czwartek, 27 lutego 2014

Cz. 16 – Mój ojciec żyje pod pantoflem swojej młodszej córki.



Temat Kellerów w trakcie kolacji u Leona został skutecznie zamknięty, a przynajmniej nikt o nich więcej nie wspominał. Jednak zarówno Leon, jak i sam Maks doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że Alicja nie wyzbyła się myśli o nich przez cały wieczór. Co prawda rozmawiała z nimi na całkiem inne tematy, ale w głębi duszy myślami wracała do rodziców Maksa zastanawiając się nad całą tą sytuacją po cichu.
Zaraz po kolacji przenieśli się do salonu rozsiadając się wygodnie na kanapach by tam kontynuować swoją rozmowę. W zasadzie to Leon z Maksem przez cały czas rozmawiali, a ona tylko słuchała ich w miarę uważnie od czasu do czasu dodając coś od siebie.
- A myśleliście już gdzie chcielibyście pojechać? – zapytał, gdy Alicja zostawiła ich na chwilę samych w pokoju
- Nie myślałem jeszcze konkretnie. Zależy od tego na ile dni wolnego możemy liczyć. Zresztą nie wiem, czy Alicja w ogóle chce gdziekolwiek jechać.
- Na pewno tego potrzebuje. Maks przepraszam Cię za to, co powiem, ale dobrze, że Twoi rodzice wyjadą.
- Ja to wiem. Nie musisz mnie za to przepraszać. Sam uważam, że tak będzie lepiej dla. Alicja nie poradziłaby sobie z tą sytuacją wiedząc, że oni tu są. Może łatwiej by było gdyby on się ponownie nie pojawił w Toruniu, ale ta sprawa z Somalią… gdyby nie to, to prawdopodobnie nie przylecieliby z matką do Polski. Myślę, że to wzbudziło w Alicji te wszystkie obawy. Ojciec niby przeprosił, niby zrozumiał, ale prawda jest zupełnie inna. Tylko, że nawet, jeśli oni wyjadą, to Alicja będzie o tym myślała. Zresztą sam widzisz.
- Będzie myślała, ale złapie dystans do tego, co się stało. Sam odpoczynek już dobrze jej zrobi. Załatw ten wyjazd i to jak najszybciej.
Słowa Leona jeszcze bardzie utwierdziły go w przekonaniu, że ten wyjazd Alicji jest jeszcze bardziej potrzebny niż jemu, dlatego choćby nie wiadomo jak bardzo się upierała przy tym, aby zostać w Toruniu to musi ja stąd zabrać nawet siłą. Postanowił postawić na swoim i zbytnio nie przejmować się jej protestami. Jeśli tylko uda im mu się uprosić Elżbietę o równoczesny urlop dla siebie i dla Szymańskiej to natychmiast zabierze się za załatwienie tego wyjazdu.
Ponownie zagłębił się w rozmowę z Leonem słysząc dobiegający z kuchni głos Alicji. Nie wiedział jednak, z kim tak długo rozmawia, ale domyślał się, że o tej porze to może być tylko Beata, albo Sylwia. Tylko one były skłonne do wydzwaniania do siebie w ponure wieczory. I wcale się nie pomylił. Alicja, już od kilku minut wysłuchiwała jakiegoś dziwnie, radosnego biadolenia Beaty, sama nie bardzo majac, kiedy się odezwać.
- Beata, Beata, poczekaj. Uspokój się, bo nic nie rozumiem z tego, co do mnie mówisz. – przerwała w końcu siostrze chcąc dowiedzieć się konkretnie, o co Jasińskiej chodzi
- Nie jestem pijana.
- Wiem, że nie, ale Twoje podekscytowanie działa podobnie.
- Oj, po prostu pozbądź się ojca z domu.
- Co, hehe?
- No wyślij go gdzieś. Na dyżur, czy co. O najlepiej do Elżbiety.
- Żartujesz sobie?
- Nie. Mówię całkiem poważnie. U Elżbiety posiedzi długo, a o to mi chodzi.
- Ale dlaczego?
- Bo wrócę późno. A jak ojciec wyjdzie z domu i wróci późno to już nie będzie miał głowy do tego, żeby interesować się tym, czy jestem już w domu, czy nie. A tak jak będzie z wami siedział, to będzie czekał na mnie i jutro nie da mi żyć.
- I tak Ci nie da. Nie wie, co się z Tobą dzieje. Domyśla się, że się z kimś spotykasz.
- Ala proszę. Wygoń go z domu. Tobie też powinno to być teraz na rękę. Zostałabyś sama z Maksem.
- Beata nie przesadzaj.
- Proszę Cię. Zrób to dla mnie.
- Nie jesteś już dzieckiem.
- Wytłumacz to ojcu. Nie chcę słuchać przez kilka kolejnych dni kazań ojca.
- Nie będzie żadnych kazań.
- Ale będzie wypytywał i dokuczał.
- Jego mała córeczka ma przed nim tajemnicę. To normalne, że się o Ciebie martwi skoro nic mu nie mówisz.
- Nie no przekabacił Cię na swoją stronę. Zadzwonię sobie zaraz do Maksa. On będzie wiedział, co zrobić.
- Tak?
- Tak, w końcu… zresztą nieważne.
- Nie wręcz przeciwnie. Dokończ, chętnie się dowiem, jakich sposobów używaliście żeby pozbyć się biednego taty z domu.
- Było minęło. To, co zrobisz to dla mnie?
- Chyba zwariowałaś.
- Jejku, ale Ty jesteś. To, chociaż niech wypije coś z Maksem.
- Tata nie może pić i dobrze o tym wiesz.
- Cholera, no. Życie jest niesprawiedliwe.
- Coś za coś. Ale jak chcesz to mogę mu powiedzieć, że do mnie dzwoniłaś i że nic Ci nie jest. Może to go uspokoi.
- I tak będzie czuwał.
- A Ty w ogóle zamierzasz wrócić do domu?
- No jasne. Tylko trochę później. Zagadajcie ojca tak żeby o mnie nie myślał. Pa.
- Pa. – westchnęła rozłączając połączenie z Beata nie wyczuwając obecności Maksa w kuchni
- Z czym Ci tak ciężko? Sylwia pokłóciła się znowu z Ordą?
- Gorzej.
- Beata? Randka się przedłuży i trzeba unieszkodliwić Leona.
- Widzę, że dobrze to znasz. – stwierdziła widząc jego uśmiech
- Córeczka tatusia.
- Mój ojciec żyje pod pantoflem swojej młodszej córki. To chore.
- Zabawne. Nam też byłoby to na rękę.
- W tym temacie musieliście się z Beatą bardzo dobrze dogadywać.
- Nie narzekaliśmy.
- Maks! Hehe.
- No, co jestem z Tobą szczery. Chyba chcesz tego, prawda.
- Bez szczegółów. Zostawiłeś go samego?
- Rozmawia z Florczykiem przez telefon. Nie wiesz, z kim ona się spotyka?
- Nie mam pojęcia. Ale się dowiem.
- No nie wątpię.
- Maks…
- Nie. Ten temat skończyliśmy. – przerwał jej stanowczo dobrze wiedząc, do czego zamierza sprowadzić ich rozmowę
- Ale…
- Kochanie nie. Nie będziemy więcej rozmawiali o mojej matce. Przynajmniej nie dzisiaj. Chodź.
- Gdzie.
- Do Leona, a myślałaś, że gdzie?
- Nie wiem. Po Tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Wariatka… jeszcze nie teraz. Jest za wcześnie. Poczekamy aż tatuś zaśnie. – zażartował wywołując na ustach Alicji niemały uśmiech. Po tym względem on i Beata naprawdę niewiele się od siebie różnią. Na szczęście ich skończony już związek nie stwarzał teraz dla niej problemu i co równie ważne dla nich najwyraźniej też nie.



środa, 19 lutego 2014

Cz. 15 – Zdaję się, że mama już podjęła decyzję.



Zostawił matkę samą i udał się jeszcze do swojego pokoju będąc niemal pewnym, że ona już decyzję i tak podjęła, dlatego nawet nie zdziwił się, że kiedy wszedł z powrotem do salonu, a potem do kuchni jej już w mieszkaniu nie było. Miał tylko nadzieję, że to jej przywiązanie do Gustawa jest związane z czymś jeszcze niż tylko ze strachem i obawą przed życiem bez niego. Nie zamierzał wymuszać na niej decyzji o rozwodzie i rozpoczęciu życia bez niego, ale z drugiej strony znając całą prawdę o ojcu wolałby żeby matka jednak odeszła od niego i została w Toruniu. Był gotowy na to, że przez jakiś czas przynajmniej będzie z nim mieszkała i był też pewny, że Alicja również by to zrozumiała. Był gotowy na to, aby pomóc matce w znalezieniu sobie zajęcia, jeśli nie w Toruniu, to gdziekolwiek indziej byleby tylko odeszła od Kellera. Ona jednak chyba nie miała na to ochoty. Nie czuł się dobrze ze świadomością, że jego matka w dalszym ciągu będzie narażona na upokorzenia i być może nie tylko na to, ale to tak naprawdę był jej wybór. Przez tyle lat się na to zgadzała i wyglądało na to, że będzie się godziła dalej. Wyglądało na to, że w kwestii decyzji matki jest zupełnie bezradny.
W domu Leona było znacznie weselej i co najważniejsze obywało się bez kłótni i zbędnych hałasów. Od razu, gdy wrócili z zaplanowanych przez Leona zakupów, Alicja po szybkim prysznicu zeszła do ojca, do kuchni oferując mu wcześniej swoją pomoc przy gotowaniu. Nie byłą w tym znawczynią, ale przy Sylwii zdążyła się czegoś nauczyć. Zresztą Krzysztof też umiał pochwalić się sprawnym gotowaniem, wiec w trakcie bycia z nim udało jej się, co nieco podpatrzeć.
- Pani Sabinka kazała Ci zrobić zakupy, ale o gotowaniu już nie wspomniała? – spytała z uśmiechem wyjmując z szuflady nóż i deskę do krojenia
- Jak tak dalej pójdzie to Sabinka w ogóle przestanie nam gotować.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że coraz lepiej radzicie sobie z Beatą w kuchni.
- No wiesz tato! W końcu się wydało, dlaczego chcesz żebyśmy z Tobą mieszkały.
- A myślałaś, że, o co chodzi? Przecież nie o to, żeby, co noc natykać się przy łazience na waszych absztyfikantów.
- Rzeczywiście, co rusz to inny.
- Beata znowu wplątała się w jakiś chory związek. – oznajmił całkiem już poważnie nie ukrywając przy tym swojego zmartwienia
- Skąd wiesz?
- Bo szybko się denerwuje, jak o coś pytam.
- Bo może za dużo chciałbyś wiedzieć.
- Miała nauczkę. Dużo nie brakowało, a przeniosłaby się do tego Krakowa i co? Zostałaby sama.
- Na szczęście przewidziałeś, że coś będzie nie tak.
- I teraz też przewiduję. Po, co to szukać kogoś na siłę. Jak ma być to sam się znajdzie.
- Nie chce być sama i ja ją rozumiem.
- Nie wiem, czy dorosła do dojrzałego związku.
- Z tego, co wiem, to była już w poważnym związku. Te dwa lata z Maksem to chyba nie były dla zabawy.
- Nie wiem, czy Beata kogokolwiek traktuje poważnie.
- Tato…
- Gdyby traktowała Maksa poważnie to zachowałaby się zupełnie inaczej po wyjeździe do Londynu. I po powrocie zresztą również.
- Tato ona jest młoda. Daj jej się wyszaleć. A jeśli w końcu trafi na tego odpowiedniego to na pewno będzie wiedziała, co robić.
- Wolałbym żeby się nie sparzyła.
- Najwyżej przyjdzie do Ciebie się wypłakać.
- W to nie wątpię.
- No właśnie. Widzisz w efekcie i tak wychodzi na to, że bez Ciebie się nie obejdzie. W końcu i tak ląduje u Ciebie. Zresztą jak widać nie tylko ona.
- Gdybyście mi przeszkadzały to bym wam powiedział.
- Mhm na pewno… tato… – zaczęła niepewnie nie będąc przekonaną, czy powinna poruszać temat, który miała w głownie niemal od samego początku, gdy tylko dowiedzieli się, że są rodziną
- No mów, mów słucham Cię.
- Ale chciałabym żebyś odpowiedział mi szczerze.
- A dlaczego miałbym Cię oszukiwać?
- Bo zdaję sobie sprawę z tego, że moje pytanie może być dla Ciebie niewygodne.
- Ty akurat masz prawo do zadawania takich pytań.
- … mama nigdy mi nie opowiadała, nie chciała mówić, bo się na to zgodziłam, ale teraz… – przerwała czując się trochę niezręcznie. Do tej pory nie miała okazji do rozmów na temat przeszłości swojej matki. Teraz, kiedy ma Leona, ma też okazje do poznania kilku szczegółów, o których matka nie chciała jej mówić – … w sumie nie ważne. Przepraszam. Lepiej jak to zostawię.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o wielu rzeczach.
- I może tak jest lepiej.
- A może właśnie czas najwyższy. Ja kochanie nie chcę na Ciebie naciskać, ale myślę, że masz dużo pytań, na które masz prawo znać odpowiedzi. Ja zresztą też chciałbym wiedzieć kilka rzeczy.
- Nigdy nie chciałam wiedzieć, dlaczego mama zdecydowała się mnie urodzić i radzić sobie z tym wszystkim sama. Chociaż może chciałam, ale wiedziałam, że ona nie chce o tym mówić, dlatego nie nalegałam, ale teraz trochę żałuję. Powiedz mi, czy to, co było między mamą, a Tobą, to… to było coś ważnego, czy tak po prostu było.
- Ala mieliśmy po dwadzieścia lat. Nie myślałem o założeniu rodziny, ale na Twojej mamie mi zależało. Mieliśmy mnóstwo okazji do tego, żeby się rozstać, a skoro tego nie zrobiliśmy to musiało to być dosyć głębokie. Gdybym wiedział, że jest w ciąży na pewno nie dałbym jej odejść. Owszem sprzeczaliśmy się, ale nic nie wskazywało na to, że się rozstaniemy.
- Coś musiało się wydarzyć, że podjęła taką, a nie inna decyzje.
- Wiedziała, że zależy mi na studiach.
-Myślisz, że to, dlatego? – spytała odsuwając się od Leona czując nagłe osłabienie, które pojawiło siew jej organizmie. Nie chcąc tego po sobie poznać usidła przy stole chcąc kontynuować rozmowę
- … – pokiwał jedynie przecząco głową nie będąc pewnym. Na to pytanie akurat odpowiedzi nie znał, a widział, że bardzo męczy i zarazem ciekawi ją ten temat. Zdawał sobie sprawę z tego, że to wszystko, o czym nie rozmawiała nigdy z matką teraz być może chciałabym porozmawiać z nim, ale to wcale nie było łatwe – Wychodzi na to, że Twoja mama była w pierwszy miesiącu ciąży, kiedy zerwała ze mną kontakt. Nie wiem, czy już wtedy wiedziała, że jest w ciąży. Może myślała, że nie będę w stanie się wami zając.
- Albo wręcz przeciwnie. Czasami byłam na nią zła, za to, że nie potrafiła być egoistką.
- Możliwe też, że to ja nie dałem jej wystarczających powodów do tego, żeby mi w pełni zaufała. Nie dowiemy się już, czym tak naprawdę się wtedy kierowała.
- … krótko przed śmiercią, miałam wrażenie, że chciała mi powiedzieć. Dopiero teraz to do mnie dociera. Jak czasami o tym myślę to zdaję sobie sprawę z tego jak wiele razy próbo wała, zaczynała temat, ale w końcu i tak go urywała. Wtedy tego nie zauważałam… Powinnam była jej lepiej słuchać.
- Ej, córciu, co Ty mówisz. To nie Twoja wina. – próbował ją zapewnić siadając na krześle tuż przy niej wyczuwając w jej głosie odrobinę żalu do samej siebie, a kiedy spojrzał na nią nie trudno mu było dostrzec gromadzące się w oczach łzy. Nie czekając dłużej chwycił ją za dłonie i tak najzwyczajniej w świecie przytulił do siebie. Pozwoliła sobie na tę chwilę słabości, ale nie trwało to długo. Po chwili odsunęła się od ojca wycierając mokre od łez oczy przez cały czas czując na sobie wzrok ojca – Ale Ty jesteś uparta. – tym stwierdzeniem wywołał na jej ustach uśmiech, o co mu zresztą chodziło. Znał ją już trochę i wiedział, że nie lubi ukazywać swoich słabości i że robi to bardzo rzadko, a jeśli już to robi to wtedy, kiedy sama nie daje już sobie z czymś rady i nie miał wątpliwości, że teraz właśnie tak jest. Tyle się ostatnio działo w jej życiu, że musiałaby mieć w sobie nie wiadomo ile siły, aby to wszystko spłynęło po niej jak po przysłowiowej kaczce.
- Ela uważa, że po Tobie.
- Być może. – uśmiechnął się również wracając do przerwanej na chwilę czynności przy blacie kuchennym
- To możliwe, żeby Krzysztof o niczym nie wiedział?
- Możliwe. Ja przecież też nie skojarzyłem od razu nazwiska. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że możesz być córka Marty.
- Ale on przecież ją leczył. To niemożliwe, żeby jej nie poznał. Znaliście się wszyscy. Elżbieta od razu skojarzyła.
- Gdyby wiedział, to podejrzewam, że powiedziałby Ci. Byliście przecież razem.
- Może go prosiła. Możliwe, że oszukiwał mnie przez tak długi czas.
- Nie wydaje mi się. Powiedziałby mi wcześniej.
- Opowiadałam mu, on zna prawie każdy szczegół z mojego życia. Mama, co prawda była w ciężkim stanie, ale zdarzały się dni, że można było z nią porozmawiać. Miał okazję. A nawet, jeśli nie, to przecież widział ją. Musiał mieć jakieś podejrzenia. Musiał ją poznać. Wiadomo, że przez te wszystkie lata się zmieniła, ale nie do tego stopnia, żeby jej nie poznał.
- Ala nie nakręcaj się.
- Przepraszam. Po prostu… zaczynam się w tym wszystkim gubić.
- Teraz to już wiele nie zmieni.
- Masz rację. Powinnam być mu wdzięczna za to, co zrobił dla mnie i dla mamy. W sumie gdybyśmy się nie rozstali to my pewnie do tej pory byśmy o sobie nie wiedzieli.
- To chyba muszę mu podziękować, że coś spaprał. Sparzyłaś się na nim.
- Nie bardziej niż na Maksie.
- Po prostu was to przerosło. Lepiej o tym nie myśl.
- Długo znasz się z jego rodzicami?
- Dość długo i wydawało mi się, że dobrze. Maks wrócił do Polski na studia. Od razu wiedziałem, że będzie świetnym chirurgiem. Później zaczęli spotykać się z Beatą i w końcu poznałem się z jego rodzicami.
- Wiesz, że…
- Córciu daj spokój. Nie zadręczaj się tym. Maks jest zupełnie inny.
- Wiem. Wiem, ale… tato ja sama nie wiem, co mam z tym wszystkim robić.
- Ej, ej spokojnie. Ciiii – znowu musiał ja uspokoić, bo przestała panować nad gromadzącymi się emocjami. Pochylił się nad nią obejmując czując jak się pod wpływem nieprzyjemnych wspomnień zaczyna drżeć. – Najważniejsze żebyś teraz ufała Maksowi.
- Nie wiem, czy uda nam się to wszystko poskładać. Mnie to przerasta, a nie wiem jeszcze, co działo się w Somalii. Myślałam, że dam rade, ale to wszystko jest chyba ponad moje siły.
- Daj sobie czas.
- Jeszcze więcej?
- Tyle ile będzie trzeba. Już myślałam, że dałam sobie z tym radę, ale wrócił Maks, wrócili też jego rodzice… dzisiaj, kiedy on przyszedł do szpitala nie wiedziałam, co mam zrobić. Gdyby nie było przy mnie Piotr, to ja nie wiedziałabym, co zrobić.
- Ale spokojnie. Powiedziałaś Maksowi.
- Tak, ale nie mogę od niego oczekiwać, że powie mu, żeby dał nam spokój.
- Ma dać spokój Tobie. Pozwól Maksowi o to zadbać. Jestem pewny, że drugi raz nie popełni tego samego błędu.
- Ufam Maksowi, ale nie będzie mnie przecież pilnował. Muszę sama sobie dać radę.
- Czasami warto dać sobie pomóc.
- Dam sobie radę.
- Nie wątpię, ale nie musisz być z tym wszystkim sama. 
- Przecież wiesz, że tu nie chodzi tylko o mnie. Jest Maks, są jego rodzice. Nie mogę patrzeć tylko na siebie.
- Maks Cię zrozumie.
- Tak wiem. Otworzysz? Zdaje się, że o wilku mowa. – wysiliła się na uśmiech kolejny raz ocierając mokre od łez oczy i policzki puszczając ściskaną przez cały czas dłoń Leona. Gdy tylko poszedł spełnić jej prośbę podniosła się z krzesła szybko jednak siadając na nim z powrotem. Zauważyła, że ostatnio takie chwilowe zawroty głowy zdarzają jej się coraz częściej i nie miała wątpliwości, że są one związane ze stresem i zmęczeniem. Za którymś razem przeszło jej przez myśl, że może być ciąży, ale szybko odsunęła od siebie te myśli, bo przecież oboje z Maksem za każdym razem uważali i bardziej prawdopodobne jest, że to osłabienie jest tylko i wyłącznie skutkiem ostatnich wydarzeń. Podniosła się ponownie tym razem już bez większego problemu i podeszła do blatu kończąc przygotowywaną przez ojca potrawę w oddali słysząc już głosy ojca i Maksa.
- Zapowiada się nam długi wieczór.
- To tylko jedna butelka wina. Leon nie przesadzaj.
- Jedna Twoja. A ja też się przygotowałem.
- Hej kochanie. – przywitał się z nią delikatnie całując jej policzek
- Hej.
- A, co Ty, płakałaś?
- Co? Nie. Nie, wydaje Ci się. – zaprzeczyła szybko odwracając od niego twarz
- Beaty nie ma?
- Za Beatą nie nadążysz.
- To znaczy?
- Nie wiesz, co to znaczy?
- Tata myśli, że kogoś ma.
- I niekoniecznie musi on być w moim typie skoro go ukrywa.
- Może po prostu nie chce zapeszać. Tato, to już jest chyba dobre. – wskazała na dokończone przez siebie leczo
- No to daj. I siadaj. Maks otwórz wino.
- Macie coś do świętowania? – spytała siadając obok Maksa przy stole
- Jakaś okazja zawsze się znajdzie.
- To chyba będziesz musiał sam to wypić.
- Jedna lampka wina nie zaszkodzi.
- Rano jestem w szpitalu.
- Ja niestety też.
- Czyli to wino to chyba dla mnie. – stwierdziła z uśmiechem nakładając sobie na talerz potrawę
- To, co chcieliście mi powiedzieć?
- W zasadzie nie powiedzieć, tylko prosić. I zdaję się, że nie my, tylko ja.
- I nie chodzi o to, co sobie pomyślałeś. – uprzedziła domyślając się, co teraz zaczęło chodzić Leonowi po głowie
- To wyrażaj się chłopcze jaśniej, bo ja już zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Nie chodzi o to. Jeśli o to chodzi to możesz być spokojny. Dajemy sobie czas.
- I słusznie. Nie macie się, co spieszyć.
- Na razie chcielibyśmy gdzieś wyjechać i potrzebujemy Twojego poparcia u Elżbiety.
- Nie bardzo rozumiem? Odmówiła wam?
- Jeszcze nie, ale zdaje sobie sprawę z tego, że to może być problem dla szpitala, jeśli pójdziemy na urlop w tym samym czasie.
- Mogę jej wspomnieć, ale myślę, że nie będzie problemu. Oboje potrzebujecie wypoczynku. Myślę, że dwa tygodnie nie będą tragedią. Chyba, że chcieliście więcej? – spytał widząc ich spojrzenia
- Wszystko jedno ile. Chociaż kilka dni.
- Dobrze, zorientuję się, ale to raczej nie będzie problem
- Zostawisz mamę?
- Zdaję się, że mama już podjęła decyzję. Wygląda na to, że w najbliższych dniach wraca do Szwajcarii.
- Maks…
- Ala, tak będzie lepiej. – przerwał jej widząc, że chce po raz kolejny przekonywać go, aby spróbował jeszcze raz namówić matkę na to pozostanie w Polsce
- Próbowałeś ją jeszcze raz przekonać, że to nie będzie problem, jeśli zostanie.
- Ala oboje wiemy jak jest. Ja doceniam to, że mimo wszystko chcesz żeby ona tu została. Cieszę się, że mnie rozumiesz, ale to jest jej wybór. Nie będę jej wiecznie przekonywał. Mówiłem kilka razy, próbowałem ją przekonać, ale z jakiegoś powodu ona chce z nim być. Zresztą matka też rozumie, że dla Ciebie to nie jest łatwe.
- Córciu Maks ma rację. Jeśli Krystyna podjęła decyzję to nie ma sensu na siłę nakłaniać jej do zmiany zdania.
- Właśnie. Będzie dobrze. Zobaczysz.
- Wierzysz w to, co mówisz?
- … Ala ja wiem, że to trudna sytuacja, ale dla nas lepiej będzie, jeśli oni wyjadą. Nie jesteś w stanie… Zresztą nie ważne. Gdyby tu zostali ciągle byśmy wracali do tego, co się wydarzyło. A to nie byłoby dobre, zwłaszcza dla Ciebie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, co może się wydarzyć, jeśli Twoja mama pojedzie z nim do Szwajcarii?
- Myślę, że gorzej już być nie może.
- Dla nas, a dla niej?
- To jest jej wybór. Widocznie przyzwyczaiła się do tych wszystkich upokorzeń.
- I nie przeszkadza Ci to?
- Ale co ja mogą zrobić? Pewnie, że wolałbym, żeby od niego odeszła, albo najlepiej żeby w ogóle nie było takiego problemu, ale skoro już jest i ona nadal chce z nim być to ja nic na to nie mogę poradzić.
- Maks, ale dla Ciebie to nie będzie takie łatwe, jak Ci się wydaje.
- Gdybym znał prawdę wcześniej to mielibyśmy to wszystko już dawno za sobą. I tylko na tym mi teraz zależy. On nie ma się więcej do Ciebie zbliżyć. A, to, co zrobią ze swoim życiem już mnie nie interesuje. Dałem matce wybór. Powiedziałem, że jej pomogę, ale widocznie on jest ważniejszy.
- Tato proszę Cię przetłumacz mu. – spojrzała na Leona bezradnym spojrzeniem
- Nie dziecko. To jest decyzja Krystyny i jeśli nawet Maks nie dał rady jej przekonać do tego, żeby została w Polsce to widocznie jest pewna swojej decyzji.
- A nie przyszło wam do głowy, że może ona chce się narazić dla nas. Może chce żebyśmy mieli spokój, a wie, że jeśli zostałaby w Toruniu to on sam by nie wyjechał.
- To tym bardziej powinni wyjechać. Jego ma tu nie być.
- Maks to jest Twoja matka.
- Takie sobie życie wybrała. Nie jest w tym wszystkim bez winy. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.
- Nie chcę żebyś żałował.
- Nie będę. I w ogóle zmieńmy temat, jeśli jest to możliwe.  – nie było to wcale takie łatwe. Zmiana tematu nie było teraz czymś, co przyszło im bez problemu. I choć zgadzali się, co do tego, że obecność Kellerów w niczym młodym nie pomoże, a jedynie jeszcze bardziej zaszkodzi to Alicja nie czuła się komfortowo ze świadomością, że w pewien sposób przyczynia się do zerwania kontaktów Maksa z rodzicami. Mimo wszystko nie czuła się z tym dobrze. Najwyraźniej jednak Maks i Leon mieli na ten temat inne zdanie.


piątek, 14 lutego 2014

Cz. 14 – Nie wiem, do czego Ty jesteś zdolny…



Zaraz po pracy zrobili tak jak zaplanował to sobie Leon. Nie dał nawet możliwości wymigać się Beacie od wspólnych zakupów. Nie chciał nawet słuchać jej wymówek wprawiając obie córki w lekkie zakłopotanie. Chociaż tak naprawdę Alicje cała ta sytuacja bardziej bawiła niż martwiła, czy zastanawiała. Podobała jej się ta stanowczość Leona, ale Beata chyba miała tego trochę dość. Między nimi jednak jest spora różnica. Alicja przecież nigdy wcześniej nie miała do czynienia z takim zachowaniem, bo przecież w jej dziecięcym i młodzieńczym życiu ojciec nie odgrywał żadnej roli, wiec teraz dopiero wszystko odkrywała. I plusy i minusy, na szczęście byłą typem osoby, która wszystko potrafiła sobie racjonalnie wytłumaczyć i nawet nadmierna troska Jasińskiego nie była dla niej problemem. Przynajmniej na razie. W zasadzie jak na razie widziała same pozytywy. Albo po prostu wszystko, co związane z ojcem właśnie w takim świetle sobie przedstawiała, dlatego nie miała mniejszego problemu, aby spędzać z nim jak najwięcej czasu nawet, jeśli miało to być na zakupach w jednym z supermarketów. Chodziły kilka kroków za Leonem przytakując mu, co chwilę.
- Nie wiem, jak Ty, ale ja podejrzewam, że on zwariował. – odezwała się cicho w stronę Alicji przytrzymując ją za rękę, aby pozwoliła oddalić się ojcu o jeszcze kilka metrów
- Hehe, dlatego że robi zakupy?
- Niech sobie robi, ale, do czego my jesteśmy mu tu potrzebne? Myśli, że to scementuje nas, jako rodzinę, czy co? Wystarczyło, że oddałaś mu wątrobę. Już chyba bardziej związać się ze sobą nie można.
- Przestań. Widocznie sprawia mu to przyjemność.
- Ale mnie mniej. Byłam umówiona.
- Kim on jest?
- Kto?
- No ten, z którym się umówiłaś.
- Jeszcze nie wiem. Miałam się dzisiaj przekonać. Ojciec się starzeje. Trzyma nas pod kloszem. Nie widzisz tego?
- Nie przesadzaj. Poprosił nas tylko o pomoc przy zakupach.
- Poprosił? No chyba, że Ciebie, bo ja nie poczułam się poproszona. To był rozkaz.
- To zadzwoń do tego kogoś i umów się z nim na później.
- Jasne… przecież ten stróż mnie nie puści. Ostatnio tak się zachowywał, jak chodziłam do liceum.
- Hehe.
- Śmieszy Cię to?
- No trochę.
- Ale nie uważasz, że ostatnio zrobił się jakiś taki… przesadnie opiekuńczy? Czuję się jakbym znowu miała piętnaście lat. Ty Ala może to jest kryzys wieku średniego, co? Trochę późno, ale ojciec wcześniej nie miał na to czasu.
- Jak Ci to tak ciąży to z nim o tym porozmawiaj.
- Nie pomagasz mi. Jesteś starsza, Ty powinnaś to zrobić.
- Ale ja nie mam z niczym problemu. Chodź, bo będzie nas szukał.
- Zawoła nas przez megafon.
- Hehe, wariatka. – śmiejąc się przyspieszyła kroku po chwili doganiając ojca. W chwili, kiedy oni we trójkę próbowali uporać się z zakupami Maks właśnie pomału szykował się do wyjścia. Miał jednak jeszcze sporo czasu, dlatego skusił się na herbatę w towarzystwie matki.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak. Do Jasińskich. Umówiłem się z Alicją i Leonem. Chciałbym wyjechać gdzieś z Alicją. Muszę porozmawiać z Leonem o urlopie.
- To dobry pomysł, tylko, czy to jest odpowiedni moment?
- Nie będę czekał na lepszy. Chcę się… – przerwał słysząc dźwięk dzwonka do drzwi
- Gustaw.
- Domyślam się. – odpowiedział w ogóle nie będąc zdziwionym tą informacją. Bez żadnego słowa więcej poszedł otworzyć chwilę potem stojąc już z ojcem twarzą w twarz.
- Maks.
- Dziwisz się, że widzisz mnie w moim mieszkaniu? To ja chyba powinienem być zdziwiony Twoją obecnością. Wejdź proszę. Chyba musimy wyjaśnić sobie coś raz na zawsze. – wpuścił Kellera do środka przechodząc z nim do salonu, gdzie przebywała Krystyna – Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie rozumiem?
- Nie rozumiesz? Co dzisiaj robiłeś w szpitalu?
- Maks spokojnie.
- Nie uspokajaj mnie! – krzyknął w stronę matki nie chcąc po raz kolejny wysłuchiwać jak broni męża – Co Ci to dało, co?
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Nie rób ze mnie idioty. Dobrze wiem, że byłeś szpitalu i chciałeś rozmawiać z Alicją. I nie wmawiaj mi, że ona to sobie wymyśliła.
- Nie chciała ze mną rozmawiać. Jest jakaś dziwna.
- Dziwisz jej się?! Po tym, co chciałeś jej zrobić, powinieneś być wdzięczny, że nie złożyła skargi na policji.
- Niczego by mi nie udowodniła, bo nic się nie stało.
- Ty jesteś chory. Nie widzisz w tym niczego złego?
- Zastanów się, czy aby na pewno chcesz z nią być. Ta dziewczyna zachowuje się jak niezrównoważona.
- Chciałeś ją zgwałcić! Boi się Ciebie!
- Maks, synku…
- Mamo przestań! Jak długo jeszcze zamierzasz udawać, że wszystko jest w porządku? Powiedź mu, co tak naprawdę myślisz. Może wtedy do niego dotrze, że powinien się leczyć i to nie tylko z alkoholizmu.
- Maks nie pozwalaj sobie.
- A Ty mogłeś sobie pozwolić, względem tych wszystkich kobiet, które skrzywdziłeś? Nie waż się więcej zbliżyć do Alicji. Jeśli jeszcze raz usłyszę, albo zobaczę, że Cię w pobliżu sam pójdę na policję.
- I doniesiesz na ojca?
- Na chorego człowieka, który krzywdzi innych. Nie chcę Cię w moim życiu. Rozumiesz to?
- Co Ty wygadujesz?
- Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Jeśli chociaż spróbujesz skrzywdzić Alicję, albo matkę to nie będę miał skrupułów.
- Jakaś… kobieta jest dla Ciebie ważniejsza od ojca?
- Jest najważniejsza, ale nie będę Ci tego tłumaczył, bo i tak nie zrozumiesz. Traktujesz kobiety jak zabawki. Jesteś na dnie, nie czujesz tego? Już niżej się chyba upaść nie da. I wiesz, co… wracaj lepiej do Szwajcarii dopóki masz jeszcze, do czego, bo tuta teraz już nic Cię nie trzyma.
- Martwiliśmy się z matką o Ciebie, a Ty teraz odwracasz się do nas plecami.
- A Ty, co chciałeś zrobić?! Chciałeś zgwałcić moją narzeczoną! Gdyby nie to, nie pojechałbym do Somalii! To wszystko jest Twoją winą. Wolę nie wiedzieć, o czym Ty myślałeś wchodząc do jej pokoju! W głowie mi się to nie mieści, że wszedłeś do łóżka obcej kobiecie wiedząc, że praktycznie za ścianą jest matka! Nie masz żadnych wyrzutów sumienia? – zapytał już znacznie spokojniej mając, chociaż cień nadziei na to, że jednak ojciec wykaże się chociaż odrobiną taktu i przyzna się w końcu sam przed sobą, że popełnił w życiu nie jeden błąd
- Nic nie zrobiłem.
- … wiesz co, wyjdź. Wyjdź i więcej nie wracaj.
- Jeśli się z nią zwiążesz, będziesz tego żałował.
- Żałuję, że tak ślepo wierzyłem w to, że jesteś porządnym facetem. Przez Ciebie straciłem pół roku. O mało, co nie straciłem życia. Gdyby nie Alicja i ludzie ze szpitala nie byłoby mnie tu dzisiaj. Nie zrobiłeś nic, żeby mnie ściągnąć do Polski. Powinieneś być jej wdzięczny. Nie wiem, co Ty masz w głowie. Nie wiem, do czego Ty jesteś zdolny…, ale na pewno nie do miłości.
- Jesteś pewien tego, co robisz?
- Wyjdź.
- Będziesz żałował.
- Nawet jeśli to na pewno nie bardziej niż tego, że nie poszedłem wtedy za kobietą, którą kochałem. Więcej tego błędu nie popełnię. Dlatego wyjdź i nie wracaj. Zrób dla mnie, chociaż tyle. To jest ostatnia rzecz, o którą Cię proszę.
- … – spojrzał się na syna dobrze wiedząc, że jest pewny swoich słów, dlatego nie zamierzał przekonywać Maksa, że szybko pozna się na tym, jaka Alicja jest naprawdę. Uważał, że syn jest do tego stopnia zaślepiony, że i tak nic do niego nie dociera – Krysiu, czekam na Ciebie przed domem. – wyszedł w końcu zostawiając Maksa z matką.
- On jest chory mamo. I to samo nie minie. Nie widzi tego, co zrobił. Obwinia Alicję, zupełnie tak jakby go prowokowała.  
- Maks, synku to jest mój mąż.
- Czujesz to? Czujesz, że on rzeczywiście jeszcze jest z Tobą? To Ty jesteś z nim. Ale nie jesteś jego własnością.
- Wróci do Szwajcarii to wszystko Ci się ułoży.
- Sam wróci?
- Maks to jest trzydzieści pięć lat wspólnego życia.
- Ale odpowiedź sobie na pytanie, jakie było to życie. Nie będę Cię zatrzymywał, bo ja sam w tym momencie wybieram Alicję, ale jeśli zostaniesz to Ci pomogę, ale jeśli pojedziesz z nim… to szybko się nie zobaczymy.
- Alicji nie jest łatwo z tym, że tu jestem.
- Nie jest łatwo, ale gdybyś została to na pewno starałaby się wyprzeć z pamięci to wszystko, co się wydarzyło. Najważniejsze żeby jego nie było w pobliżu. Gdyby miała pewność, że go tu przy Tobie nie zastanie to też sprawa wyglądałaby inaczej. Ona Cię nie obwinia. Po prostu się boi, że tak gdzie Ty jesteś, tam też może być on.
- Synku to nigdy nie minie.
- Rób jak uważasz. – uciął krótko zdając sobie sprawę z tego, że i tak matki nie przekona. Nie miał tylko pewności, że jej przywiązanie do ojca ma coś wspólnego z miłością, czy tylko ze strachem przed tym, że bez niego sobie nie poradzi. Ale on ze swojej strony zrobił, co mógł. Ugościł ją w swoim mieszkaniu, rozmawiał i próbował przekonać do odejścia od Gustawa oferując swoją pomoc. Decyzja należała tylko do niej.