piątek, 14 lutego 2014

Cz. 14 – Nie wiem, do czego Ty jesteś zdolny…



Zaraz po pracy zrobili tak jak zaplanował to sobie Leon. Nie dał nawet możliwości wymigać się Beacie od wspólnych zakupów. Nie chciał nawet słuchać jej wymówek wprawiając obie córki w lekkie zakłopotanie. Chociaż tak naprawdę Alicje cała ta sytuacja bardziej bawiła niż martwiła, czy zastanawiała. Podobała jej się ta stanowczość Leona, ale Beata chyba miała tego trochę dość. Między nimi jednak jest spora różnica. Alicja przecież nigdy wcześniej nie miała do czynienia z takim zachowaniem, bo przecież w jej dziecięcym i młodzieńczym życiu ojciec nie odgrywał żadnej roli, wiec teraz dopiero wszystko odkrywała. I plusy i minusy, na szczęście byłą typem osoby, która wszystko potrafiła sobie racjonalnie wytłumaczyć i nawet nadmierna troska Jasińskiego nie była dla niej problemem. Przynajmniej na razie. W zasadzie jak na razie widziała same pozytywy. Albo po prostu wszystko, co związane z ojcem właśnie w takim świetle sobie przedstawiała, dlatego nie miała mniejszego problemu, aby spędzać z nim jak najwięcej czasu nawet, jeśli miało to być na zakupach w jednym z supermarketów. Chodziły kilka kroków za Leonem przytakując mu, co chwilę.
- Nie wiem, jak Ty, ale ja podejrzewam, że on zwariował. – odezwała się cicho w stronę Alicji przytrzymując ją za rękę, aby pozwoliła oddalić się ojcu o jeszcze kilka metrów
- Hehe, dlatego że robi zakupy?
- Niech sobie robi, ale, do czego my jesteśmy mu tu potrzebne? Myśli, że to scementuje nas, jako rodzinę, czy co? Wystarczyło, że oddałaś mu wątrobę. Już chyba bardziej związać się ze sobą nie można.
- Przestań. Widocznie sprawia mu to przyjemność.
- Ale mnie mniej. Byłam umówiona.
- Kim on jest?
- Kto?
- No ten, z którym się umówiłaś.
- Jeszcze nie wiem. Miałam się dzisiaj przekonać. Ojciec się starzeje. Trzyma nas pod kloszem. Nie widzisz tego?
- Nie przesadzaj. Poprosił nas tylko o pomoc przy zakupach.
- Poprosił? No chyba, że Ciebie, bo ja nie poczułam się poproszona. To był rozkaz.
- To zadzwoń do tego kogoś i umów się z nim na później.
- Jasne… przecież ten stróż mnie nie puści. Ostatnio tak się zachowywał, jak chodziłam do liceum.
- Hehe.
- Śmieszy Cię to?
- No trochę.
- Ale nie uważasz, że ostatnio zrobił się jakiś taki… przesadnie opiekuńczy? Czuję się jakbym znowu miała piętnaście lat. Ty Ala może to jest kryzys wieku średniego, co? Trochę późno, ale ojciec wcześniej nie miał na to czasu.
- Jak Ci to tak ciąży to z nim o tym porozmawiaj.
- Nie pomagasz mi. Jesteś starsza, Ty powinnaś to zrobić.
- Ale ja nie mam z niczym problemu. Chodź, bo będzie nas szukał.
- Zawoła nas przez megafon.
- Hehe, wariatka. – śmiejąc się przyspieszyła kroku po chwili doganiając ojca. W chwili, kiedy oni we trójkę próbowali uporać się z zakupami Maks właśnie pomału szykował się do wyjścia. Miał jednak jeszcze sporo czasu, dlatego skusił się na herbatę w towarzystwie matki.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak. Do Jasińskich. Umówiłem się z Alicją i Leonem. Chciałbym wyjechać gdzieś z Alicją. Muszę porozmawiać z Leonem o urlopie.
- To dobry pomysł, tylko, czy to jest odpowiedni moment?
- Nie będę czekał na lepszy. Chcę się… – przerwał słysząc dźwięk dzwonka do drzwi
- Gustaw.
- Domyślam się. – odpowiedział w ogóle nie będąc zdziwionym tą informacją. Bez żadnego słowa więcej poszedł otworzyć chwilę potem stojąc już z ojcem twarzą w twarz.
- Maks.
- Dziwisz się, że widzisz mnie w moim mieszkaniu? To ja chyba powinienem być zdziwiony Twoją obecnością. Wejdź proszę. Chyba musimy wyjaśnić sobie coś raz na zawsze. – wpuścił Kellera do środka przechodząc z nim do salonu, gdzie przebywała Krystyna – Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie rozumiem?
- Nie rozumiesz? Co dzisiaj robiłeś w szpitalu?
- Maks spokojnie.
- Nie uspokajaj mnie! – krzyknął w stronę matki nie chcąc po raz kolejny wysłuchiwać jak broni męża – Co Ci to dało, co?
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Nie rób ze mnie idioty. Dobrze wiem, że byłeś szpitalu i chciałeś rozmawiać z Alicją. I nie wmawiaj mi, że ona to sobie wymyśliła.
- Nie chciała ze mną rozmawiać. Jest jakaś dziwna.
- Dziwisz jej się?! Po tym, co chciałeś jej zrobić, powinieneś być wdzięczny, że nie złożyła skargi na policji.
- Niczego by mi nie udowodniła, bo nic się nie stało.
- Ty jesteś chory. Nie widzisz w tym niczego złego?
- Zastanów się, czy aby na pewno chcesz z nią być. Ta dziewczyna zachowuje się jak niezrównoważona.
- Chciałeś ją zgwałcić! Boi się Ciebie!
- Maks, synku…
- Mamo przestań! Jak długo jeszcze zamierzasz udawać, że wszystko jest w porządku? Powiedź mu, co tak naprawdę myślisz. Może wtedy do niego dotrze, że powinien się leczyć i to nie tylko z alkoholizmu.
- Maks nie pozwalaj sobie.
- A Ty mogłeś sobie pozwolić, względem tych wszystkich kobiet, które skrzywdziłeś? Nie waż się więcej zbliżyć do Alicji. Jeśli jeszcze raz usłyszę, albo zobaczę, że Cię w pobliżu sam pójdę na policję.
- I doniesiesz na ojca?
- Na chorego człowieka, który krzywdzi innych. Nie chcę Cię w moim życiu. Rozumiesz to?
- Co Ty wygadujesz?
- Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Jeśli chociaż spróbujesz skrzywdzić Alicję, albo matkę to nie będę miał skrupułów.
- Jakaś… kobieta jest dla Ciebie ważniejsza od ojca?
- Jest najważniejsza, ale nie będę Ci tego tłumaczył, bo i tak nie zrozumiesz. Traktujesz kobiety jak zabawki. Jesteś na dnie, nie czujesz tego? Już niżej się chyba upaść nie da. I wiesz, co… wracaj lepiej do Szwajcarii dopóki masz jeszcze, do czego, bo tuta teraz już nic Cię nie trzyma.
- Martwiliśmy się z matką o Ciebie, a Ty teraz odwracasz się do nas plecami.
- A Ty, co chciałeś zrobić?! Chciałeś zgwałcić moją narzeczoną! Gdyby nie to, nie pojechałbym do Somalii! To wszystko jest Twoją winą. Wolę nie wiedzieć, o czym Ty myślałeś wchodząc do jej pokoju! W głowie mi się to nie mieści, że wszedłeś do łóżka obcej kobiecie wiedząc, że praktycznie za ścianą jest matka! Nie masz żadnych wyrzutów sumienia? – zapytał już znacznie spokojniej mając, chociaż cień nadziei na to, że jednak ojciec wykaże się chociaż odrobiną taktu i przyzna się w końcu sam przed sobą, że popełnił w życiu nie jeden błąd
- Nic nie zrobiłem.
- … wiesz co, wyjdź. Wyjdź i więcej nie wracaj.
- Jeśli się z nią zwiążesz, będziesz tego żałował.
- Żałuję, że tak ślepo wierzyłem w to, że jesteś porządnym facetem. Przez Ciebie straciłem pół roku. O mało, co nie straciłem życia. Gdyby nie Alicja i ludzie ze szpitala nie byłoby mnie tu dzisiaj. Nie zrobiłeś nic, żeby mnie ściągnąć do Polski. Powinieneś być jej wdzięczny. Nie wiem, co Ty masz w głowie. Nie wiem, do czego Ty jesteś zdolny…, ale na pewno nie do miłości.
- Jesteś pewien tego, co robisz?
- Wyjdź.
- Będziesz żałował.
- Nawet jeśli to na pewno nie bardziej niż tego, że nie poszedłem wtedy za kobietą, którą kochałem. Więcej tego błędu nie popełnię. Dlatego wyjdź i nie wracaj. Zrób dla mnie, chociaż tyle. To jest ostatnia rzecz, o którą Cię proszę.
- … – spojrzał się na syna dobrze wiedząc, że jest pewny swoich słów, dlatego nie zamierzał przekonywać Maksa, że szybko pozna się na tym, jaka Alicja jest naprawdę. Uważał, że syn jest do tego stopnia zaślepiony, że i tak nic do niego nie dociera – Krysiu, czekam na Ciebie przed domem. – wyszedł w końcu zostawiając Maksa z matką.
- On jest chory mamo. I to samo nie minie. Nie widzi tego, co zrobił. Obwinia Alicję, zupełnie tak jakby go prowokowała.  
- Maks, synku to jest mój mąż.
- Czujesz to? Czujesz, że on rzeczywiście jeszcze jest z Tobą? To Ty jesteś z nim. Ale nie jesteś jego własnością.
- Wróci do Szwajcarii to wszystko Ci się ułoży.
- Sam wróci?
- Maks to jest trzydzieści pięć lat wspólnego życia.
- Ale odpowiedź sobie na pytanie, jakie było to życie. Nie będę Cię zatrzymywał, bo ja sam w tym momencie wybieram Alicję, ale jeśli zostaniesz to Ci pomogę, ale jeśli pojedziesz z nim… to szybko się nie zobaczymy.
- Alicji nie jest łatwo z tym, że tu jestem.
- Nie jest łatwo, ale gdybyś została to na pewno starałaby się wyprzeć z pamięci to wszystko, co się wydarzyło. Najważniejsze żeby jego nie było w pobliżu. Gdyby miała pewność, że go tu przy Tobie nie zastanie to też sprawa wyglądałaby inaczej. Ona Cię nie obwinia. Po prostu się boi, że tak gdzie Ty jesteś, tam też może być on.
- Synku to nigdy nie minie.
- Rób jak uważasz. – uciął krótko zdając sobie sprawę z tego, że i tak matki nie przekona. Nie miał tylko pewności, że jej przywiązanie do ojca ma coś wspólnego z miłością, czy tylko ze strachem przed tym, że bez niego sobie nie poradzi. Ale on ze swojej strony zrobił, co mógł. Ugościł ją w swoim mieszkaniu, rozmawiał i próbował przekonać do odejścia od Gustawa oferując swoją pomoc. Decyzja należała tylko do niej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz