Zostawił matkę samą i udał się jeszcze do swojego
pokoju będąc niemal pewnym, że ona już decyzję i tak podjęła, dlatego
nawet nie zdziwił się, że kiedy wszedł z powrotem do salonu, a potem do
kuchni jej już w mieszkaniu nie było. Miał tylko nadzieję, że to jej
przywiązanie do Gustawa jest związane z czymś jeszcze niż tylko ze
strachem i obawą przed życiem bez niego. Nie zamierzał wymuszać na niej
decyzji o rozwodzie i rozpoczęciu życia bez niego, ale z drugiej strony
znając całą prawdę o ojcu wolałby żeby matka jednak odeszła od niego i
została w Toruniu. Był gotowy na to, że przez jakiś czas przynajmniej
będzie z nim mieszkała i był też pewny, że Alicja również by to
zrozumiała. Był gotowy na to, aby pomóc matce w znalezieniu sobie
zajęcia, jeśli nie w Toruniu, to gdziekolwiek indziej byleby tylko
odeszła od Kellera. Ona jednak chyba nie miała na to ochoty. Nie czuł
się dobrze ze świadomością, że jego matka w dalszym ciągu będzie
narażona na upokorzenia i być może nie tylko na to, ale to tak naprawdę
był jej wybór. Przez tyle lat się na to zgadzała i wyglądało na to, że
będzie się godziła dalej. Wyglądało na to, że w kwestii decyzji matki
jest zupełnie bezradny.
W
domu Leona było znacznie weselej i co najważniejsze obywało się bez
kłótni i zbędnych hałasów. Od razu, gdy wrócili z zaplanowanych przez
Leona zakupów, Alicja po szybkim prysznicu zeszła do ojca, do kuchni
oferując mu wcześniej swoją pomoc przy gotowaniu. Nie byłą w tym
znawczynią, ale przy Sylwii zdążyła się czegoś nauczyć. Zresztą
Krzysztof też umiał pochwalić się sprawnym gotowaniem, wiec w trakcie
bycia z nim udało jej się, co nieco podpatrzeć.
-
Pani Sabinka kazała Ci zrobić zakupy, ale o gotowaniu już nie
wspomniała? – spytała z uśmiechem wyjmując z szuflady nóż i deskę do
krojenia
- Jak tak dalej pójdzie to Sabinka w ogóle przestanie nam gotować.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że coraz lepiej radzicie sobie z Beatą w kuchni.
- No wiesz tato! W końcu się wydało, dlaczego chcesz żebyśmy z Tobą mieszkały.
- A myślałaś, że, o co chodzi? Przecież nie o to, żeby, co noc natykać się przy łazience na waszych absztyfikantów.
- Rzeczywiście, co rusz to inny.
- Beata znowu wplątała się w jakiś chory związek. – oznajmił całkiem już poważnie nie ukrywając przy tym swojego zmartwienia
- Skąd wiesz?
- Bo szybko się denerwuje, jak o coś pytam.
- Bo może za dużo chciałbyś wiedzieć.
- Miała nauczkę. Dużo nie brakowało, a przeniosłaby się do tego Krakowa i co? Zostałaby sama.
- Na szczęście przewidziałeś, że coś będzie nie tak.
- I teraz też przewiduję. Po, co to szukać kogoś na siłę. Jak ma być to sam się znajdzie.
- Nie chce być sama i ja ją rozumiem.
- Nie wiem, czy dorosła do dojrzałego związku.
- Z tego, co wiem, to była już w poważnym związku. Te dwa lata z Maksem to chyba nie były dla zabawy.
- Nie wiem, czy Beata kogokolwiek traktuje poważnie.
- Tato…
- Gdyby traktowała Maksa poważnie to zachowałaby się zupełnie inaczej po wyjeździe do Londynu. I po powrocie zresztą również.
- Tato ona jest młoda. Daj jej się wyszaleć. A jeśli w końcu trafi na tego odpowiedniego to na pewno będzie wiedziała, co robić.
- Wolałbym żeby się nie sparzyła.
- Najwyżej przyjdzie do Ciebie się wypłakać.
- W to nie wątpię.
-
No właśnie. Widzisz w efekcie i tak wychodzi na to, że bez Ciebie się
nie obejdzie. W końcu i tak ląduje u Ciebie. Zresztą jak widać nie tylko
ona.
- Gdybyście mi przeszkadzały to bym wam powiedział.
-
Mhm na pewno… tato… – zaczęła niepewnie nie będąc przekonaną, czy
powinna poruszać temat, który miała w głownie niemal od samego początku,
gdy tylko dowiedzieli się, że są rodziną
- No mów, mów słucham Cię.
- Ale chciałabym żebyś odpowiedział mi szczerze.
- A dlaczego miałbym Cię oszukiwać?
- Bo zdaję sobie sprawę z tego, że moje pytanie może być dla Ciebie niewygodne.
- Ty akurat masz prawo do zadawania takich pytań.
-
… mama nigdy mi nie opowiadała, nie chciała mówić, bo się na to
zgodziłam, ale teraz… – przerwała czując się trochę niezręcznie. Do tej
pory nie miała okazji do rozmów na temat przeszłości swojej matki.
Teraz, kiedy ma Leona, ma też okazje do poznania kilku szczegółów, o
których matka nie chciała jej mówić – … w sumie nie ważne. Przepraszam.
Lepiej jak to zostawię.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o wielu rzeczach.
- I może tak jest lepiej.
-
A może właśnie czas najwyższy. Ja kochanie nie chcę na Ciebie naciskać,
ale myślę, że masz dużo pytań, na które masz prawo znać odpowiedzi. Ja
zresztą też chciałbym wiedzieć kilka rzeczy.
-
Nigdy nie chciałam wiedzieć, dlaczego mama zdecydowała się mnie urodzić
i radzić sobie z tym wszystkim sama. Chociaż może chciałam, ale
wiedziałam, że ona nie chce o tym mówić, dlatego nie nalegałam, ale
teraz trochę żałuję. Powiedz mi, czy to, co było między mamą, a Tobą,
to… to było coś ważnego, czy tak po prostu było.
-
Ala mieliśmy po dwadzieścia lat. Nie myślałem o założeniu rodziny, ale
na Twojej mamie mi zależało. Mieliśmy mnóstwo okazji do tego, żeby się
rozstać, a skoro tego nie zrobiliśmy to musiało to być dosyć głębokie.
Gdybym wiedział, że jest w ciąży na pewno nie dałbym jej odejść. Owszem
sprzeczaliśmy się, ale nic nie wskazywało na to, że się rozstaniemy.
- Coś musiało się wydarzyć, że podjęła taką, a nie inna decyzje.
- Wiedziała, że zależy mi na studiach.
-Myślisz,
że to, dlatego? – spytała odsuwając się od Leona czując nagłe
osłabienie, które pojawiło siew jej organizmie. Nie chcąc tego po sobie
poznać usidła przy stole chcąc kontynuować rozmowę
-
… – pokiwał jedynie przecząco głową nie będąc pewnym. Na to pytanie
akurat odpowiedzi nie znał, a widział, że bardzo męczy i zarazem ciekawi
ją ten temat. Zdawał sobie sprawę z tego, że to wszystko, o czym nie
rozmawiała nigdy z matką teraz być może chciałabym porozmawiać z nim,
ale to wcale nie było łatwe – Wychodzi na to, że Twoja mama była w
pierwszy miesiącu ciąży, kiedy zerwała ze mną kontakt. Nie wiem, czy już
wtedy wiedziała, że jest w ciąży. Może myślała, że nie będę w stanie
się wami zając.
- Albo wręcz przeciwnie. Czasami byłam na nią zła, za to, że nie potrafiła być egoistką.
-
Możliwe też, że to ja nie dałem jej wystarczających powodów do tego,
żeby mi w pełni zaufała. Nie dowiemy się już, czym tak naprawdę się
wtedy kierowała.
-
… krótko przed śmiercią, miałam wrażenie, że chciała mi powiedzieć.
Dopiero teraz to do mnie dociera. Jak czasami o tym myślę to zdaję sobie
sprawę z tego jak wiele razy próbo wała, zaczynała temat, ale w końcu i
tak go urywała. Wtedy tego nie zauważałam… Powinnam była jej lepiej
słuchać.
-
Ej, córciu, co Ty mówisz. To nie Twoja wina. – próbował ją zapewnić
siadając na krześle tuż przy niej wyczuwając w jej głosie odrobinę żalu
do samej siebie, a kiedy spojrzał na nią nie trudno mu było dostrzec
gromadzące się w oczach łzy. Nie czekając dłużej chwycił ją za dłonie i
tak najzwyczajniej w świecie przytulił do siebie. Pozwoliła sobie na tę
chwilę słabości, ale nie trwało to długo. Po chwili odsunęła się od ojca
wycierając mokre od łez oczy przez cały czas czując na sobie wzrok ojca
– Ale Ty jesteś uparta. – tym stwierdzeniem wywołał na jej ustach
uśmiech, o co mu zresztą chodziło. Znał ją już trochę i wiedział, że nie
lubi ukazywać swoich słabości i że robi to bardzo rzadko, a jeśli już
to robi to wtedy, kiedy sama nie daje już sobie z czymś rady i nie miał
wątpliwości, że teraz właśnie tak jest. Tyle się ostatnio działo w jej
życiu, że musiałaby mieć w sobie nie wiadomo ile siły, aby to wszystko
spłynęło po niej jak po przysłowiowej kaczce.
- Ela uważa, że po Tobie.
- Być może. – uśmiechnął się również wracając do przerwanej na chwilę czynności przy blacie kuchennym
- To możliwe, żeby Krzysztof o niczym nie wiedział?
- Możliwe. Ja przecież też nie skojarzyłem od razu nazwiska. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że możesz być córka Marty.
- Ale on przecież ją leczył. To niemożliwe, żeby jej nie poznał. Znaliście się wszyscy. Elżbieta od razu skojarzyła.
- Gdyby wiedział, to podejrzewam, że powiedziałby Ci. Byliście przecież razem.
- Może go prosiła. Możliwe, że oszukiwał mnie przez tak długi czas.
- Nie wydaje mi się. Powiedziałby mi wcześniej.
-
Opowiadałam mu, on zna prawie każdy szczegół z mojego życia. Mama, co
prawda była w ciężkim stanie, ale zdarzały się dni, że można było z nią
porozmawiać. Miał okazję. A nawet, jeśli nie, to przecież widział ją.
Musiał mieć jakieś podejrzenia. Musiał ją poznać. Wiadomo, że przez te
wszystkie lata się zmieniła, ale nie do tego stopnia, żeby jej nie
poznał.
- Ala nie nakręcaj się.
- Przepraszam. Po prostu… zaczynam się w tym wszystkim gubić.
- Teraz to już wiele nie zmieni.
-
Masz rację. Powinnam być mu wdzięczna za to, co zrobił dla mnie i dla
mamy. W sumie gdybyśmy się nie rozstali to my pewnie do tej pory byśmy o
sobie nie wiedzieli.
- To chyba muszę mu podziękować, że coś spaprał. Sparzyłaś się na nim.
- Nie bardziej niż na Maksie.
- Po prostu was to przerosło. Lepiej o tym nie myśl.
- Długo znasz się z jego rodzicami?
-
Dość długo i wydawało mi się, że dobrze. Maks wrócił do Polski na
studia. Od razu wiedziałem, że będzie świetnym chirurgiem. Później
zaczęli spotykać się z Beatą i w końcu poznałem się z jego rodzicami.
- Wiesz, że…
- Córciu daj spokój. Nie zadręczaj się tym. Maks jest zupełnie inny.
- Wiem. Wiem, ale… tato ja sama nie wiem, co mam z tym wszystkim robić.
-
Ej, ej spokojnie. Ciiii – znowu musiał ja uspokoić, bo przestała
panować nad gromadzącymi się emocjami. Pochylił się nad nią obejmując
czując jak się pod wpływem nieprzyjemnych wspomnień zaczyna drżeć. –
Najważniejsze żebyś teraz ufała Maksowi.
-
Nie wiem, czy uda nam się to wszystko poskładać. Mnie to przerasta, a
nie wiem jeszcze, co działo się w Somalii. Myślałam, że dam rade, ale to
wszystko jest chyba ponad moje siły.
- Daj sobie czas.
- Jeszcze więcej?
-
Tyle ile będzie trzeba. Już myślałam, że dałam sobie z tym radę, ale
wrócił Maks, wrócili też jego rodzice… dzisiaj, kiedy on przyszedł do
szpitala nie wiedziałam, co mam zrobić. Gdyby nie było przy mnie Piotr,
to ja nie wiedziałabym, co zrobić.
- Ale spokojnie. Powiedziałaś Maksowi.
- Tak, ale nie mogę od niego oczekiwać, że powie mu, żeby dał nam spokój.
- Ma dać spokój Tobie. Pozwól Maksowi o to zadbać. Jestem pewny, że drugi raz nie popełni tego samego błędu.
- Ufam Maksowi, ale nie będzie mnie przecież pilnował. Muszę sama sobie dać radę.
- Czasami warto dać sobie pomóc.
- Dam sobie radę.
- Nie wątpię, ale nie musisz być z tym wszystkim sama.
- Przecież wiesz, że tu nie chodzi tylko o mnie. Jest Maks, są jego rodzice. Nie mogę patrzeć tylko na siebie.
- Maks Cię zrozumie.
-
Tak wiem. Otworzysz? Zdaje się, że o wilku mowa. – wysiliła się na
uśmiech kolejny raz ocierając mokre od łez oczy i policzki puszczając
ściskaną przez cały czas dłoń Leona. Gdy tylko poszedł spełnić jej
prośbę podniosła się z krzesła szybko jednak siadając na nim z powrotem.
Zauważyła, że ostatnio takie chwilowe zawroty głowy zdarzają jej się
coraz częściej i nie miała wątpliwości, że są one związane ze stresem i
zmęczeniem. Za którymś razem przeszło jej przez myśl, że może być ciąży,
ale szybko odsunęła od siebie te myśli, bo przecież oboje z Maksem za
każdym razem uważali i bardziej prawdopodobne jest, że to osłabienie
jest tylko i wyłącznie skutkiem ostatnich wydarzeń. Podniosła się
ponownie tym razem już bez większego problemu i podeszła do blatu
kończąc przygotowywaną przez ojca potrawę w oddali słysząc już głosy
ojca i Maksa.
- Zapowiada się nam długi wieczór.
- To tylko jedna butelka wina. Leon nie przesadzaj.
- Jedna Twoja. A ja też się przygotowałem.
- Hej kochanie. – przywitał się z nią delikatnie całując jej policzek
- Hej.
- A, co Ty, płakałaś?
- Co? Nie. Nie, wydaje Ci się. – zaprzeczyła szybko odwracając od niego twarz
- Beaty nie ma?
- Za Beatą nie nadążysz.
- To znaczy?
- Nie wiesz, co to znaczy?
- Tata myśli, że kogoś ma.
- I niekoniecznie musi on być w moim typie skoro go ukrywa.
- Może po prostu nie chce zapeszać. Tato, to już jest chyba dobre. – wskazała na dokończone przez siebie leczo
- No to daj. I siadaj. Maks otwórz wino.
- Macie coś do świętowania? – spytała siadając obok Maksa przy stole
- Jakaś okazja zawsze się znajdzie.
- To chyba będziesz musiał sam to wypić.
- Jedna lampka wina nie zaszkodzi.
- Rano jestem w szpitalu.
- Ja niestety też.
- Czyli to wino to chyba dla mnie. – stwierdziła z uśmiechem nakładając sobie na talerz potrawę
- To, co chcieliście mi powiedzieć?
- W zasadzie nie powiedzieć, tylko prosić. I zdaję się, że nie my, tylko ja.
- I nie chodzi o to, co sobie pomyślałeś. – uprzedziła domyślając się, co teraz zaczęło chodzić Leonowi po głowie
- To wyrażaj się chłopcze jaśniej, bo ja już zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Nie chodzi o to. Jeśli o to chodzi to możesz być spokojny. Dajemy sobie czas.
- I słusznie. Nie macie się, co spieszyć.
- Na razie chcielibyśmy gdzieś wyjechać i potrzebujemy Twojego poparcia u Elżbiety.
- Nie bardzo rozumiem? Odmówiła wam?
- Jeszcze nie, ale zdaje sobie sprawę z tego, że to może być problem dla szpitala, jeśli pójdziemy na urlop w tym samym czasie.
-
Mogę jej wspomnieć, ale myślę, że nie będzie problemu. Oboje
potrzebujecie wypoczynku. Myślę, że dwa tygodnie nie będą tragedią.
Chyba, że chcieliście więcej? – spytał widząc ich spojrzenia
- Wszystko jedno ile. Chociaż kilka dni.
- Dobrze, zorientuję się, ale to raczej nie będzie problem
- Zostawisz mamę?
- Zdaję się, że mama już podjęła decyzję. Wygląda na to, że w najbliższych dniach wraca do Szwajcarii.
- Maks…
-
Ala, tak będzie lepiej. – przerwał jej widząc, że chce po raz kolejny
przekonywać go, aby spróbował jeszcze raz namówić matkę na to pozostanie
w Polsce
- Próbowałeś ją jeszcze raz przekonać, że to nie będzie problem, jeśli zostanie.
-
Ala oboje wiemy jak jest. Ja doceniam to, że mimo wszystko chcesz żeby
ona tu została. Cieszę się, że mnie rozumiesz, ale to jest jej wybór.
Nie będę jej wiecznie przekonywał. Mówiłem kilka razy, próbowałem ją
przekonać, ale z jakiegoś powodu ona chce z nim być. Zresztą matka też
rozumie, że dla Ciebie to nie jest łatwe.
- Córciu Maks ma rację. Jeśli Krystyna podjęła decyzję to nie ma sensu na siłę nakłaniać jej do zmiany zdania.
- Właśnie. Będzie dobrze. Zobaczysz.
- Wierzysz w to, co mówisz?
-
… Ala ja wiem, że to trudna sytuacja, ale dla nas lepiej będzie, jeśli
oni wyjadą. Nie jesteś w stanie… Zresztą nie ważne. Gdyby tu zostali
ciągle byśmy wracali do tego, co się wydarzyło. A to nie byłoby dobre,
zwłaszcza dla Ciebie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, co może się wydarzyć, jeśli Twoja mama pojedzie z nim do Szwajcarii?
- Myślę, że gorzej już być nie może.
- Dla nas, a dla niej?
- To jest jej wybór. Widocznie przyzwyczaiła się do tych wszystkich upokorzeń.
- I nie przeszkadza Ci to?
-
Ale co ja mogą zrobić? Pewnie, że wolałbym, żeby od niego odeszła, albo
najlepiej żeby w ogóle nie było takiego problemu, ale skoro już jest i
ona nadal chce z nim być to ja nic na to nie mogę poradzić.
- Maks, ale dla Ciebie to nie będzie takie łatwe, jak Ci się wydaje.
-
Gdybym znał prawdę wcześniej to mielibyśmy to wszystko już dawno za
sobą. I tylko na tym mi teraz zależy. On nie ma się więcej do Ciebie
zbliżyć. A, to, co zrobią ze swoim życiem już mnie nie interesuje. Dałem
matce wybór. Powiedziałem, że jej pomogę, ale widocznie on jest
ważniejszy.
- Tato proszę Cię przetłumacz mu. – spojrzała na Leona bezradnym spojrzeniem
-
Nie dziecko. To jest decyzja Krystyny i jeśli nawet Maks nie dał rady
jej przekonać do tego, żeby została w Polsce to widocznie jest pewna
swojej decyzji.
-
A nie przyszło wam do głowy, że może ona chce się narazić dla nas. Może
chce żebyśmy mieli spokój, a wie, że jeśli zostałaby w Toruniu to on
sam by nie wyjechał.
- To tym bardziej powinni wyjechać. Jego ma tu nie być.
- Maks to jest Twoja matka.
- Takie sobie życie wybrała. Nie jest w tym wszystkim bez winy. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.
- Nie chcę żebyś żałował.
-
Nie będę. I w ogóle zmieńmy temat, jeśli jest to możliwe. – nie było
to wcale takie łatwe. Zmiana tematu nie było teraz czymś, co przyszło im
bez problemu. I choć zgadzali się, co do tego, że obecność Kellerów w
niczym młodym nie pomoże, a jedynie jeszcze bardziej zaszkodzi to Alicja
nie czuła się komfortowo ze świadomością, że w pewien sposób przyczynia
się do zerwania kontaktów Maksa z rodzicami. Mimo wszystko nie czuła
się z tym dobrze. Najwyraźniej jednak Maks i Leon mieli na ten temat
inne zdanie.
…