piątek, 29 listopada 2013

Cz. 6 – … dlaczego do ojca, a nie do niego?



Po dość długim spacerze z Maksem wróciła w końcu do domu, gdzie w kuchni natknęła się na Sylwię. Nie słyszała już obecności Daniela, wiec szybko uświadomiła sobie, że jest to dobry moment na rozmowę.

- Hej.

- Hej. Gdzie byłaś? – spytała bez ogródek dosłownie chwilę później obie zareagowały na to śmiechem – Sorry.

- W nocy u taty, a teraz z Maksem.

- Masz dzisiaj dyżur?

- Mhm. Czuję, że będzie ciężki.

- Dacie rade. Maks będzie. Ordynator podobno też.

- No właśnie trochę to dziwne, nie uważasz?

- Szczerze, to już przestałam się zastanawiać. Ostatnio często zostaje na noc w szpitalu. Ale może ma dużo pracy.

- Może. Przyjże mu się dzisiaj… Sylwia?

- Hm?

- Co z Danielem?

- A, co ma być?

- … – zastanowiła się przez chwilę co odpowiedzieć, ale doszła do wniosku, że nie będzie owijała w bawełnę, w końcu przyjaźnią się, wiec ma prawo zapytać wprost – Dobra nie będę wymyślała. Słyszałam dzisiaj waszą rozmowę.

- Rano?

- Rano.

-Daj spokój. Nie przejmuj się. Daniel to czasami palant.

- Ale kochasz tego palanta, a ja wam tu przeszkadzam.

- Kto Ci tak powiedział?

- Słyszałam. I wcale się Danielowi nie dziwię.

- Ale to jest moje mieszkanie i mogę z nim robić, co chcę.

- Sylwia, wygląda na to, że Daniel myśli o was bardzo poważnie. Ja zresztą od razu powinnam o tym pomyśleć. Maks tu przychodzi, a Daniel?

- A Daniel nie ma potrzeby przychodzić.

- Przychodzi jak ma pewność, że mnie nie ma. Jemu to przeszkadza.

- Jakoś Maksowi moje towarzystwo nie przeszkadza.

- Bo ma inny charakter. Zresztą nie ważne. Wiem, co mi powiesz, ale rozmawiałam z Maksem i doszliśmy do wniosku, że przeniosę się do taty.

- Ale dlaczego?

- Tak będzie lepiej.

- I Maks się na to zgodził?

- Nie miał innego wyjścia.

- Chwila…, ale dlaczego do ojca, a nie do niego?

- Tak wolę.

- Coś jest nie tak? Myślałam, że dobrze wam się układa.

- Bo tak jest, ale po tym wszystkim nie chce się już z niczym spieszyć. To działo się za szybko.

- Za szybko? Wodziłaś go za nos przez ładnych kilka miesięcy.

- Ale to co było potem… operacja, przeprowadzka, zaraz potem zaręczyny, a dwa dni później jego wyjazd. W dodatku ta Somalia.

- Co Somalia? Wrócił cały i zdrowy.

- Wrócił, ale to już nie jest ten sam Maks.

- Gorszy?

- Nie. Nie, ale… sama nie wiem. Zresztą u niego teraz mieszka Krystyna, a ja nie zbyt dobrze czuję się w jej towarzystwie. Jest przesympatyczną osobą, ale…

- Ale jest też żoną gwałciciela. Może już niedługo.

- Właśnie nic na to nie wskazuje. Dzisiaj rano powiedziała Maksowi, że chce do niego wrócić. Chce mu pomóc.

- Naiwna.

- Naiwna? Może trochę. Z drugiej strony, spędziła z nim przeszło trzydzieści lat, wiec to chyba nie jest takie proste.

- Ale przez ile lat ją krzywdził.

- Tłumaczy to sobie jego chorobą.

- Nie rozumiem takich kobiet.

- Co na to Maks?

- Wściekł się. Ale prawdopodobnie będzie musiał to zaakceptować. Boję się tylko, że jeśli ona wróci do męża, to Maks się od nich odsunie. A jakby nie patrzeć trochę się do tego przyczynię.

- Ty? Przestań w końcu brać zawsze wszystko na siebie. Ty w niego wódki nie wlewałaś. I to nie Ty jemu weszłaś pod kołdrę, tylko on Tobie.

- Wiesz, że jak czasami wracam do myślami do tamtego dnia, to myślę sobie, że wszystko inaczej by się potoczyło, gdybym nie została wtedy na noc u ojca. Wystarczyłaby jedna inna decyzja. Gdybym wyszła razem z Maksem i pojechała z nim do szpitala albo, chociaż do domu to nic takiego by się nie stało.

- Maks nie znienawidziłby ojca, nie rozstalibyśmy się, nie pojechałby do Somalii. Może nawet bylibyśmy już po ślubie.

- A jego ojciec w dalszym ciągu wchodziłby do łóżka innym kobietom. A Maks pewnie do tej pory by o tym nie wiedział. Nie zadręczaj się tym. Był minęło. Masz Maksa i tego się trzymaj. Gdybym miała taki charakter jak Ty to już dawno odwiedzałabyś mnie w psychiatryku.

- Jest aż tak źle?

- Nie wiem, czy aż tak, ale nie wiem jak Ty czasami sama ze sobą dajesz sobie radę.

- Czasami właśnie nie daje. Idę coś poczytać. Będziesz w domu?

- Tak. Nigdzie się nie wybieram. No chyba, że do łóżka.

- Hehe. Ok. – zaśmiała się zostawiając Sylwię samą w kuchni. Zamknęła się w pokoju zajmując się czytaniem jakiegoś magazynu publikującego artykuły medyczne. Być może nie była to łatwa lektura, ale dla niej to akurat nie był problem.

Czas do nocnego dyżuru minął ją w miarę szybko. Praktycznie nic przez cały dzień nie robiła, dlatego dzień mógł się jej dłużyć, ale nie tym razem. Najpierw zajęta byłą czytaniem, potem wspólnie z Sylwią przygotowały coś do zjedzenia rozmawiając przy tym o wyprowadzce Alicji i tak czas jej zleciał. Dotarła do szpitala kilka minut przed czasem od razu kierując się do szatni. Wiedziała, że jeśli natknie się na ojca to ten na pewno zwróci uwagę na godzinę, a że miała tylko kilka minut to nie mogła ich marnować na pogaduszki z kolegami z pracy.

- Hej. – pocałował ją znienacka w policzek zachodząc ją od tyłu przy szafce

- O jezuuu Maks.

- Przepraszam nie chciałem Cię wystraszyć.

- A Ty już?

- Ściągnęli mnie wcześniej. Czeka nas chyba ciężki dyżur. Była jakaś afera na mieście. Mamy kilka potłuczonych głów, połamane żebra i pewnie wiele innych. – poinformował w skrócie siadając na chwilę na krześle czekając aż się przebierze

- Czułam, że to będzie ciężka noc.

- Może nie będzie tak źle. Leon już jest. Swoją drogą zastanawiam się, co on ostatnio tak często tu przesiaduje w nocy.

- Zamierzam to właśnie dzisiaj sprawdzić.

- Rozmawiałaś z Sylwią?

- Tak. Jeśli tata się zgodzi to jutro chciałabym przewieźć rzeczy. Pomożesz mi?

- Pewnie. Ale teraz już chodź, bo od dwóch minut powinnaś być na stanowisku pracy. Ordynator będzie się czepiał. – z uśmiechem wyciągnął do niej dłoń, która od razu bez wahania chwyciła. Żartował sobie z Leona. Ostatnio rzeczywiście zrobił się jeszcze bardziej uważny i stanowczy niż zwykle. Zwłaszcza w stosunku do Alicji i Beaty. Wytykał im każde spóźnienie, zwracał uwagę na różne rzeczy na sali operacyjnej, do czego oczywiście miał prawo, a nawet powinien to robić, gdy była taka potrzeba, ale w ostatnim czasie jakby się to trochę nasiliło. A do Leona średnio mu to pasowało. Sam był ciekaw, co jest tego powodem, ale jemu nie wypadało pytać, ani go obserwować. Alicja to co innego.




niedziela, 24 listopada 2013

Cz. 5 – Chcę tylko żebyś ze mną zamieszkała.



Dała mu się odprowadzić pod samo mieszkanie Sylwii, a nawet pod same drzwi. Jednak jeszcze zanim Alicja zdążyła przekręcić klucz w zamku. Hałas, jaki dobiegał zza drzwi mieszkania Sylwii był na tyle głośny, że oboje zawahali się, czy wchodzić teraz do środka.
- Sylwia z Danielem?
- Masz wątpliwości? – spytała retorycznie wyraźnie słysząc głosy Daniela i Sylwii. W dodatku, co było dla niej jeszcze bardziej niekomfortowe to, to, że ich wymiana zdań dotyczyła ich wspólnego mieszkania
- Wchodzimy, czy może jednak dasz mi się porwać?
- Chodź. – nie mając innego wyjścia uległa jego propozycji i chwytając Maksa za rękę pozwoliła mu poprowadzić się gdziekolwiek, byle by tylko nie musieć wracać ani do jego mieszkania, ani do mieszkania przyjaciółki.
Spacerowali wzdłuż rzeki nie zamieniając ze sobą ni jednego słowa od czasu wyjścia z kamienicy, ale Alicja nie musiała nic mówić, aby Maks domyślił się, jakie teraz myśli krążą po jej głowie. W zupełności wystarczyło mu to, że słyszał rozmowę Sylwii i Daniela. Wyraźnie można było z niej wywnioskować, że ich wspólne mieszkanie nie dojdzie do skutku dopóki Alicja mieszka z Matysik
- Może to jest dobry moment.
- Na, co? – spojrzała na niego nie bardzo rozumiejąc sens jego słów
- Żebyś się do mnie wprowadziła.
- Nie mówisz poważnie.
- Dlaczego nie? Przecież wiesz, że chcę żebyś ze mną zamieszkała.
- Umówiliśmy się na coś.
- Umówiliśmy się i zgodziłem się na to, żebyś na razie mieszkała z Sylwią, bo nie chce na Ciebie naciskać, ale w tej sytuacji może rzeczywiście lepiej by było gdybyś przeniosła się do mnie. Po, co Daniel ma robić Ci jakieś głupie docinki.
- Pogadam z Sylwią.
- Dobrze wiesz, co Ci powie. To normalne, że Daniel chce się do niej wprowadzić.
- A, czy ja mówię, że nie?
- Proszę Cię pomyśl o tym.
- Nie wprowadzę się do Ciebie. Jeszcze nie teraz.
- Jeśli chodzi o mamę, to słyszałaś co mówiła. Niedługo się wyprowadzi.
- Nie o to chodzi.
- Więc, o co?
- Maks dajmy sobie czas. – poprosiła zatrzymując się przed nim – Nie zrozum mnie źle. Kocham Cię. Wiesz o tym, ale tyle się działo. Może to wszystko było za szybko i dlatego wydarzyły się wszystkie te rzeczy. Rozumiesz mnie?
- Tak, ale przecież ja nie proszę Cię o rękę. Chcę tylko żebyś ze mną zamieszkała. Obiecuję Ci, że jeśli chodzi o mojego ojca, to zrobię wszystko żebyś nie musiała się z nim widywać.
- Wiem, wiem, ale… Maks naprawdę poczekajmy. Niech Twoja mam wszystko sobie ułoży.
- Mama chce wrócić do ojca i jestem niemal pewny, że to zrobi.
- Musisz spędzić z nią trochę więcej czasu, może wtedy zdecyduje się jakoś inaczej to wszystko rozwiązać. Ja nie oczekuję od niej, że odejdzie od Twojego ojca, ale może jest jakieś inne wyjście. Nie chcę żebyś przeze mnie tracił kontakt z mamą.
- Nic takiego się nie stanie. A już na pewno nie przez Ciebie. Zrobię wszystko, żeby mama nie wróciła do tego…
- To jest Twój ojciec. Ojciec, którego tak bardzo zawsze podziwiałeś.
- Jak się okazało to wszystko to tylko przykrywka.
- Nie mów tak. Skąd mogłeś wiedzieć, że ma taki problem.
- Problem? Zrobił Ci krzywdę, a Ty go jeszcze bronisz?
- Bronię go w Twoich oczach, nie w swoich. Dla mnie jest…
- Gwałcicielem. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
- Ale dla Ciebie jest ojcem.
- Który próbował zgwałcić moją narzeczoną. Gdyby nie to… żylibyśmy sobie teraz całkiem spokojnie bez tego wszystkiego. Nie musiałabyś przez to wszystko przechodzić. Nie byłoby żadnego nieporozumienia, nie byłoby Somalii. On ma problem nie tylko z alkoholem. On ma problem ze sobą, dlatego nie pozwolę, żebyś jeszcze kiedykolwiek była narażona na jego osobę. Nie dotknie Cię. Nawet na Ciebie nie spojrzy.
- A mama?
- To będzie jej wybór, ale musi wiedzieć, że jeśli do niego wróci to już nigdy nie będzie miała okazji mieć przy sobie nas obu. Zresztą, jeśli nie wróci to też nie… W ogóle to mieliśmy o tym nie rozmawiać.
- Widzisz, że się nie da.
- Da się. Ten temat jest zamknięty.
- Bez przesady. To Twoi rodzice. Nie uciekniemy od tego wszystkiego. Ale jeśli chodzi o mieszkanie, to… bardzo Ci dziękuję i obiecuję, że jeśli za jakiś czas nadal będziesz chciał, to ja z przyjemnością z Tobą zamieszkam, ale jeszcze nie teraz. Nie gniewaj się na mnie.
- Nie gniewam się. Rozumiem Cię. Też przecież mówiłem, że lepiej będzie, jeśli trochę zwolnimy tempo, ale jak usłyszałem, jak Daniel z Sylwia się kłócą to pomyślałem, że tak będzie lepiej. Ale skoro uważasz inaczej to dobrze. Masz w końcu lepszą intuicję, ale w takim razie, co zamierzasz zrobić z tym mieszkaniem?
- Porozmawiam z Sylwią i spróbuję dowiedzieć się, co tam się u nich dzieje. Powie mi prawdę.
- A jeśli nie?
- Powie.
- Dobrze powie Ci prawdę i co wtedy? Co jeśli nie pozwoli wprowadzić się Danielowi dopóki Ty z nią mieszkasz?
- Przeniosę się do ojca. Ucieszy się. Ciągle mi wypomina, że zamieszkałam z Sylwią a nie z nim. Nie będzie problemu. Pogadam z nimi jeszcze dzisiaj. Albo nawet nie będę rozmawiała z Sylwią tylko od razu się wyprowadzę. Przynajmniej nie będzie się wkurzała na Daniela.
- Mam dzisiaj dyżur.
- Wiem. Tata myślał, że ja mam wolne, dlatego wcisnął Ci tę noc. Chciał żebym trochę się rozerwała z Beatą.
- Aha, czyli że ja mam na Ciebie zły wpływ, tak?
- Nie, po prostu martwi się o Ciebie.
- O mnie? – spojrzał zdziwiony jej słowami
- O nas. Tak ogólnie.
- Ogólnie.
- Mhm. Dużo pracujemy i w ogóle. – wyjaśniła szybko nie chcąc by domyślił się, że obawy Leona są ściśle z nim związane, a konkretnie z nim i z jego pobytem w Somalii. Nie chciała mu mówić, że rozmawiała z ojcem i siostrą o tym, co się ostatnio z nim dzieje. Wiedziała, że Maks nie jest skory do rozmowy na ten temat, wiec nie chciała na niego naciskać. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie musiał przecież wiedzieć, że wszyscy się o niego martwią i widzą, że bardzo się zmienił od czasu wyjazdu. Kiedyś powiedział, że przyjdzie jeszcze czas na to by o wszystkim jej opowiedzieć. Ufała mu więc cierpliwie czekała.

 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Cz. 4 – Dziękuję Ci za wyrozumiałość… i za Maksa.

Obudziła się w domu ojca znacznie wcześniej niż się tego spodziewała. Jednak o dziwo wcale nie była jedynym rannym ptaszkiem tego ranka. Zaraz po zejściu na parter domu słyszała dochodzące z kuchni głosy Beaty i Pani Sabiny.
- Dzień dobry. A myślałam, że tylko ja mam problemy ze snem.
- Cześć siostra.
- Pracujesz dzisiaj? – spytała zdziwiona. Z tego co pamiętała to Beata mówiła coś, że ma dzisiaj wolne
- Nie, ale muszę wpaść na chwilę do szpitala. Zauważyłaś, że ojciec ostatnio zrobił się strasznie cięty na spóźnienia?
- Zauważyłam.
- To nie ja zrobiłem się cięty, tylko wy zaczęłyście się spóźniać. Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Sabinko nie musiałaś sie dzisiaj fatygować. My z Beatą zaraz wychodzimy.
- Ja też.
- A, Ty dokąd? Myślałam, że zostaniesz, że pogadamy sobie jak wrócę ze szpitala. Mogłabyś poczekać.
- Umówiłam się z Maksem. Tato podrzucicie mnie?
- Tak, pewnie. Zjemy i możemy jechać. Zostaje dzisiaj na noc w szpitalu, wiec, jeśli byście chciały to dom może być do Waszej dyspozycji.
- W sensie?
- Chata wolna.
- Widzisz. Twoja młodsza siostra od razu załapała.
- Bo młodsza.
- Sabinko, czy mi się wydaje, czy jedna z moich córek troszeczkę się postarza.
- Tylko troszeczkę.
- Oj tato.
- Daj jej tato spokój. Nie widzisz, że ona aż się pali do Maksa. Powinniśmy się cieszyć, że zechciała zjeść z nami kolację.
- Zostałam na noc.
- Właśnie to mnie zastanawia.
- Maks będzie miał dzisiaj nocny dyżur, więc masz wolny wieczór.
- Ale ja mam dzisiaj nockę. A Maks, miał mieć wolne. – szybko zauważyła lustrując ojca znaczącym spojrzeniem
- Ale nie ma.
- Ale tato!
- Oj, tato, ale tato. Nie marudź mi dziecko, bo tego nie lubię. Jedzcie to śniadanie, bo was zostawię.
- O co mu chodzi? – zapytała w stronę Beaty i Sabiny zaraz po wyjściu Leona z kuchni
- Może nie chce jeszcze zostać dziadkiem.
- Albo wręcz przeciwnie.
- Bardzo śmieszne. Nawet sobie nie żartujcie.
- Mówię serio. Będzie was pilnował. Sabinko w zasadzie to tata ma rację. Poradzimy sobie dzisiaj.
- Skoro tak to ja tylko trochę tutaj wam posprzątam i będę wracała do siebie.
- Ale naprawdę nie trzeba. Ja posprzątam jak wrócę ze szpitala.
- No dobrze. W takim razie ja będę uciekała. Do widzenia dziewczynki.
- Do widzenia.
Pożegnały się z Panią Sabiną z uśmiechem odprowadzając ją wzrokiem. Chwilę potem same zostały wywołane przez zniecierpliwionego ojca. Przewracając oczami pozabierały swoje rzeczy i wsiadły w samochód.
Za sprawą Leona dość szybko dotarła pod mieszkanie Maksa. Nie mała kluczy, wiec musiała poczekać, aż albo on, albo jego matka zareagują na dźwięk domofonu. Dosyć szybko została wpuszczona przez Krystynę do mieszkania.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Przepraszam, że tak wcześnie, ale nocowałam u taty, a że jechali z Beatą do szpitala, to mnie podwieźli. Maks jest?
- Tak. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nie rozumiem? – spytała zdezorientowana zdejmując z siebie kurtkę
- Nie pokazał mi się jeszcze dzisiaj.
- Pewnie śpi.
- Możliwe. Chodźmy zrobię coś do picia. Może zjesz śniadanie?
- Nie, nie. Dziękuję. Jadłam już. – podziękowała z uśmiechem przechodząc razem z matką Maksa do kuchni
- Powinien dać Ci klucze.
- Lepiej nie. Jeszcze się przyzwyczaję.
- Może dobrze by było.
- Tak Pani myśli?
- A dlaczego nie? Maks Cię kocha.
- Ja jego też, ale chyba nie powinniśmy się spieszyć. Już to przerabialiśmy.
- Przecież to nie przez was.
- Pani wie, jak było. To była próba. Niezbyt udało nam się ją przetrwać.
- Nie do końca. Jesteście przecież razem.
- Nie powinnam dopuścić do wyjazdu Maksa.
- Też nie powinnam do wielu sytuacji dopuścić. Gdybym znacznie wcześniej powstrzymała Gustawa, to udałoby się zapobiec wyjazdowi Maksa. Gdyby Maks wiedział wcześniej, jaki naprawdę jest jego ojciec…
- Proszę przestać. To już teraz nic nie zmieni. Czasu się nie cofnie. Możemy teraz tylko gdybać, ale to i tak nic nie da.
- Wiem, że już to mówiłam, ale bardzo Cię przepraszam.
- To nie Pani wina. A ja staram się o tym nie myśleć. Nie utrudniać i sobie i Maksowi.  
- Dziękuję Ci za wyrozumiałość i… za Maksa.
- Za Maksa niech mi Pani nie dziękuję.
- Nie wiem, może ja jestem przewrażliwiona po tym wszystkim, ale mam wrażenie, że coś niedobrego się z nim dzieje.
- Z Maksem?
- Jest taki… skryty, czasami jak nie on.
- Niech się Pani nie martwi. Myślę, że trzeba dać mu trochę czasu.
- Może tak, ale to nie jest mój Maks. Aż się serce kraje.
- … – nie odpowiedziała nic więcej tylko uśmiechnęła się zauważając wchodzącego do kuchni zaspanego Kellera
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Znowu mnie obgadywałyście? – zapytał zatrzymując za Alicją oplatając jej ramiona rękoma
- Nie.
- Nie?
- No nie.
- Mhm, jakoś Ci nie wierzę. Wpadłaś na śniadanie?
- Z nadzieją, że zrobisz.
- Mamo pozwolisz, że zrobię śniadanie i zabiorę Alicję do pokoju.
- Zabieraj. Ja nie będę wam przeszkadzała. Zresztą powinieneś dać Alicji klucze od mieszkania.
- Klucze?
- Synku ja już długo Ci na głowie siedziała nie będę.
- A gdzie się wybierasz?
- Maks…
- Nie ma mowy. Nie pozwolę Ci do niego wrócić! – oburzył się gwałtownie nie kryjąc swojego niezadowolenia ze słów matki
- Maks, posłuchaj. Ty potrzebujesz spokoju.
- Ale nie mówimy o mnie. Naprawdę wierzysz, że on się zmieni?
- Nie wiem. Ale jemu trzeba dać szansę.
- Jeszcze Ci mało? Ja nie wiem, jak Ty to wytrzymałaś przez tyle lat, ale błagam Cię nie brnij w to dalej. On jest chory. To nie minie. Będzie krzywdził Ciebie i… i nie tylko Ciebie.
- Maks, synku nie pomyślałeś, że on może potrzebować pomocy?
- Pomocy? Mamo… nie wiem, jak mam Cię przekonać, ale proszę… proszę Cię nie wracaj do niego. Jeśli wrócisz on będzie myślał, że znowu wszystko będzie tak, jak on tego chce. Alicja… – spojrzał na nią bezradnie tak jakby oczekiwał, że pomoże mu przekonać matkę, ale ona nie chciała się w to wtrącać. W końcu w dużym stopniu przyczyniła się do tych zmian w ich rodzinie
- Ja nie powinnam się wtrącać. To, co ja myślę jest najmniej ważne.
- Ale myślisz tak jak ja.
- Synku, ja jeszcze nie podjęłam decyzji, czy wrócę do Gustawa już teraz, ale wiem, że jemu trzeba pomóc.
- Dobrze, ale niech to zrobią specjaliści. Ty przez tyle lat z tym walczyłaś i co?
- Nie walczyłam Maks. Udawałam, że nic nie widzę.
- Ale dlaczego?
- Dla spokoju.
- Swojego?
- I Twojego. Gdybyś wiedział wcześniej… Ja nie chciałam burzyć jego wizerunku w Twoich oczach. To Cię nie dotyczy.
- Nie dotyczyło dopóki nie władował się do łóżka Alicji! – krzyknął nie zważając na siedzącą obok dziewczynę. Kierował swoje słowa w stronę matki nie zwracając uwagi na to, że przywraca do Alicji bolesne dla niej wspomnienia. Dopiero, gdy wypowiedział jej imię spojrzał w jej kierunku i zauważył, że nie powinien był w ten sposób się odezwać. Zauważył gromadzące się w jej oczach łzy – Ala… – zwrócił się do niej chcąc podejść i przeprosić, ale była szybsza i energicznie opuściła kuchnię zostawiając go samego z matką
- Mamo no…
- Biegnij za nią. – nie tracąc więcej czasu narzucił na siebie bluzę i nie zważając na matkę wybiegł z mieszkania. Szybko dostrzegł ją siedząca na ławce kilka metrów od domu. Trochę mu ulżyło. Już się bał, że będzie musiał gonić za nią przez pół miasta. Na szczęście nie oddaliła się daleko. Z duszą na ramieniu podszedł do niej siadając tuż obok.
- Maks przepraszam.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem był się tak unosić. Niepotrzebnie znowu odbiło się to na Tobie. Nie chciałem żeby Cię to zabolało. Ta decyzja mamy… nie zgadzam się z tym.
- Wiem. Wiem Maks, ale to jest jej decyzja.
- On ją zniszczy. Gdyby mi powiedziała wcześniej nie dopuściłbym do tego żeby żyła z nim przez tyle lat. Nie zrobiłby Ci krzywdy.
- Nie zdążył.
- Ale chciał. Jak sobie pomyślę ile on dziewczyn skrzywdził… Ala, przepraszam Cię.
- Nie musisz mnie za niego przepraszać.
- Ale za siebie tak.
- Proszę Cię nie wracajmy do tego.
- Chodźmy do domu. Posiedzimy, pogadamy o czymś innym. Potem może jakiś spacer? Co Ty na to?
- Maks… to chyba nie jest dobry pomysł. Jest Twoja mama. Teraz się przekonałam, że to nie będzie takie łatwe. Ja nie dam rady. To jest trudne dla nas wszystkich.
- Nie będziemy o tym rozmawiać. Chodź proszę Cię.
- Nie Maks. Lepiej nie. Wróć do mamy. Porozmawiaj z nią. Ja wrócę do Sylwii. Zobaczymy się wieczorem w pracy.
- Skoro tak chcesz, ale chociaż daj się odprowadzić. – zgodziła się w gruncie rzeczy nawet ciesząc się, że będzie mogła spędzić z nim jeszcze kilka minut. Liczyła na to, że spędzą miły dzień, ale niestety stało się inaczej. W gruncie rzeczy powinna się z tym liczyć i przyzwyczaić już do tego, że ojciec Maksa jest obecny w ich życiu chociażby właśnie przez Krystynę. Jednak nawet słuchanie o nim wywoływało w Alicji dużą dawkę nieprzyjemnych wspomnień. W takich chwilach wracała do niej ta sytuacja, kiedy Gustaw wszedł do jej łóżka, całe to nieporozumienie, wątpliwości Maksa, jego wyjazd do Somalii i obawy o jego życie. Nie potrafiła przejść na tym do porządku dziennego i chociaż na co dzień starała się o tym nie myśleć to wszytko to wracało do niej zwłaszcza przy takich spotkaniach z Krystyną.

...

 

wtorek, 5 listopada 2013

Cz. 3 – Zmienił się.



Zaraz po pracy pojechała z ojcem do domu, gdzie czekała już na nich przygotowana przez Beatę kolacja. Jeszcze kilka miesięcy temu w życiu by nie pomyślała, że Beata tak dobrze może radzić sobie w kuchni, a jednak. Za każdym razem kolacja była coraz lepsza.
- No powiem Ci, że wygląda rewelacyjnie. – zachwyciła się czując zapach przygotowanej przez siostrę kolacji, a chwile potem widząc ją już na stole w salonie

- Zapytaj lepiej, czy tak samo dobrze smakuje.

- Tato! Ostatnio mówiłeś, że gotuje coraz lepiej.

- Bo to prawda, ale zdarzają Ci się jeszcze pomyłki.

- Mogłeś nie kończyć.

- A gdzie Maks?

- W domu.

- Nie przyjdzie?

- Nie. Jest padnięty po tym nocnym dyżurze.

- Zadzwoń do niego. Miał dużo czasu .Na pewno zdążył już odespać.

- Córciu a nasze towarzystwo już Ci nie wystarcza?

- Twoje towarzystwo tato jest niezastąpione.

- No wiec daj Maksowi spokój. Niech chłopak regeneruje siły.

- Zregenerowałby gdyby zjadł moją kolację.

- Albo wyczuł, co się święci i dlatego nie przyszedł.

- Tato!

- Dobrze już dobrze. Siadajmy, bo wszystko wystygnie. Ala jedz, bo marnie wyglądasz.

- Dziękuję Ci bardzo tato za komplement.

- Mówię to, co widzę.

- Tata ma rację. Tato chyba będziesz musiał porozmawiać z Maksem, bo coś słabo o nią dba.

- Jak na razie, to bardziej chyba trzeba zadbać o Maksa. Ala? – spojrzał na córkę czekając na jej reakcję. Widział przecież, co się z nimi dzieje, a w szczególności z Maksem

- Nie bądź na niego zły. Ten pacjent to przypadek. Przecież wiesz, że Maks jest świetnym lekarzem.

- Nie kwestionuje, że nie jest, ale widzę, że dzieje się z nim coś niedobrego. Pytanie tylko, co?

- Co masz tato na myśli?

- Ja sama nie wiem, co się z nim dzieje.

- Zmienił się. O to wam chodzi? Ale to chyba normalne po takich przeżyciach, nie? – dopytywała Beata nie znając sytuacji z porannego obchodu

- Córciu, co się dzieje?

- Ala no, co Ty? – spojrzała na siostrę podążając za wzrokiem ojca. Zauważyła w oczach Szymańskiej gromadzące się łzy

- Nie potrafię mu pomóc.

- Rozmawialiście o tym, co się tam stało?

- Nie. Maks nie chce o tym rozmawiać. I w tym właśnie jest problem. Raz jest dobrze, zachowuje się tak jak zawsze, żartuje, a chwilę potem zamyka się w sobie, a ja nie mogę do niego dotrzeć.

- Ala, a Maks miał po powrocie konsultację z psychologiem?

- Z tego, co wiem, to nie.

- I tu być może jest błąd.

- Tato, myślisz, że to tak łatwo.

- Nie łatwo, ale czasami nie ma innego wyjścia.

- Maks nie pójdzie do psychologa.

- Ala, ale może powinnaś spróbować. Ciebie może posłucha.

- Beata, mówisz tak jakbyś nie znała Maksa. On jest święcie przekonany, że cokolwiek się dzieje, on sam sobie poradzi.

- A Ty też jesteś o tym przekonana?

- Tato, ja nie wiem, co się tam działo. Nie wiem, co siedzi w głowie Maksa, ale mogę się jedynie domyślać, co on tam przeszedł.

- Wszyscy się możemy domyślać, ale żadne z nas go nie zrozumie.

- Bardzo się zmienił.

- Nie powinien tak szybko wracać do pracy.

- Może powinniście gdzieś wyjechać? Złapałby dystans. Może by Ci coś powiedział. Ja bym mu chyba nie odpuściła.

- Odpuściłabyś gdybyś widziała, jak go to męczy. On ewidentnie nie chce rozmawiać o Somalii.

- Ale zdjęcia nam pokazał.

- Bo nie pytaliśmy o szczegóły.

- Jeszcze trochę i też przez to zaczniesz wariować. – stwierdziła Beata niemal od razu wyczuwając na sobie spojrzenia siostry i ojca – No, co się tak patrzycie? Stan emocjonalny może się udzielać. A Maksa jak się przyciśnie, to potrafi wszystko wyśpiewać. Coś o tym wiem, nie?

- Wolałbym nie wiedzieć, co Ty takiego wiesz na ten temat.

- Oj tato.

- Teraz to oj tato, a co było kiedyś? Nic tylko Maks.

- To było dawno.

- Ale prawda.

- Byłam młoda. Maks był inny. Teraz byśmy się nie dogadali.

- Bo nie chciał z Tobą rozmawiać.

- Tato to jest zamknięty rozdział. Maks na szczęście Ali, zmądrzał. Jest mądrzejszy ode mnie.

- I to Cię martwi?

- Tato, facet nie może być mądrzejszy od babki, bo owinie ją sobie wokół palca. A ma być odwrotnie.

- Wychowałem feministkę.

- Taka malutką. 
                                                   – Ala zostaniesz u nas na noc?

- Zostanę, ale tylko do śniadania. – zastrzegła przypominając sobie o tym, że obiecała Maksowi, że następny dzień spędzi u niego

- A kto by Cię chciał trzymać tu dłużej.

- Ej, tato słyszałeś, co ona powiedziała? – spytała z udawanym oburzeniem dobrze wiedząc, że Beata żartowała

- Kłóćcie się, kłóćcie. Chętnie posłucham.

Wieczór u ojca jak zwykle przebiegł w świetnej atmosferze. Lubiła spędzać z nimi czas. W końcu czuła, że ma rodzinę. Świetną siostrę, która czasami potrafi być złośliwa, ale taki urok młodszych sióstr i fantastycznego, mądrego życiowo ojca, o którym zawsze marzyła. Przyjazd do Torunia bardzo wiele zmienił w jej życiu i choć zrobiła to pod wpływem emocji i chwili to teraz za żadne skarby nie wróciłaby do Warszawy. Nie żałowała przeniesienia się do Copernicusa. Co prawda na początku nie było łatwo. W zasadzie to w ogóle nie ma łatwo, bo w końcu ciągle coś się dzieje. Przecież jej początkowa relacja z Leonem też nie była najlepsza. Co prawda wiedziała, że uważa ją za dobrego chirurga, ale stażu transplantacyjnego nie dostałaby gdyby nie rezygnacja Maksa. Domyślała się, że zdanie ordynatora bardzo się w tej sytuacji liczyło. Cieszyła się, że ojciec tak dobrze przyjął Maksa z powrotem nie tylko na oddział, ale i do siebie mimo tego, że wyjechał tak niespodziewanie zostawiając ją w nie najlepszym momencie życia. Jakby nie patrzeć uciekł od problemu, jakim stał się dla niego Gustaw. Po tym wszystkim Leon wykazał się ogromną wyrozumiałością. Stać go było na rozmowę z Krystyną i Gustawem tłumacząc sobie zachowanie Kellera niczym innym jak tylko chorobą. Traktował Maksa tak jakby tych wydarzeń sprzed kilku miesięcy w ogóle nie było, co jej również znacznie ułatwiało sytuację.

...