środa, 11 czerwca 2014

Cz. 18 – … wiem jak było, ale na pewno miał wątpliwości.



Przebudziła się, gdy przez niezasłonięte okna pokoju zaczęło wkradać się listopadowe słońce. Uśmiechnęła się przeczuwając, że przyczyni się to do tego, że ten dzień nie będzie taki najgorszy. Zwłaszcza w szpitalu. Tym bardziej, że ostatnio nie mogła pochwalić się dobrym samopoczuciem w Copernicusie. I wcale nie chodziło o kolegów i koleżanki. Chodziło o nią. Niestety zdarzały jej sie wpadki, co prawda nie wielkie i niezagrażające życiu pacjentów, ale dla niej to wcale nie było pocieszenie. Zdawała sobie sprawę z tego, że to prawdopodobnie przez przemęczenie, które sama odczuwała, ale nawet to nie pozwalało jej na danie sobie, chociaż chwili wytchnienia od pracy. Mimo próśb i uwag ojca i Maksa, a ostatnio nawet i Piotra nie brała tego do siebie i poświęcała pacjentom tyle samo uwagi, co zawsze. Po za tym od dwóch tygodni mają z Maksem zaplanowany wyjazd w góry. Co prawda Maksowi udało się umówić z Elżbietą tylko na dziewięć dni urlopu dla każdego z nich, ale to i tak sporo przy tym, co dzieje się w tym momencie w szpitalu. Pacjentów niestety wcale nie ubywa i każdy lekarz jest na wagę złota, a mimo tego Ela bez trudu zgodziła się na ich urlop. Chociaż w zasadzie nie dziwiło ją to, bo w końcu Bosak sama kilka razy nakłaniała ich do odpoczynku. Jak wszyscy zresztą. Chyba cały szpital wiedział, że Maks w zasadzie zaraz po powrocie z Somali rzucił się w wir pracy w Copernicusie i tak naprawdę nie miał zbyt wiele czasu
na złapanie oddechu. Ona zresztą wcale nie zrobiła lepiej. Od dawna nie miała wolnego czasu, a jedynie przerwy między jednym dyżurem a drugim. Za to teraz nadarzyła się okazja, albo nawet bardziej przymus, bo Maks nie chciał odpuścić, kiedy próbowała namówić go na wyjazd bliżej świąt. Uparł się, że ten urlop i wyjazd potrzebny jest im właśnie teraz. Użył nawet argumentu, że jeśli będzie bardzo chciała to on jest skłonny przed świętami również wyjechać nawet na dwa, trzy wolne dni, jakie uda im się wygospodarować. Nie miała innego wyjścia i musiała się zgodzić. Chociaż tak naprawdę z jednej strony cieszyła się na tych kilka dni tylko z Maksem. Miała nadzieję, że w końcu będą mieli okazję żeby porozmawiać o minionych tak niedawno miesiącach. Przecież do tej pory niewiele wie o tym, co wydarzyło się w Somalii. Maks nie chciał o tym mówić. Wspominał jedynie czasami o różnych przypadkach medycznych, z którymi się tam zetknął i w jaki sposób musieli sobie tam z nimi radzić. Ale cała otoczka poza medyczna była dla niej tajemnicą. A czekała na ten moment, kiedy Maks zechce się z nią podzielić tym wszystkim, co się tam wydarzyło.
Znowu wstała z łóżka o lekko miękkich nogach, co w ostatnim czasie zdarzało jej dość często. Poranne osłabienie niekiedy utrzymywało się cały dzień, a niekiedy ustępowało po jakimś czasie. Nie zmienia to jednak faktu, że się zdarzało i niepokoiło ojca, Maksa i Beatę, którzy jej gorsze samopoczucie rozpoznawali bez problemu. Na szczęście tego poranka w domu była tylko Beata i Pani Sabina, a one nie lubiły się powtarzać i nie były takie upierdliwe, jak ojciec, czy Maks, co też ją dodatkowo denerwowało. Tym razem jednak zeszła do kuchni z większym spokojem.
- Hej.
- O cześć. Już myślałam, że zapadłaś w jakiś zimowy sen.
- Tak niespodziewanie?
- Myślisz, że niedźwiedzie wiedzą, kiedy im się to przytrafi?
- Zawsze myślałam, że to one same decydują o tym, kiedy zrobić sobie legowisko.
- Dobra, zostaw te niedźwiedzie w spokoju. – odstąpiła od tematu widząc, że Alicja najwyraźniej może na dobre się w nim rozkręcić pod wpływem jeszcze lekkiego zaspania i ciągłego, nieustępującego nadal zmęczenia
- Sama zaczęłaś.
- Maks nie nocował u nas dzisiaj?
- Nie. A dlaczego pytasz?
- Pytam, bo interesuje mnie, dlaczego nie nocował. Siedział przecież do późna. Mogłaś mu już pozwolić zostać.
- Powinien spędzić trochę czasu z mamą przed jej wyjazdem.
- W nocy?
- W ogóle.
- Ma jeszcze kilka dni chyba, nie? Kiedy ona wyjeżdża?
- W sobotę.
- Pożegnasz się z nią?
- Beata nie wiem. Chyba by wypadało, nie?
- Teoretycznie.
- Ale nie chciałabym żeby pomyślała sobie, że właśnie czekam na jej wyjazd.
- Czekasz.
- Ale nie w tym sensie.
- Nie chcesz żeby myślała, że uważasz ją za kulę u nogi?
- Hehe, no tak mniej więcej. – zaśmiała się tego porównania młodszej siostry, z czego w zasadzie sama Beata również się zaśmiała
- Ale przyznaj, ulżyło Ci, kiedy Maks powiedział w zeszłym tygodniu, że Krystyna ma bilet do Szwajcarii.
- Trochę. Ze względu na moją relację z Maksem, ale ze względu na nią nie koniecznie. Zresztą Maks też jest zmieszany tą sytuacją.
- Dobrze no, jest mu żal matki, żal mu, że jest taka naiwna i chce wrócić do Gustawa, ale jest też na nią zły, za to, że pozwala mu tak się krzywdzić, co też doprowadziło do tego, że skrzywdził Ciebie. I nie tylko Ciebie. I szczerze mówiąc, ja też nie rozumiem jej postępowania.
- Nikt nie rozumie.
- Ma jednego syna i zamiast stanąć po jego stronie i robić wszystko, żeby był szczęśliwy ona wybiera alkoholika i zboczeńca, który pomiata nią, jak tylko się da.
- Nie przesadzaj. Jest zadbaną kobietą.
- Tak, bo przy sławnym chirurgu plastycznym Kellerze musi się dobrze prezentować. Jest jego ozdobą. Teraz już wiemy, do czego. Ma zamaskować jego wybryki. Przecież on jej w ogólnie nie szanuje. Pozwoliłabyś sobie na to żeby mąż Cię tak traktował?
- Beata tak naprawdę nie wiemy, jak jest między nimi.
- Wielkie Państwo.
- Beata.
-No, co? Nie jest tak? Przecież sam Maks mówi, że ojciec myśli, że wszystko mu wolno.
- Z tego, co wiem, to kiedyś wprost za nim przepadałaś.
- To było kiedyś. Wiesz, że ja niedawno sobie uświadomiłam, że mogłam być na Twoim miejscu.
- … – spojrzała na siostrę nie do końca rozumiejąc sens jej słów
- Co tak patrzysz? Przecież, jak byłam z Maksem, to…
- Dobrze rozumiem. – przerwała Beacie doskonale wiedząc jakie słowa mogą za chwile paść z jej ust
- Miał kilka okazji.
- Przestań. Na szczęście nic się takiego nie stało.
- Maks by go zabił.
- Zabił? – spytała retorycznie szybko zdając Beacie sprawę z tego, co powiedziała
- Oj no dobra, wiem jak było, ale na pewno miał wątpliwości.
- Co mi po nich jeśli w ogóle były?
- Masz rację. Ta rozmowa nie ma sensu. Nie brnijmy w to dalej. Na którą idziesz do szpitala?
- Na jedenastą mam zaplanowaną operację. Chcesz się ze mną zabrać?
- Mam dzisiaj wolne.
- Wolne? Coś innego widziałam wczoraj w grafiku.
- Zamieniłam się.
- Jakieś plany?
- Owszem. – odpowiedziała nieśmiało najwyraźniej chcąc uciąć rozmowę, jednak dla Alicji teraz była idealna okazja do tego aby porozmawiać z siostrą o jej tajemniczych wypadach i spotkaniach z przyjaciółmi, o których niespecjalnie chciała mówić, a które coraz częściej się zdarzają
- Beata…
- Nie. Nie chce o tym rozmawiać.
- To nie dobrze, bo ja nie zamierzam teraz odpuścić. Pomyśl o tacie. On się martwi, że coś przed nim ukrywasz.
- Gdybym nie musiała, to bym nie ukrywała.
- Też mam się zacząć denerwować?
- Ojejku, dobra niech Ci będzie. Powiem Ci… Pamiętasz tego pacjenta, który leżał u nas w szpitalu, z urazem głowy. Filip.
- Ciężko nie pamiętać, skoro moja siostra przesiadywała u niego niemal każdą godzinę swojego dyżuru i nie tylko.  To z nim się spotykasz?
- Pomagam mu.
- I to jest ta tajemnica?
- A, wiesz, co myśli o nim ojciec? Od samego początku nie podoba mu się to, że tak się zaangażowałam w pomoc Filipowie. Nie raz mi mówił, że mam sobie go w końcu odpuścić, bo nie wiadomo do końca, kim on jest i co z niego za typ.
- A wiesz już, co z niego za typ? Przecież on kilka dni temu wyszedł ze szpitala. A Ty uciekasz tak przed ojcem już dobry miesiąc.
- Bo szukam dla niego pomocy. On nic nie pamięta. Nie może sobie przypomnieć żadnych szczegółów sprzed wypadku. Nie wie gdzie mieszkał, nie wie, gdzie pracował.
- Gdzie on teraz jest?
- Dał się przekonać do ośrodka, ale długo tam nie wytrzyma. Ala on nie jest wariatem. Po prostu niczego nie pamięta.
- Wariatem nie jest, ale zabić się chciał. – stwierdziła dobrze pamiętając, z jakiego powodu Filip trafił do nich do szpitala – Powiedz tacie. To, że mu pomagasz to jeszcze nic złego. A tata nie będzie się o Ciebie martwił.
- Właśnie będzie się martwił jeszcze bardziej, bo jest niepewny, co do Filipa. A mnie naprawdę na nim zależy.
- A jemu na Tobie?
- Nie wymagam tego od niego. Chcę żeby odzyskał swoje życie. A, co będzie potem to się okaże. Proszę Cię nie mów ojcu.
- Beata…
- Jak mu powiesz, to ja mu powiem, co się wydarzyło ostatnio przy szpitalu. – ostrzegła wymuszając na Alicji obietnicę
Spojrzała na młodszą siostrę dobrze wiedząc, o czym mówi. Rzeczywiście też miała swoje tajemnice przed ojcem. Kilak dni temu tak samo prosiła Beatę o trzymanie faktu swojego zasłabnięcia w tajemnicy przed ojcem i Maksem, dlatego teraz nie miała wyjścia i musiała obiecać, że nikomu nic nie powie. Chociaż tak w zasadzie to Beata prosi tylko o to, aby nie mówić nic ojcu. Na przykład o Maksie nic nie wspomniała.
Z jednej strony cieszyła się, że te zniknięcia i tajemnice Beaty związane są właśnie z Filipem, bo to oznacza, że nie robi żadnych głupot, o które podejrzewa ją Leon, ale z drugiej strony, kiedy ojciec w końcu dowie się, jak jest naprawdę to rzeczywiście może nie być z tego zadowolony. Tak źle i tak niedobrze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz