czwartek, 19 grudnia 2013

Cz. 9 – Chciałabym żebyś z nim porozmawiał.



Przy pomocy Maksa w miarę szybko Alicja uporała się z pakowaniem. Wzięła tylko swoje prywatne i osobiste rzeczy zostawiając w mieszkaniu Sylwii wszystko to, czego dorobiły się wspólnie i wszystkie drobiazgi, bez których potrafiła się obejść, a z kolei przyjaciółka bardzo je lubiła.
Widział, że jest jej trochę szkoda tego wspólnego mieszkania z Sylwią. Domyślał się, że na pewno nie jedną noc spędziły na rozmowach być może nawet o nim i o Danielu. Ba, nawet był tego pewny. Musiały być takie momenty, kiedy obie musiały sobie trochę ponarzekać i wyżalić się w ramię przyjaciółki. Mimo tego, Alicja podjęła decyzję i choć i tak wolałby żeby zamieszkała z nim to już bez niezbędnych pytań i przekonań zawiózł ją do domu Leona, gdzie ojciec najwyraźniej czekał na nią ze zniecierpliwieniem, bo gdy tylko podjechali pod dom Jasiński wyszedł im naprzeciw pomagając rozpakować samochód.
- Jakieś deja vu.
- Co mówisz?
- Że już to kiedyś przerabialiśmy, tylko w innej scenerii.
- Maks rozmawialiśmy już o tym.
- O czym? O tym, że nie chcesz u mnie mieszkać? Tak owszem rozmawialiśmy, ale ile jeszcze to będzie trwało? Ja mogę Ci wieszać te półki gdzie tylko zechcesz, ale będziesz się tak przenosiła z kąta w kąt? – nie wytrzymał w końcu i odezwał się układając jej książki na jednej z przywieszonych wcześniej przez siebie półek
- Mam nadzieję, że teraz już nie będę musiała.
- Oczywiście, że nie będziesz musiała. Tak szybko Cię z tą nie wypuszczę. – uśmiechnęła się już na pierwsze słowa wchodzącego do pokoju Leona
- Widzisz. Tata mnie nie wyrzuci, a nawet jak będę mu przeszkadzała to mi tego nie powie.
- Przywilej rodzica, ale za to będę miał Cię pod ręką. Pomóc wam w czymś?
-Nie, nie trzeba. Zaraz skończymy. Nie ma tego dużo.
- Właśnie widzę. Poprzednim razem chyba było tego więcej.
- Bo część mniej potrzebnych rzeczy została u Sylwii, tak na wszelki wypadek, a duga część jest u mnie i mniej więcej dlatego jestem prawie pewny, że w przeciągu pół roku będziemy Cię znowu przeprowadzać. Tym razem do mnie i to na stałe.
- Maks…
- Dzieci, nie kłóćcie się. – wszedł córce w słowo przerywając im dyskusje – Przerwijcie sobie i chodźcie na obiad.
Po zjedzonym obiedzie razem z Beatą i Leonem wrócili we dwójkę do pokoju Alicji i dokończyli rozpakowywanie. Czas przez to szybko im uciekał i nawet nie zauważyli, kiedy na zegarach wybiła siedemnasta. A oni przecież byli po męczącym nocnym dyżurze, dlatego wspólnie doszli do wniosku, że to, co najpotrzebniejsze udało im rozpakować, a resztę Alicja zrobi sama, jak tylko będzie miała chwilę czasu.
Jak tylko wrócił do domu w kuchni zastał matkę. Nie wyglądała na zadowoloną, że go widzi. Z wyrazu jej twarzy wyczytał, że coś ją martwi. Od razu na myśl przyszedł mu Gustaw.
- Coś się stało? – zapytał przysiadając się do stołu, przy którym siedziała Krystyna
- Gdzie byłeś tyle czasu?
- U Jasińskich. Ale chyba nie tym się przejmujesz.
- Wyobraź sobie, że właśnie tym. Nie daleko pada jabłko od jabłoni.
- Co? Chyba się przesłyszałem. Nawet mnie z nim nie porównuj.
- Chodzicie swoimi ścieżkami.
- Chyba jestem dorosły, tak? Nie muszę się nikomu z niczego tłumaczyć.
- Ale po tym co się z Tobą działo mógłbyś wziąć pod uwagę, że mogę się o Ciebie martwić.
- Dobrze przepraszam. Nie pomyślałem. A teraz powiedz mi, o co jeszcze chodzi. Byłaś u ojca?
- Zamierzałam pójść, ale… czekałam na Ciebie. Chciałabym żebyś z nim porozmawiał.
- Nie mam mu nic do powiedzenia. Chociaż… w zasadzie mógłbym mu bardzo dużo powiedzieć.
- Synu, bądź rozsądny.
- Rozsądny? A czy on był rozsądny, kiedy władował się Alicji do łóżka? Gdzie za każdym razem był jego rozsądek, kiedy krzywdził i Ciebie i te wszystkie kobiety? Pomyślałaś o tym? Dlaczego Ty go tak usprawiedliwiasz?
- Bo jest moim mężem.
- Przepraszam, ale mam nadzieję, że już niedługo.
- Uważasz, że powinnam go zostawić?
- Tak. Tak właśnie uważam… Nie wiem. Wiem, co ja powinienem zrobić. Nie zamierzam narażać Alicji na spotkania z nim. Nie chcę z nim rozmawiać, nie chcę go widzieć. Tego, co zrobił nie usprawiedliwi żadna choroba i nie chodzi tylko o to, że próbował ją zgwałcić, bo to rzeczywiście może i jest choroba, ale chodzi o to, że kłamał mi prosto w oczy. Pozwolił, żebym się zawahał i jej nie uwierzył. Straciłem pół roku życia przez niego.
- Nie tylko przez niego.
- Masz rację, nie tylko. Też się do tego przyczyniłaś. Stanęłaś po jego stronie dobrze wiedząc, jaka jest prawda. I o tym też nie zapomnę. On okazał się dla Ciebie ważniejszy ode mnie i od moich uczuć. Gdybyś nie poparła jego słów być może miałbym więcej wątpliwości i tak szybko bym nie odpuścił. Być może dążyłbym do tego, żeby wyjaśnić tę sytuację. Aż boję się pomyśleć, co by było gdyby Alicja mu się nie wyrwała. Siedziałabyś tak po prostu w pokoju obok i czekała aż wróci do Ciebie? Mogłabyś spojrzeć rano Leonowi w oczy? Leonowi, jej? Mnie?
- Maks…
- Mamo, nie rozumiem tego. Pozwalałaś mu na to.
- W takim razie, dlaczego masz żal tylko do niego?
- Nie tylko do niego, ale tłumaczę to sobie w ten sposób, że przecież Ty też jesteś ofiarą, ale z drugiej strony, przez tyle lat się na to zgadzałaś. Nie wiem, co mam o tym myśleć. On jednak dla mnie już nie istnieje. I możesz mu to powiedzieć. A teraz przepraszam Cię, ale chciałbym trochę odpocząć. – nie czekając na reakcję matki wyszedł z kuchni zostawiając ja tam samą. Tyle razy już rozmawiali na temat Gustawa i zawsze próbował zrozumieć postępowanie swojej matki, ale to nie było łatwe. Rozumiał to, że go kocha. Chociaż tak naprawdę nie wiedział, jak można kochać kogoś, kto tak bardzo krzywdzi. Była od niego uzależniona finansowo, to na pewno, ale czy do tego stopnia, że bała się mu sprzeciwić i odejść? I, co najważniejsze, dlaczego on nic o tym przez tyle lat nie wiedział? Szukał odpowiedzi na wszystkie męczące go pytania, ale w jakikolwiek sposób próbowałby wytłumaczyć postępowanie matki i ojca to za każdym razem przychodziła mu na myśl Alicja. Alicja, Somalia i wszystkie wydarzenia, które miały tam miejsce. To wystarczyło, aby za każdym razem jego niechęć do ojca rosła na sile.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz