czwartek, 12 grudnia 2013

Cz. 8 – Wiem, że nawaliłam.



Przypuszczenia Maksa i Leona o ciężkim dyżurze doskonale się sprawdziły. Nie mieli zbyt wiele chwil wytchnienia. Niespełna godzinę po operacji nogi młodego pacjenta poszkodowanego w bójce musieli szybko reagować na krwiaka podtwardówkowego kolejnego z pacjentów. Mieli noc pełną pracy, ale dzięki temu w miarę szybko im minęła.
- Hej śpiochu. – przywitała się jak zwykle radośnie Sylwia nie zważając na to, że przerywa Alicji sen – Alicja.
- Hm? O jejku zasnęłam.
- No na to wygląda. Co? Ciężka noc.
- Straszna. Dla mnie zwłaszcza.
- Ej, co się stało? – spytała znacznie już zaciekawiona siadając na kanapie obok Alicji
- Na szczęście nic, ale gdyby nie ojciec to…
- No, ale co?
- Widziałaś, co się dzieje na oddziale?
- Kilku połamańców i poobijańców.
- Właśnie. Najpierw to, potem znacznie dłużej niż zwykle składaliśmy z Maksem nogę, a na koniec trafił nam się krwiak. Nie dałam rady.
- Niemożliwe. Ty? – spojrzała na nią z uśmiechem udając niedowierzanie
- Nie śmiej się. Ostatni raz na widok krwi zrobiło mi się niedobrze w czasie studiów.
- Chyba każdemu może się zdarzyć, nie?
- Chirurgowi?
- Oj nie dołuj się. Nic się ostatecznie nie stało, tak?
- Mam jakiś koszmarny dzień.
- Nie moja droga. Miałaś koszmarną noc. Dzień będzie znacznie lepszy.
- Mam nadzieję. Widziałaś Maksa?
- Nie. Nie miałam jeszcze przyjemności.
- Liczę na to, że podrzuci mnie do domu.
- Właśnie, słuchaj…
- Właśnie to Ty posłuchaj. – przerwała jej domyślając się, co Sylwia będzie chciała powiedzieć – Rozmawiałam z tatą i jeszcze dzisiaj postaram się przenieść do niego.
- Wiesz, że nie musisz. Nawet chciałabym żebyś została. Przyzwyczaiłam się.
- Ale Daniel nie. I ja go rozumiem. Maks też chciałby mieć więcej swobody.
- I pod dachem Twojego taty ją znajdzie?
- Nami się nie przejmuj. My sobie poradzimy. Ojciec obiecał, że będzie nocował w szpitalu.
- Hehe, na pewno. Teraz, jak będzie miał Cię pod ręką to na pewno tak łatwo nie odda Cię Maksowi.
- Chyba się cieszy, że u niego zamieszkam.
- Dziwne gdyby było inaczej. Jeszcze za mną zatęsknisz.
- Hehe. Wiem. Dziękuję Ci bardzo. Za mieszkanie i w ogóle.
- Dobra nie chcesz mieszkać ze mną ok. Jakoś to przeboleje, ale na pewno nie chcesz przenieść się do Maksa?
- Jestem. Jeszcze nie teraz. Pomieszkam trochę u taty. Zobaczę jak to jest.
- W sumie. Pod tym względem może to i dobrze.
- No właśnie. Tata wygląda na zadowolonego z tego faktu.
- Ala, Ala to prawda?!
- Ale co? – spojrzała zdezorientowana na siostrę nie rozumiejąc jej euforii
- Nasz staruszek mi przed chwilą powiedział, że wprowadzasz się do domu.
- No tak. Na jakiś czas.
- Dzięki Bogu. Jesteś wielka. – uściskała ją z radością wcale tego nie kryjąc
- Widzisz, najwyraźniej nie tylko tata się cieszy.
- Ty lepiej zapytaj skąd ten przypływ czułości?
- Jak to skąd? W końcu tata znowu podzieli swoją uwagę na nas dwie. Od czasu powrotu Maksa skupiał się wyłącznie na mnie. To jest uciążliwe.
- Ale potrzebne.
- Nie przesadzaj. Każdy ma swoje życie, tak?
- Tak.
- I każdy decyduje o sobie, tak?
- Tak. Znowu kogoś poznałaś?
- Nie. Zresztą nic wam nie powiem. A Tobie zwłaszcza, bo wygadasz ojcu. Chyba na Ciebie czeka.
- Tata?
- Tak.
- A Maks?
- Nie wiem, nie widziałam. Idę na oddział. Pa.
- Pa.
- Młodsza siostra. Okropieństwo. – zripostowała całą rozmowę jednym zdaniem Sylwia wywołując na twarzy Alicji zmęczony uśmiech. Gdy tylko doszła do siebie i wypiła zrobioną przez przyjaciółkę herbatę ruszyła na poszukiwanie ojca i chłopaka. Podobno tej pierwszy czekał na nią w swoim gabinecie, a ten drugi najwyraźniej zapadł się gdzieś pod ziemię, bo kogokolwiek o niego zapytała nikt nie wiedział, gdzie mogłaby go znaleźć. Nie traciła na to dłużej czasu, tylko zamiast do Maksa skierowała się do gabinetu ordynatora. Spodziewała się, że prawdopodobnie będzie chciał porozmawiać z nią o tym, co wydarzyło się na sali operacyjnej, a ona nie specjalnie wiedziała jak może mu to wytłumaczyć.
- Hej.
- Hej. Jak się czujesz? – zapytał od razu gestem dłoni nakazując córce usiąść na krześle naprzeciwko siebie
- Już lepiej. Tato przepraszam. To nie powinno się wydarzyć.
- Nie powinno. Nie powinnaś tak długo czekać.
- Już dawno mi się to nie zdarzyło.
- Dobrze, ale wiesz, że mogło się to źle skończyć dla pacjenta. Dla Ciebie zresztą również.
- Nic mi nie jest.
- Bez przyczyny młody człowiek nie mdleje.
- Nie zemdlałam.
- Bo zdążyłem Cię odsunąć od stołu.
- Właśnie. Wyrzuciłeś mnie z sali.
- Nie wyrzuciłem, tylko zastąpiłem.
- Na jedno wychodzi.
- Jeszcze ze mną dyskutujesz? Jak źle się czujesz, to nie stajesz przy stole. Myślałem, że Tobie nigdy nie będę musiał o tym przypominać.
- Tato wiem, ale wszystko było w porządku. Po prostu zrobiło mi się słabo, ale nie wiem, dlaczego.
- Dlaczego nie odsunęłaś się wcześniej?
- Bo nie było takiej potrzeby. To był moment.
- Masz szczęście, że was obserwowałem. To raz, a dwa ciesz się, że operował tylko Maks i neurolog. Ta sprawa zostaje między nami. Ale więcej razy nie może się to powtórzyć.
- Nie powtórzy się.
- Jedziesz do domu?
- Szukam Maksa. Chciałabym żeby pomógł mi z rzeczami, ale nie mogę go nigdzie znaleźć.
- Kręcił się na oddziale. Doglądał pacjentów. A nie lepiej by było gdybyście najpierw oboje odpoczęli?
- Tato, nie jesteśmy dziećmi.
- Dla siebie może nie.
- Chciałabym przewieźć wszystkie rzeczy jak najszybciej. Maks obiecał, że mi pomoże.
- Beata się bardzo ucieszyła.
- Hehe, wiem widziałam. Nie ukrywała tego przede mną.
- Podejrzewam, że znowu się z kimś spotyka.
- Dowiesz się w swoim czasie. Pójdę poszukać Maksa. Zobaczymy się w domu, dobrze?
- Dobrze. Uważaj na siebie.
- Tato.
- Do widzenia.
- Pa. – pożegnała się z ojcem obdarowując go ciepłym uśmiechem. Wiedziała, że Leon nie powstrzyma się przed skomentowaniem zaistniałej kilka godzin temu sytuacji podczas operacji. Oprócz tego, że jest jej ojcem, jest też jej szefem, a w szpitalu zwłaszcza. Zgadzała się z nim, co do tego, że takie sytuacja, jak ta dzisiejsza nie powinny mieć miejsca, ale zdarzyło się. Teraz może tylko dziękować, że jej gorsze samopoczucie nie wpłynęło specjalnie na przebieg operacji. Mieli sporo szczęścia, że Leon był w pobliżu. Swoją drogą zastanawiało ją to, dlaczego ich obserwował. Dawno już tego nie robił. A tym razem coś go podkusiło. Może miał jakieś przeczucia, albo ktoś kazał mu lepiej przyjrzeć się swoim lekarzom. Może właśnie to jest powodem jego ostatnich nocy spędzonych w szpitalu. Ciężko było jej znaleźć odpowiedź na to, dlaczego Leon w ostatnim czasie tak dużo czasu spędza w szpitalu. Teraz jednak bardziej interesowało ją to, gdzie podziewa się Maks. Nie chciało jej się go szukać, dlatego wybrała w komórce jego numer i już po kilku minutach spotkali się w szatni.
- Od pół godziny Cię szukam.
- I wzajemnie.
- Byłam u taty. Chciałabym przewieźć te rzeczy. Pomożesz mi?
- Pomogę. Nie ma problemu. A dobrze się czujesz?
- Maks proszę Cię, przestań. Wiem, że nawaliłam. Nie musicie mi tego mówić.
- Niczego takiego nie powiedziałem.
- Ale chciałeś.
- Nie prawda. Domyślam się, że Leon dał Ci wystarczającą reprymendę.
- Będzie mnie teraz pilnował.
- I bardzo dobrze. Też zamierzam to robić. Powiesz mi, co się takiego stało, że prawie zemdlałaś? – zapytał konkretnie stając przy jej szafce i opierając się o nią przyglądał się jej z uwagą
- Słabo mi się zrobiło, to wszystko.
- Tak po prostu.
- Po prostu.
- Może trzeba trochę odpocząć?
- Może. Możemy jechać? Zależy mi na czasie.
- Możemy.
Trzymając się za ręce wyszli ze szpitala na parkingu spotykając jeszcze Leona. Jednak po krótkiej wymianie zdań Leon jasno dał córce do zrozumienia, że chce widzieć ją w domu jak najszybciej. Nie komentowała jego słów w żaden sposób wiedząc, że może go tylko bardziej rozdrażnić, a w nocy już wystarczająco mu podpadła. Wiedli z Maksem do jego samochodu i od razu skierowali się do mieszkania Sylwii.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz