czwartek, 31 października 2013

Cz. 2 – Przydałoby Ci się odpocząć.


Znaleźli Leona przed salą jednego z pacjentów. Po jego minie mogli wyczytać, że chyba jest trochę zniecierpliwiony ich nieobecnością, co skomentował jedynie wzrokiem. Wypowiedziała w stronę ojca, krótkie „przepraszam”, po czym puszczając dłoń Maksa weszła do sali pacjenta. Pierwsza sala, druga, trzecia i kilka kolejnych przebrnęli w miarę normalnie, ale Maks czuł, że to, co nieprzyjemne w trakcie tego obchodu jest jeszcze przed nimi. W końcu był w szpitalu przez cała noc i wiedział, jakich pacjentów maja na oddziale.

- Dzień dobry. 
- Dzień dobry, no w końcu się Pana doczekałem, Panie ordynatorze. Cała noc mnie tu męczą. 
- To znaczy? – spytał przeglądając kartę pacjenta 
- Miałem mieć robione badanie i co? W nocy o mało, co a z bólu bym się wam tu przekręcił, a ten młody nic z tym nie zrobił.
- Z tego, co dobrze pamiętam, to badania miały być robione dzisiaj. I będą. 
- Ale w nocy wszystko mnie od środka paliło. Mówiłem pielęgniarce i Pana koledze, że źle się czuję, ale nic nie zrobili. A tak w zasadzie, to on nie miał dla mnie czasu. 
- Doktorze Keller? Co się działo z pacjentem w nocy? – spojrzał znacząco na Maksa czekając na jego relacje. Wiedział, że Maks jest doskonałym lekarzem i raczej nie miał wcześniej okazji do wysłuchiwania jakichkolwiek skarg na jego temat, a tym razem pacjent ewidentnie się skarżył. Alicja czuła się nieco niezręcznie w tej sytuacji. Przejęła od ojca kartę pacjenta czekając na odzew ze strony Maksa. Nie była to dla niego miła sytuacja.
- Coś złego się działo, a on nawet nie zwrócił na to uwagi. Człowiek mógłby wam się przekręcić na tamten świat, a on by nawet nie zauważył. 
- Niech mnie Pan nie obraża, dobrze? Kazałem podać panu środki rozkurczowe i przeciwbólowe, ale nic więcej nie mogłem zrobić. A źle się Pan czół, bo ma Pan arytmie. 
- Leczę się u was na żołądek, a nie na serce.
- Ale nie rozumie Pan, że nie mogłem zrobić Panu gastroskopii w takim stanie?! 
- Doktorze. – upomniał go Leon powstrzymując go przed wypowiedzeniem kolejnych słów w stronę pacjenta
- Przepraszam. 
- W takim razie Pan nie leczy, tylko zalecza, doktorze. – twardo spuentował pacjent słowami, które mocno trafiły w Maksa. Chciał, coś odpowiedzieć, ale spojrzenie Leona i Alicji go przed tym powstrzymały. Jednak nie zdołał zostać w Sali do końca rozmowy. Wyszedł mocno wzburzony zostawiając Alicję i Leona samych. Doprowadzili rozmowę z pacjentem do końca, po czym zajrzeli jeszcze do pozostałych dwóch pacjentów, po czym skończyli obchód. Czuła, że Leon tak po prostu nie zostawi tej sprawy. I co gorsze czuła, że to skomentuje. 
- Co się z nim dzieje?
- Z kim? 
- Jeszcze żaden pacjent nigdy się tak nie skarżył na Maksa. 
- Dobrze wiesz, że miał racje. Też nie zrobiłbyś mu tej gastroskopii.
- Beata mówiła o jakiejś kolacji dzisiaj. Będziecie? 
- Chyba tak. Tato przepraszam.
- Oczywiście idź do niego. I powiedź, że rozprawie się z nim później. 
Szukała go zaczynając od pokoju lekarskiego. Nie było go tam, więc zajrzała do kafeterii, ale tam też nie było po nim śladu. Tak na prawdę domyślała się, gdzie go znajdzie, ale skoro już przechodziła obok tych dwóch miejsc, to zajrzała tam dla pewności. Zjechała windą do piwnicy szpitala. Maks zawsze jej się tu chował. Wiedziała, że poza salą operacyjną piwnica jest jego ulubionym miejscem. Nie było, Jivana, więc nawet nie miałby, z kim poćwiczyć i porozmawiać, ale mimo tego spodziewała się, że właśnie tam go zastanie. Zdziwiła się, gdy wchodząc do piwnicy jedyne, co zobaczyła to ciemność. Trochę rozczarowana wróciła na piętro rozglądając się po drodze.
- Szukasz kogoś? 
- Hej. – uśmiechnęła się delikatnie do stojącego już obok Piotra 
- No hej.
- Szukam Maksa. Zniknął mi gdzieś po obchodzie. 
- Znajdzie się. Wszystko w porządku? 
- Tak.
- Maks jest na zewnątrz. 
- Dzięki. Zajrzę do Ciebie później. 
Podążając w kierunku, który wskazał jej Piotr wyszła ze szpitala zauważając Maksa krążącego przy parkingu. Zanim zdążyła podejść usiadł na jednej z ławek. Chwilę potem niepostrzeżenie dla niego przysiadła się obok. Milczeli przez dłuższy moment. Widziała, że Maksowi nie spieszy się do rozmowy, dlatego dała mu jeszcze parę minut spokoju.
- Pogadasz ze mną w końcu, czy mam tak marznąć bez celu? – spytała w końcu z lekkim uśmiechem. Nie powiedziała tego specjalnie. Rzeczywiście nie było jakoś specjalnie ciepło. Nie wzięła ze sobą kurtki, bo nie spodziewała się, że znajdzie go na dworze, dlatego objęła dłońmi ramiona chcąc, chociaż trochę uchronić się przed zimnem 
- Chodźmy. – chwycił ją za rękę wstając z ławki
- Co? 
- Idziemy. Nie chcę żebyś mi zmarzła. 
- Kochanie, nie przejmuj się tym pacjentem. Ojciec się nim zajmie.
- Słyszałaś, co powiedział? 
- Był zły. Nie dziw mu się. Jest rozdrażniony, ale to normalne przy jego dolegliwościach. Idź, połóż się trochę. Odpoczniesz. Jakoś zleci ten dyżur.
- Leon bardzo zły? 
- Wie, że to Ty miałeś racje, ale nie przywykł do tego, że ktoś się na Ciebie skarży. 
- Nie zdziwię się, jeśli to się zacznie powtarzać.
- Niby, dlaczego? 
- Tak czuję. 
- Idziemy.
Tak jak mu poradziła tak też zrobił. Położył się na kanapie w pokoju lekarskich korzystając z tego, że akurat nikogo innego w nim nie było. Leon rządził u siebie w gabinecie, Guła operował, a Alicja krążyła gdzieś po szpitalu. Nie chciała mu przeszkadzać, więc zajrzała najpierw do swoich pacjentów, a później za namową Sylwii usiadła z nią w kafeterii zamawiając kawę. Wróciła po prawie dwóch godzinach. Uśmiechnęła się widząc spokojnie śpiącego Maksa. Usiadła przy biurku zajmując się uzupełnianiem dokumentacji pacjentów. Nawet nie spostrzegła, kiedy do pokoju weszła Elżbieta. 
- Tu jesteście. Dzień dobry. 
- Dzień dobry.
- Ja do Maksa. 
- Maks właśnie… – nie wiedziała jak wytłumaczyć śpiącego na kanapie lekarza. Dziwiła się trochę, że się do tej pory nie przebudził, ale miał prawo być zmęczony 
- Właśnie widzę. Maks. Maks! – podniosła nieco głos nie widząc reakcji ze strony Kellera – Co mu jest?
- Jest zmęczony. Miał nocny dyżur. 
- To wiem. Obudź go, dobrze? – poprosiła podchodząc do biurka i opierając się o nie 
- Maks, Maks obudź się.- dotknęła jego ramienia przysiadając przy nim na kanapie
- Hm? Coś się stało? – spytał jeszcze nie do końca świadomy tego, co się wokół niego dzieje 
- Tego właśnie chciałabym się od Ciebie dowiedzieć. – odpowiedziała mu Elżbieta, co było dla niego wyraźnym znakiem 
- Chodzi o tego pacjenta tak?
- Facet wzywa mnie do siebie, bo nie jest w stanie wstać z łóżka i mówi mi, że czuje się zaniedbany przez jednego z moich najlepszych lekarzy. 
- Skoro tak czuje. 
- Rozmawiałam z Leonem. Wiem, jak to wygląda z punktu medycznego, ale nie możesz wychodzić z sali pacjenta w trakcie obchodu.
- Obraził go. 
- Być może nie on pierwszy i nie ostatni. A Ty go nie broń. Następnym razem spróbuj nad sobą zapanować.
- Spróbuje. 
- Mam nadzieję. Nie chciałabym żeby taka sytuacja się powtórzyła. A tak w zasadzie to, co Ty tu jeszcze robisz, po nocnym dyżurze? – spytała już całkiem łagodniej. Żadne z nich nie odpowiedziało, dlatego Ela spojrzała na tablice dyżurów. – Może idź się położyć do gabinetu Jivana, albo do tej waszej piwnicy. Nikt by Ci tam nie przeszkadzał. 
- Nie trzeba.
- Uważam, że powinieneś pomyśleć o urlopie. I nie mówię tego tylko ze względu na tę dzisiejszą sytuację. Przydałoby Ci się odpocząć. 
- Nie ma takiej potrzeby. Jak zmienię zdanie to Cię poinformuję. – Ela jedynie obdarowała go swoim spojrzeniem, wychodząc spoglądając jeszcze na Alicję. Zdaje się, że obie myślały tak samo. Po wyjściu Elżbiety, Alicja spojrzała się wymownie na Maksa. 
- Nie mów nic, ok.? Nic nie mów. Wszystko wiem.
- Co? 
- Myślisz dokładnie tak samo jak ona.
- To może coś w tym jest. 
- Rozmawialiśmy już o tym. Żaden urlop nie wchodzi w grę.
- Maks…
- Ala ja zwariuje, jak będę siedział całymi dniami w domu. 
- Odpocząłbyś.
 - Od czego? Od pracy? Nie ma potrzeby. 
- Wiesz, że się o Ciebie martwię. 
- Nie musisz. Wszystko jest w porządku, ale chyba odpuszczę sobie dzisiaj tę kolację Beaty. Zostanę w domu. Przyjedziesz do mnie jutro? 
- Przyjadę.- zapewniła go swoim ciepłym przekonującym głosem. Jego przeżycia z Somali były dla niej jedną wielką niewiadomą, o której chciała się dowiedzieć, ale Maks jak dotąd nie wykazał się chęcią rozmowy o tym, a ona ze swojej strony nie chciała na niego naciskać. Pożegnali się, gdy Keller kończył dyżur i jedyny kontakt, jaki ze sobą mieli przez resztą dnia to kilka wymienionych między sobą smsów. Wiedziała, że jest zmęczony prawie dwudziestogodzinnym dyżurem, wiec dała mu spokój.

...