Po wyjściu Maksa usiadła jeszcze z Leonem
i Beatą w salonie, ale nie specjalnie miała ochotę na wesołe rozmowy i
nawet słowne utarczki ojca i siostry nie wprawiły jej w dobry nastrój.
Czuła zmęczenie, ale przeczuwała też, że będzie to powodem jej
dzisiejszego problemu ze snem. Podobno im bardziej człowiek jest
zmęczony, tym ciężej jest mu zasnąć. W jej przypadku już kilka razy się
to sprawdziło, wiec nie zamierzała męczyć się sama w swoim pokoju i
zmuszać się do snu. Wolała od czasu do czasu włączyć się do rozmowy
Leona i Beaty dając im w ten sposób znać, że nadal jest obecna nie tylko
ciałem, ale i duchem. W miedzy czasie dostała wiadomość od Maksa, że z
samego rana umówił się z Jivanem na piłkę, więc teraz już była pewna, że
nie zobaczą się rano, a prawdopodobnie dopiero popołudniu, kiedy ona
wróci z pracy, ale przecież to jeszcze nie tragedia.
- Tato, a może zabralibyśmy Alicję na ryby? Wiesz gdzie. W razie, czego powinna wiedzieć, gdzie nas szukać.
- W razie, czego? – zapytała wyrywając się ze swojego zamyślenia
- Dobry pomysł. Musimy tylko wygospodarować sobie trochę czasu.
- Zdaje się, że mamy wolną niedzielę.
- Co wy kombinujecie?
- Chcemy Cię wywieźć za miasto.
- Nie dam się nigdzie wywieźć.
- Nie masz nic do gadania, prawda tato?
- Oczywiście, że nie.
- Ale mnie nudzi łowienie ryb.
- A łowiłaś kiedyś?
- Nie.
-To skąd wiesz, że Cię to nudzi?
- Oj tato. Wiem, bo wiem.
- Odpowiedź godna pięciolatki. „Nie, bo nie”
-Tato!
- I jeszcze tupnij nogą.
- Hehe, a podobno to ja jestem młodsza.
- Też czasami jesteś nie do wytrzymania.
- Tato! – zareagowała niemal tak samo jak Alicja i z naburmuszoną miną zakładając rękę na rękę
- Jedna warta drugiej.
- Po kimś to mamy. To, co? Plany na niedzielę już mamy? Tato?
- Mamy, mamy.
- Dajcie spokój. Ja naprawdę nie lubię ryb.
- Ale nas lubisz.
- O jejku, niech wam będzie. Idę spać, bo rano nie wstanę.
- To Cie obudzę.
- Tatoooo.
- Dobranoc.
Z
uśmiechem opuściła salon chwilę potem znikając najpierw w łazience, a
następnie w swoim pokoju przeczuwając, że prawdopodobnie będzie tematem
dalszej rozmowy siostry z ojcem. Nie przejmowała się tym jakoś
specjalnie, ale zdawała sobie sprawę z tego, że w ostatnim czasie mogła
przysporzyć im kilka powodów do obaw i zmartwień jej samopoczuciem, tak
jak chociażby minionego nocnego dyżuru. Wiedziała, że Leon był na nią
trochę zły i teraz pewnie jeszcze bardziej będzie ją obserwował, ale
akurat to wcale jej nie przeszkadzało. Za dzieciństwa nie czuła takiej
ojcowskiej troski, wiec teraz było to dla niej nawet przyjemne.
Z
samego rana po zjedzonym śniadaniu dała się namówić Leonowi na wspólną
podróż do pracy. W końcu i tak jechali w jednym kierunku, wiec nie było
potrzeby, aby każde z nich jechało swoim samochodem.
Kiedy Alicja wdrażała się w obowiązki Maks z Jivanem wracali właśnie do domu Adama i Ewy rozmawiając o rodzicach Kellera.
- Co Ty byś zrobił na moim miejscu?
- Na Twoim miejscu to zająłbym się Alicją.
- Nie mówimy o Alicji, tylko o moich rodzicach.
- A to nie ma powiązania?
- Oczywiście, że ma, ale nie o to chodzi. Słuchasz mnie w ogóle?
-
Słucham Cię już od prawie dwóch godzin i zastanawiam się, o co Tobie
tak właściwie chodzi? O Twoją relację, z matką, z ojcem, czy z Alicją?
-
Nie chodzi o mnie, tylko o moją matkę. Dla mnie ojciec nie istnieje,
ale matka chyba chce do niego wrócić. A jeśli to zrobi to…
- To nie będziesz się do niej odzywał. Ze względu na ojca oczywiście.
-
Ze względu na Alicję. Nie chcę jej narażać na niepotrzebny stres. To,
co się stało nadal w niej siedzi i wiem, że nawet spotkania z moją matką
są dla niej trudne.
- To jej tego oszczędź. Przynajmniej na razie. Daj jej trochę czasu.
- A matka? Jak mam ją przekonać żeby dała sobie spokój z ojcem?
- Nie przekonuj. Niech zrobi, jak chce.
- Mam pozwolić, żeby ją krzywdził.
- A nie pomyślałeś, że on też coś zrozumiał? A skoro Twoja mama nadal chce z nim być, to najwyraźniej go kocha.
- Ze strachu przed samotnością.
- Nawet, jeśli, to jest jej życie.
- Mam jej na to pozwolić?
-
Ty masz swoje życie, a ona swoje. Nie mówię, że masz przestać się
interesować tym, co się dzieje, ale też nie przesadzaj. Ty też nie
chcesz żeby ktoś wtrącał się między Ciebie i Alicję.
-
Ja jej w ogóle nie rozumiem. Całej tej sytuacji nie rozumiem. Wyszło na
to, że nie miałem pojęcia o tym, jak tak naprawdę wygląda ich życie. I
dlaczego nie stanęła po stronie Alicji, wiedząc, jaki jest ojciec?
- O to, to powinieneś zapytać matkę.
- Pytałem. I w dalszym ciągu nie wiem.
- A Twój ojciec teraz gdzie jest? Wraca do Szwajcarii?
-
Na razie w hotelu, a czy wraca? Pewnie tak. Podejrzewam, że czeka za
decyzją matki. Powinien się cieszyć, że Alicja nie poszła z tym na
policji.
- Bo nie miała z kim pójść.
- Też myślałem o tym, że może gdybym zachował się inaczej to…
- Powinieneś stanąć po jej stronie i powinieneś zapytać czy chce złożyć doniesienie, a ona grzecznie by Ci powiedziała, że nie.
- Może nie.
-
Byłeś jej narzeczonym. Kocha Cię i wie, jak ważny jest dla Ciebie
ojciec. Nie chciałaby was skłócić. Myślisz, że teraz jest jej łatwo.
- Jivan wiem, że nie, ale to przecież nie jej wina.
- Nie znasz Alicji?
-
Wiem jaka jest. Wiem, że to wszystko to tylko przykrywka i że wcale
sobie tak dobrze nie radzi. Mam wrażenie, że momentami jest w totalnej
rozsypce.
- Bo jest. Oboje jesteście.
- Filozof.
-
Nie trzeba być filozofem żeby to zauważyć. To jest oczywiste, że po
takich przeżyciach człowiek nie jest już tą samą osobą, co wcześniej.
Ale Ty nawet nie rozmawiałeś z nią o tym, co się działo na misji. I też
nie rozumiem, dlaczego.
- To nie jest łatwe.
- Ale to jest Alicja. Podobno ją kochasz.
Ostatnie
słowa Jivana trafiły do niego ze zdwojoną siłą. Kochał Alicję i tego
był zawsze pewny, ale Somalia odcisnęła na nim swoje piętno i wcale nie
było mu łatwo o tym mówić. Czasami nawet miał problemy ze swoimi
myślami, gdy wracał do tych kilku na szczęście minionych już miesięcy i
nie był przekonany, co do tego, jak się zachowa, kiedy w końcu zdecyduje
się podzielić tymi wydarzeniami z Szymańską. A czuł, że ten moment
zbliża się nieubłaganie.
...