niedziela, 15 czerwca 2014

Cz. 19 – Pomógł i jestem mu za to wdzięczny.



Dotarła do szpitala pół godziny przed planowaną operacją. Czekało ją kilka godzin przy stole operacyjnym w towarzystwie zarówno Krzysztofa jak i Maksa. Gdyby nie to, że operowany pacjent był głównie pod jej opieką to prawdopodobnie nie uczestniczyłaby w operacji, ale w obecnej sytuacji nie mogła sobie tego odpuścić. Rekonstrukcja więzadła krzyżowego nie należała to łatwych operacji, a co za tym idzie musieli spędzić na sali nieco więcej czasu. W dodatku pojawiły się komplikacje, których się nie spodziewali, a do których ostatnio Alicja ma „szczęście”. Obawiała się trochę spotkania Maksa z Krzysztofem, bo z wiadomych powodów nigdy jakoś szczególnie za sobą nie przepadali, ale nie ukrywała przed Maksem tego, że Krzysztof był dużym wsparciem i pomocą dla niej, gdy starała się sprowadzić go do Polski z tej nieszczęsnej Somalii. Jak dotąd jednak nie nadarzyła się okazja do tego, aby obaj panowie spotkali się ze sobą w cztery oczy.  Mijali się na korytarzu szpitala, ale przez tych kilka tygodni nie mieli możliwości porozmawiać na inne tematy niż tematy szpitala i pacjentów. Dopiero teraz nadarzyła się do tego okazja, dlatego zaraz po operacji, kiedy Maks wszedł do pokoju lekarskiego, gdzie Alicja rozmawiała właśnie z Florczykiem, nie wycofał się, jak to czasami bywało tylko wszedł do środka włączając się do ich rozmowy.
- Nie myślałam, że to będzie takie skomplikowane. – przyznała siedząc, a w zasadzie leżąc na kanapie z kubkiem gorącej herbaty wręczonym przez Florczyka chwilę wcześniej
- A, co myślałaś? Nie przywykłaś do komplikacji.
- Wręcz przeciwnie. Ostatnio często mi się zdarzają.
- Nie przesadzaj. Ile razy można Ci mówić, że to się zdarza?
- Ale nie notorycznie.
- Może źle dobierasz sobie pacjentów? – zapytał żartując Krzysztof. Dobrze przecież wszyscy wiedzieli, że nie selekcjonują sobie przypadków, tylko starają się wyleczyć każdego pacjenta – Zawsze rwałaś się do najcięższych operacji, to teraz masz.
- Mam wyrzuty sumienia.
- Zdarza się. Ale dzisiaj rzeczywiście mieliśmy ciężką sytuację. Na szczęście udało się uratować tę nogę. Będę do niego zaglądał, ale miejcie na niego oko i w razie, czego dajcie mi znać.
- Dziękujemy Ci za pomoc.
- To ja wam dziękuję. Świetna asysta.
- Polecamy się na przyszłość.
- Na pewno będzie okazja.
- A pro po okazji to, nie miałem jeszcze możliwości Panu podziękować.
- Mnie?
- Alicja mówiła, że gdyby nie Pana pomoc, to prawdopodobnie nie byłoby mnie tu dzisiaj.
- Gdyby nie Alicja. To jej upór zdziałam najwięcej. Ja tylko pokazałem jej gdzie zapukać.
- W każdym bądź razie dziękuję. Być może ktoś inny na Pana miejscu nie umiałby się tak zachować.
- Tak trzeba było i nie ma, o czym dyskutować. Mogłem to pomogłem. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Podziękowania niech Pan składa w ręce Alicji.
- … – nie odpowiedział nic więcej tylko z delikatnym uśmiechem spojrzał na siedzącą naprzeciwko Szymańską, na co ona odpowiedziała mu równie delikatnym, ale za to szczerym i pełnym miłości spojrzeniem
- No dobrze, ja was zostawię. Za cztery godziny muszę być w Warszawie. Ala odezwę się do Ciebie wieczorem. Pacjent powinien się do tego czasu wybudzić.
- Mhm. – przytaknęła z uśmiechem odrywając na chwilę swoje spojrzenie od Maxa – Dziękuję.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
- Pa.
- Do widzenia.
- Do widzenia. – uścisnął dłoń Florczyka zaraz potem słysząc zamykające się za nim drzwi od pokoju lekarskiego
- Tobie też dziękuję.
- Za asystę?
- Wiesz, za co.
- Wiem przecież jak było. Pamiętam, co mi powiedziałaś. Nie chcę żeby sobie myślał, że jestem niewdzięczny za to, co zrobił. Nie musiał się zaangażować.
- Nie musiał.
- Zrobił to pewnie w znacznym stopniu ze względu na Ciebie, ale to nie zmienia faktu, że pomógł.
- Nie zrobił tego dla mnie. Nie tylko. Ty nie jesteś niewdzięczny, a Krzysztof nie jest bezduszny. Zrobiłby to bez względu na mnie. Był w stałym kontakcie z ojcem i Elą.
- Ok. Dobrze. Pomógł i jestem mu za to wdzięczny.
- …
- Cześć. – przywitała się Sylwia tym samym informując ich o swojej obecności tak na wszelki wypadek gdyby przysiadający się do Alicji Maks zapomniał o tym, gdzie się znajdują
- Cześć. – odpowiedziała przyjaciółce wtulając się w ramiona Maksa
- Jak tam operacja z Panem profesorem? Nie zjadły was kompleksy.
- Nas?
- A, co jego?
- Jak mieszkanie z Ordą?
- Bałaganiarz, leniwiec, maruda. Coś więcej?
- Hehe nie dzięki. Wystarczy. Ale nie zdziwiłaś mnie za bardzo.
- Maks.
- No co? Niech teraz cierpi, jak chciała. Mogła mieć Ciebie za współlokatora, to pozwoliła temu…
- Nie zapominaj, że ja jeszcze tu jestem.
- Dobrze wiesz, co myślę.
- Pewnie. Dobrze też wiem, co on myśli o Tobie. – odgryzła się Kellerowi domyślając się, co chciał powiedzieć
- Musicie sobie tak dogryzać?
- On zaczął.
- Piotr Cię szukał.
- Mnie? – spytała podnosząc na Sylwię swoje zamknięte przed chwilą powieki
- Ciebie.
- Mówił Ci, o co chodzi?
- Nie. Stęsknił się pewnie. – odpowiedziała wychodząc, doskonale wiedząc, że tymi słowami wygra kolejną utarczkę słowną z Maksem. Co, jak co, ale zazdrość o Alicję była jego słabym punktem
- Poczekasz? Pójdę sprawdzić, o co mu chodziło.
- Gdyby potrzebował Twojej pomocy to tu krążył. – próbował ją zatrzymać przytulając mocniej do siebie, ale na niezbyt wiele się to zdało, bo i tak dała radę podnieść się nie zważając na jego protesty
- Ja jednak pójdę. – oznajmiła zaraz potem zostawiając go samego.
Od razu swoje kroki skierowała na oddział ginekologii. Zatrzymała się przy Sali noworodków, ale nie na długo. Tym razem zerknęła tylko na maluchy, po czym ruszyła w stronę gabinetu Wanata.
- Hej. Podobno mnie szukałeś? – spytała zaglądając do pomieszczenia
- Podobno. Wejdź. Siadaj.
- Rozkaz to rozkaz.
- Prośba. Zdaje się, że coś dla was mam. – oznajmił podając jej teczkę z dokumentacją pacjentki. Od razu ją otworzyła zaczytując się w kolejnych badaniach
- Wygląda na zwykły wyrostek.
- Zagrożona ciąża bliźniacza.
- Aha. Co zamierzasz?
- O to właśnie zamierzałem zapytać Ciebie?
- Który to tydzień?
- Dwudziesty szósty… Podejmujesz ryzyko?
- Nie ma innego wyjścia, ale muszę ją zobaczyć. Poziom leukocytów trochę mnie przeraża.
- Bliźniaki to, dlatego.
- Szczerze mówiąc nie wycinałam jeszcze wyrostka w takim towarzystwie.
- Dwóch chłopaków.
- … – uśmiechnęła się do Piotra zaraz potem wracając do przeglądania zrobionych przez niego badań
- Ale na oddział Ci jej nie dam. Podałem tylko leki rozkurczowe i przeciwbólowe.
- Ok. Jak długo już tu jest?
- Od rana. Porobiłem najpierw wszystkie badania ze swojej strony.
 - No dobra, nie ma, na co czekać. Pójdziesz ze mną? – zapytała podnosząc się z fotela od razu jednak chwytając się za jego oparcie z zamkniętymi oczami chcąc przeczekać kolejne już tego dnia zawroty głowy. Tym razem jednak oprócz tego pojawiło się też uczucie gorąca
- Widzę, że nie minęło. – stwierdził dobrze pamiętając, że był już świadkiem podobnej sytuacji
- Mija za każdym razem.
- Czyli zdarza się częściej.
- Piotr…
- Tak wiem, to nic wielkiego. Zdarza się. Wiem, że się zdarza, ale w Twoim przypadku coraz częściej. I niestety się utrzymuje.
- Przejdzie, jak odpocznę.
- Dobrze, oby, ale zanim to zrobisz mogę Ci coś zasugerować? – spytał w dalszym ciągu stojąc przy niej tak na wszelki wypadek
- Boję się Twoich sugestii, ale niech będzie.
- Nie przeszła Ci przez myśl jakaś konkretna przyczyna tego osłabienia?
- Przeszła. Ale nie jestem w ciąży.
- Sprawdzałaś?
- Nie muszę.
- Masz taką pewność?
- A jeśli powiem, że tak?
- To Ci nie uwierzę. Nie ma takiej pewności. Tobie chyba nie muszę tego mówić.
- Właśnie powiedziałeś. Możemy iść do Twojej pacjentki?
- Proszę.
Zakończyła temat jej ewentualnej ciąży w bardzo konkretny sposób wyraźnie dając Wanatowi do zrozumienia, że nie spodziewa się dziecka. Nie koniecznie jednak Piotr musiał uwierzyć w to jej przekonanie. W końcu, kto, jak kto, ale on czasami może mieć też swoje przypuszczeni i przeczucia nieco bardziej wyczulone niż niejedna kobieta. Odstąpił jednak od rozmowy na temat ostatniego samopoczucia Szymańskiej i pozwolił Alicji skupić się na pacjentce.



1 komentarz: