrakło również mojej mamy, to dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełniłam nie pytając jej o ojca. Znacznie łatwiej byłoby mi przejść przez jej chorobę i to, co działo się później. Nie chcę żebyś coś przeoczył i później tego żałował.
- Chcę żyć z Tobą a nie z nimi. A w obecnej sytuacji tego się nie da pogodzić.
- Maks, ja Twojego ojca… boję się go i to mi raczej nie minie. Nie minie mi też niechęć w stosunku do niego, ale Ty to, co innego. Przez całe życie chciał dla Ciebie jak najlepiej.
- I z dobrego serca wszedł mojej narzeczonej do łóżka. Myślisz, że to też było z myślą o mnie?
- Nie bądź ironiczny. Nie wiem, jak to funkcjonuje, może rzeczywiście to przez chorobę, ale to jest tłumaczenie, które Ty powinieneś wziąć teraz pod uwagę. Ja nie dam rady, ale Ty masz prawo w to uwierzyć. Ja nie mogę mieć do Ciebie o to żalu.
- Nie ma żadnego wytłumaczenia tego, co zrobił.
- Twoja mam najwyraźniej właśnie przyjęła to do siebie. Uznała, że Twój ojciec jest chory i teraz łatwiej jest jej przejść na tym do porządku dziennego.
- To jest jej problem. Jest w to wszystko zamieszana od środka. Ten problem jest od lat. Ona sama powinna teraz przejść jakąś terapię. Może to by ją przekonało do tego, żeby go zostawić… Powinienem wcześniej na to wpaść.
- Na dobrą sprawę wszyscy powinniśmy przejść jakąś terapię. – stwierdziła po raz pierwszy od tego nieprzyjemnego zdarzenia z Kellerem odważyła się dopuścić do głosu właśnie tę myśl. Nie miała wątpliwości, co do tego, że Maks słyszał jej słowa, ale nie skomentował ich w żaden sposób, co nawet było jej teraz na rękę.
Z niezbyt dokończoną rozmową zasnęli oboje w poczuciu, że wcale nie będzie łatwo im wrócić do normalności. Spała przytulona do Maksa, ale nie długo. Kiedy się przebudziła był środek nocy. Założyła na siebie piżamę i po ucałowaniu Maksa zeszła na parter chcąc się czegoś napić. Zdziwiło ją tlące się światło w salonie. Szybko jednak przypomniała sobie telefoniczną rozmowę z siostrą. Uśmiechnęła się do siebie domyślając się, że najwyraźniej Beata nie myliła się, co do ojca. W końcu, dlaczego miałaby się mylić. Zna go przecież na wylot. Nie to, co ona. Oni tak naprawdę z Leonem dopiero się poznają i często jeszcze zaskakują, co jednak nie przeszkadza im w nawiązywaniu coraz silniejszej więzi. Teraz już ciężko byłoby jej przyzwyczaić się do życia bez Leona. I rzeczywiście coraz częściej żałowała, że nie poznali się wcześniej. Mogła przecież naciskać na matkę i dociekać prawdy o swoim ojcu. Na szczęście Leon okazał się być niebywale ciepłą osobą i bez trudu udało mu się obudzić w sobie odpowiednie uczucia. Teraz już nie miała wątpliwości, co do tego, że na Leona zawsze może liczyć. A to, że bywał nadopiekuńczy to dla niej było atutem. W końcu niedane jej było wcześniej tego zaznać.
Nalała sobie wody i ze szklanką w ręku weszła do ojca. Siedział na kanapie z jakąś książką w ręku i najwyraźniej czekał na powrót swojej młodszej córki do domu.
- Mogę?
- Pewnie, że możesz. Chcesz się poprzytulać przed snem? – spytał z uśmiechem obejmując ją ramieniem, kiedy usiadła obok niego
- Maks zajmuje strasznie dużo miejsca w łóżku.
- Mam go wyprosić, żebyś się wyspała?
- Przeciwnie. Chciałam Cię zapytać, czy miałbyś coś przeciwko, gdyby nocował tu częściej.
- Nie musisz mnie pytać. Może się tu nawet wprowadzić, jeśli tylko tego chcesz.
- Dziękuję… czekasz za Beatą?
 - Nie.
- Hehe nie. Nie umiesz kłamać.
- Ja nigdy nie kłamię.
- Mhm, oczywiście. Nie musisz się o nią martwić.
- Nie muszę? Jesteś tego pewna? – spojrzał na nią uważnie, dobrze zdając sobie sprawę z tego, dlaczego to mówi, dlatego też nie zamierzał uwierzyć Alicji w żadne słowa, którymi będzie zapewne próbowała przekonać go do większego dystansu, co do postępowania młodszej córki
- Ona szuka swojego miejsca na ziemi. Pozwól jej na to.
- No i dobrze, niech szuka, ale z rozwagą. Po ostatnich występkach mogłaby się już czegoś nauczyć.
- I na pewno się nauczyła. Ja kiedyś też szukałam i popełniłam nie jedną głupotę.
- Na pewno nie takie jak Twoja siostra.
- Tego nie wiesz… przepraszam nie to chciałam powiedzieć. – przeprosiła szybko zdając sobie sprawę z tego, jak jej słowa mogły dla niego zabrzmieć – Nie martw się o Beatę. Jeśli coś będzie nie tak, to przecież wiesz, że sama do Ciebie przyjdzie. Prędzej, czy później i tak o wszystkim Ci powie. Tylko najpierw musi się sama tym nacieszyć. Cokolwiek to jest.
- I właśnie o to mi chodzi. Jak mam się nie martwić o swoje dziecko, kiedy nie wiem, gdzie jest, co robi i z kim. Powinna się cieszyć i docenić to, że nie wiszę jej na telefonie przez całą tę noc.
- Hehe, tato nie bądź despotą.
- Martwię się o was obie tak samo. Tylko na inny sposób.
- Wiem, ale ja jakoś sobie poradzę. I muszę to zrobić sama. A Beata… u niej chyba właśnie zaczyna się układać.
- Niech się układa, ale dlaczego tak szałaputnie.
- Hehe, bo taki ma charakter?
- Po matce. Zawsze wszystko musi być tak, jak ona chce i zawsze wszędzie jej pełno.
- To się nazywa pozytywne nastawienie do życia.  
- Ostatni raz kiedy jako tako miała to życie poukładane to było jeszcze za czasów Maksa.
- Nie przeszkadza Ci to? – spytała z delikatnym uśmiechem
- Maks?
- Mhm. To, że był z Beatą, teraz jest ze mną.
- To są sprawy miedzy wami. Jeśli między waszą trójką nie ma z tego powodu konfliktów, to dlaczego mnie miałoby to przeszkadzać?
- Nigdy Ci nie przeszkadzało?
- Nie. Widziałem, jak za Tobą biega.
- Ale to było, przed powrotem Beaty i nie wiedziałeś, że jestem Twoją córką.
- Traktuje Maksa jak syna. Zawsze zależało mi na tym, żeby był szczęśliwy, a widziałem, że stracił dla Ciebie głowę. A Beata popełniła ogromny błąd i wcale się nie dziwię, że Maks nie dał się zaciągnąć w jej sidła po raz kolejny. Myślę, że nie myśleli z Beatą o życiu poważnie. Dobrze się ze sobą bawili, kochali się, ale raczej ciężko byłoby Masowi stworzyć z Beatą poważny związek oparty na rodzinie. Za dużo podobieństw charakterów.
- Myślisz, że ze mną mu się uda?
- Chcesz tego?
- … nie wiem, czy już teraz, ale kiedyś, jeśli będzie nam dane, to tak. Ale tyle się wydarzyło miedzy nami, że teraz boję się wybiegać tak daleko w przyszłość. Wszystko potoczyło się tak szybko. Jadąc tu do Torunia nie myślałam, że aż tyle wydarzy się w moim życiu.
- Za dużo.
- Być może, ale z dwóch powodów na pewno dobrze, że tak się stało. W zasadzie powinnam być wdzięczna Krzysztofowi, że między nami potoczyło się tak, jak się potoczyło. Inaczej nie przyjechałabym do Torunia. A tak nie miałam wyjścia. Musiałam znaleźć sobie inne miejsce. Na szczęście zdążył mnie tu przywieźć wcześniej.
- Krzysiu narozrabiał, a to Ty zmieniłaś przez niego prawie całe swoje życie.
- Z perspektywy czasu nie żałuję.
- Straconej miłości zawsze się żałuję.
- Nie wiem, czy to była taka wielka miłość, skoro tak szybko udało mi się po niej pozbierać. Co jednak nie zmienia faktu, że nadal jest mi bliski. Dużo dla mnie zrobił. Przedłużył mamie życie. To przede wszystkim. To też Ci nie przeszkadza?
- To, że byliście razem?
- Mhm.
- … staram się o tym nie myśleć.
- Ale coś sobie myślisz. Byłam naiwna?
- Nie dlaczego? Sama dobrze wiesz, co Cię do niego zbliżyło. Miłość nie wybiera. Był blisko Ciebie przez ten trudny czas w Twoim życiu to nic dziwnego, że stał się kimś ważnym.
- Byli kiedyś z Elą razem, prawda?
- Ciężko mi stwierdzić, co to tak naprawdę było. Byli bardzo skomplikowani.
- Za to teraz dogadują się coraz lepiej.
- To aż tak widać?
- Znam Krzysztofa i wiem, jak się zachowuje, kiedy mu na czymś, lub na kimś zależy.
- To nawet dobrze, że to widzisz. Przynajmniej nic głupiego nie przyjdzie wam z Beatą do głowy.
- Wiem, że się tylko z Elą przyjaźnicie. I ok., fajnie.
- No. Cieszę się, że to rozumiesz.
- Tyle jeszcze do mnie dociera. Czytasz o kolejnych cudach medycyny? – spytała spoglądając na okładkę trzymanej w dłoni przez Leona książki
- Cuda się zdarzają.
- W medycynie też?
- Zawsze zadawałaś tyle dociekliwych pytań? – zażartował wymuszając w ten sposób na córce uśmiech
- Nie wiem. Mama chyba nie narzekała. Podobno, kto pyta nie błądzi. Przyznaj się lepiej, że nie znasz odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Oczywiście, że nie znam. Dlatego Beata jest, taka, jaka jest. Wiedziała, że na wszystko jej nie odpowiem, dlatego nie pytała, a teraz błądzi.
- Oj czepiasz się jej.
- Raczej tego, co robi.
- Zawsze jej tak pilnowałeś?
- A, co? Skarżyła Ci się. – domyślił się doskonale przecież znając swoją młodszą córkę. Zamierzał nawet zagłębić się w ten temat, ale odgłosy dobiegające z przedpokoju skutecznie go przed tym powstrzymały. Spojrzał tylko na Alicję, na co ona się jedynie uśmiechnęła czekając na to, aż w drzwiach salonu pojawi się Beata
- O hej. A wy jeszcze nie śpicie?
- Hej. Skąd moje drogie dziecko wraca?
- Oj tato. Mówiłam Ci tyle razy żebyś się tak nie martwił. Ja nie rozumiem, po co Ty zawalasz te noce przeze mnie. A teraz jeszcze wciągasz w to Alę. Dałbyś już spokój. Jestem dużą dziewczynką jak widać i świetnie dam sobie radę.
- Ciekawe, czy będziesz tak samo mówiła, kiedy będziesz miała swoje niesforne dzieci.
- Nie będę miała dzieci, jeśli podczas każdej randki będę miała świadomość, że siedzisz w domu i na mnie czekasz zastanawiając się nad tym, co robię i z kim.
- Beata, hehe. – zaśmiała się chcąc powstrzymać siostrę przed nadmiernymi słowami. W końcu słuchaj jej ojciec, a chyba lepiej żeby nie wiedział zbyt wiele
- A, Ty, co się śmiejesz? Miałaś mi pomóc. Tak można na was wszystkich polegać.
- Przecież jeszcze nie zapytałem gdzie byłaś. A już tym bardziej, z kim.
- Ale zapytasz, wiec Cię ubiegnę. Byłam najpierw z dziewczynami, potem dołączyli tacy fajni faceci… – wyznała nie kryjąc przy tym swojego zadowolenia – postawili po drinku, a potem…
- Po drugim i trzecim i potem kolejnym. – dokończyła za siostrę nie chcąc, aby pod wpływem wypitego alkoholu powiedziała przy ojcu coś, czego potem będzie żałowała albo, czego nie będzie pamiętała
- No właśnie. A gdzie jest Maks?
- Śpi.
- Śpi? Sam?
- No chyba sam.
- Hehe, Ala no co Ty, taki facet.
- Hehe, chodź na górę.
- Do Maksa.
- Ja do Maksa, a Ty do siebie.
- Hmmm, no dobra. Lepiej, że z Tobą niż jakby miał nam całkiem uciec.
- Beata…
- Oj tato, taka jest prawda. I też idź spać. Jestem już w domu, cała i zdrowa. Kładę się do łóżka i idę spać.
- Widzisz, jaka grzeczna. Też pójdę. Dobranoc. – pożegnała się z uśmiechem całując Leona w policzek
- Dobranoc.
Odprowadził obie córki wzrokiem nie mogąc się nadziwić jak dwa różne charaktery mają. Chociaż w sumie nie ma się, co dziwić, bo przecież miały zupełnie inne matki. Na szczęście dopatrywał się w nich również swoich cech. Przede wszystkim upór. Obie są tak samo uparte i tak samo walczą o swoje tyle, że czasami w różny sposób do tego dochodzą. Najważniejsze jednak dla niego jest teraz to, że ma je obie przy sobie i wygląda na to, że obie czasami potrafią się jeszcze dopomnieć o jego wsparcie, bo tak właśnie odebrał zachowanie Alicji zanim dołączył do nich Maks. Tamta rozmowa dała mu sporo do myślenia.